Felietony

Nic się nie zmieniło. VOD jak pakiety TV - płacisz krocie i masz „wszystko”

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

"Tam jest wszystko!" - taka krążyła legenda o Netflix jeszcze zanim oficjalnie zawitał do Polski. A wystarczyło przejrzeć ofertę, by przekonać się, że braki w ofercie są dość spore. Dziś postrzegamy ten serwis głównie przez pryzmat listy filmów i seriali dostępnych w Polsce, a to tym bardziej pokazuje, jak wiele brakuje, by legenda stała się prawdą. VOD jest telewizją XXI wieku. I to chyba pod każdym względem. 

Przekonać się o tym może każdy, kto uwielbia oglądać filmy i seriale. Wybór dla każdego filmo- i serialomaniaka stał się ogromny - większość wypożyczalni, sklepów i usług VOD była wcześniej niedostępna w Polsce. Część z nich dostrzegła potencjał polskiego rynku i wkroczyła nad Wisłę, inne powstały lokalnie w odpowiedzi na zainteresowanie globalnych gigantów, ale także i z powodu wyjątkowej oferty. Polskie filmy i seriale trafiają przede wszystkim do asortymentu naszych regionalnych VOD, co nie dziwi, ale czasem smuci - powodem są tylko kwestie techniczne, nad którymi nie będę się teraz rozwodził.

Reklama

Dążę bowiem przede wszystkim do tego, że dzisiejszy rynek VOD zaczyna przypominać telewizję sprzed dobrych kilkunastu lat. Dorastałem w czasach, gdy najwyższy pakiet kablówki był czymś wyjątkowym - chyba że komuś udało się wpiąć kabel wszystkim mieszkaniom w danej klatce, wtedy każdy mógł cieszyć się z anglojęzycznego Cartoon Network i innych kanałów. Porównuję rynek VOD do oferty każdego z operatorów - im więcej zapłacimy, tym więcej treści dostaniemy. Niektóre seriale i filmy nigdy nie trafiały do ramówki zwykłych kanałów, więc by je zobaczyć, trzeba było słono zapłacić za HBO (filmy i seriale) czy Canal+ (głównie sport na żywo). Dobieranie oferty i pakietów przypomina mi dzisiejsze... żonglowanie ofertami usług VOD.

Dysponujemy oczywiście większą swobodą, bo umowę podpisujemy tylko na miesiąc, ale dopłacić trzeba. Wspomniana na początku legenda miała w sobie jednak sporo prawdy, bo Netflix faktycznie dysponował przeogromnym katalogiem - dystrybutorzy i twórcy treści woleli odsprzedać prawa do dystrybucji internetowej, aniżeli zawracać sobie głowę próbami dotarcia do klientów na własną rękę. Inwestycja w serwis i przekonanie użytkowników do płacenia wydawały się nieperspektywiczne, ponieważ w sieci królowały sieci p2p i inne sposoby dotarcia do filmów oraz seriali. Kto normalny chciałby za to płacić?

Netflix pokazał, że można zbudować serwis, który przekona miliony ludzi do płacenia, a gdy to się stało, w ślad z za nim ruszyli kolejni, którzy wcześniej trochę niepewnie próbowali dotrzymać mu kroku. Amazon czy Hulu są dzisiaj potężnymi graczami na rynku VOD i produkują własne treści, podobnie jak Netflix. To sprawia, że zachęcają do subskrypcji konkretnymi treściami niedostępnymi nigdzie indziej - przypomina Wam to coś?

A z ofert tychże serwisów znikają kolejne tytuły, ponieważ właściciele licencji zorientowali się, że zamiast dzielić się zyskiem, mogą sami zarobić na tym, do czego prawa już posiadają. Wyczekiwanie na koniec kontraktu i nagły transfer całych serii do innego serwisu już nikogo nie zaskakuje. W Polsce mamy Player.pl czy Iplę, a w innych krajach CBS All Acces, Showtime, BBC iPlayer i wiele, wiele innych. Koronnym przykładem tego, jak dużą wiarę we własne treści odzyskuje ich właściciel, jest Disney, które wycofuje z Netflix (tylko USA) swoje filmy i seriale przygotowując się do startu własnego serwisu VOD.

Wykupując dostęp do jednego VOD nie uzyskamy dostępu do "wszystkiego", ale posiadając kilka (lub kilkanaście;) aktywnych subskrypcji z pewnością się do tego stanu znacząco przybliżymy. Możemy z nich zrezygnować po miesiącu i oglądać dane tytuły kiedy tylko chcemy i gdziekolwiek chcemy, ale podwaliny rynku stają się powoli dokładnie takie same, jak 2-3 dekady temu, gdy rządziły kablówka i satelita.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama