Elon Musk nie daje o sobie zapomnieć, wczoraj w trakcie sesji giełdowej jak gdyby nigdy nic wrzucił na Twittera komentarz, że rozważa zdjęcie Tesli z publicznego parkietu i uczynienie jej prywatną firmą. Ba podał nawet cenę akcji po jakiej chciałby to zrobić, czyli 420 USD, o ponad 60 USD więcej niż wynosiła cena w trakcie notowań. Efekt był do przewidzenia.
Akcje Tesli zwyżkowały od samego rana, po tym jak pojawiła się informacja, że saudyjski fundusz nabył w ostatnim czasie akcje Tesli warte ponad 2 miliardy USD, ale to dopiero twitt Elona rozgrzał parkiet do czerwoności. W ciągu 5 minut akcje podrożały z 355 do ponad 370 USD, a po godzinie obrót nimi został całkowicie wstrzymany. Handel wznowiono dopiero pod sam koniec dnia, kiedy to na zamknięciu cena została ustalona na nieco ponad 379 USD.
Czy jeden twitt można uznać za manipulację kursem?
Nie jest jasne czy Elonowi Muskowi za publikowanie takiej informacji w trakcie sesji giełdowej coś grozi ze strony Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC). Teoretycznie jego konto śledzi tyle osób (ponad 22 miliony), że trudno byłoby to uznać jako informację niejawną. Jakiś czas temu SEC zajmował się podobną sprawą, uniewinniając Reeda Hastingsa, CEO Netflixa, który też podzielił się istotnymi informacjami dla spółki na Twitterze. Nie ma jednak wątpliwości, że ten twitt mocno wpłynął na kurs.
Am considering taking Tesla private at $420. Funding secured.
— Elon Musk (@elonmusk) August 7, 2018
Na wykresie poniżej zaznaczyłem moment kiedy mniej więcej Elon Musk opublikował swój wpis, było to dokładnie o 18:48 naszego czasu, a zaznaczony wierzchołek to kurs z 18:50. Godzinę później notowania zostały wstrzymane, dlatego wykres zrobił się płaski. Przy cenie blisko 380 USD kapitalizacja Tesli wynosi niemal 64 mld USD. Przy założeniu wykupu po 420 USD daje to wycenę Tesli na poziomie 71 mld USD. Elon Musk posiada obecnie około 20% akcji.
Sprywatyzowanie Tesli ma sens
Podczas debaty pod twittem Elona na temat ściągnięcia Tesli z giełdy padło wiele komentarzy, które uznawały cały pomysł za żart. Okazuje się jednak, że to jak najbardziej realny projekt, który już jest w trakcie realizacji. Już po sesji giełdowej na firmowym blogu, pojawił się email, który Musk wysłał dzisiaj do wszystkich pracowników. Tłumaczy w nim między innymi dlaczego chce uczynić Teslę prywatną firmą i uspokaja wszystkich akcjonariuszy, że nie będą musieli sprzedawać swoich akcji. Ba podkreśla, że zgodę na prywatyzację muszą wyrazić sami akcjonariusze i bez niej nie zostaną podjęte ku temu żadne kroki.
Jeśli zaś chodzi o argumenty za opuszczeniem publicznego parkietu, to są one jak najbardziej rzeczowe i prawdziwe. Paradoksalnie Tesli w stanie w jakim znajduje się obecnie może być lepiej jako prywatnej firmie. Oddajmy jednak głos Elonowi:
Po pierwsze, ostateczna decyzja nie została jeszcze podjęta, ale jej powodem jest utworzenie takiego środowiska, w którym Tesla będzie działała najlepiej. Jako spółka publiczna, jesteśmy przedmiotem ogromnych wahań ceny naszych akcji, które mogą rozpraszać wszystkich pracujących w Tesli, bo każdy z nich jest jej akcjonariuszem. Bycie firmą publiczną powoduje konieczność publikacji danych finansowych w cyklu kwartalnym co tworzy ogromną presję na Teslę, aby podejmowała decyzje, które mogą być właściwe dla danego kwartału, ale niekoniecznie są właściwe w długim terminie. Wreszcie, obecnie rekordowa liczba osób w historii giełdy gra na spadki kursu Tesli, bycie spółką publiczną oznacza, że wiele z tych osób ma motywację do ataku na firmę.
Reklama
Małego wyjaśnienia może wymagać ostatnie zdanie. Na giełdzie można nie tylko kupować akcje i liczyć na ich wzrost, można także zakładać, że kurs spadnie, w ramach różnych instrumentów finansowych, zarabiać na tych spadkach. Obecnie w grę na spadek cen akcji Tesli zaangażowany jest rekordowo duży kapitał, a gdy w grę wchodzą duże pieniądze, pojawiają się też nadużycia, których boi się Elon Musk. Argument o publikacji wyników też jest całkiem trafiony, bo Tesla jest cały czas w fazie rosnącej, a akcjonariusze domagają się zysków i realizacji planów. Nie zawsze idzie to w parze z najlepszym interesem spółki.
Tesla jak SpaceX
Elon Musk chciałby aby Tesla funkcjonowała na podobnej zasadzie jak SpaceX, które nadal jest prywatną firmą i nigdy nie było notowane na giełdzie. Spółka nadal będzie spółką akcyjną, a jej obecni akcjonariusze będą posiadali swoje akcje, ale w ramach specjalnie utworzonego funduszu (o ile ich oczywiście nie sprzedadzą, za wspominane 420 USD z potencjalnego wezwania). Tym samym tak naprawdę, Tesla może stać się firmą prywatną praktycznie bez żadnych kosztów, jeśli wszyscy akcjonariusze przystaną na plan Elona. Nie powinno to dla nich stanowić problemu, bo nawet jeśli nie będą mogli handlować akcjami codziennie w trakcie sesji, to co jakiś czas (3-6 miesięcy) będą mogli sprzedawać/kupować akcje.
Co ciekawe w swoim liście Elon Musk podkreśla jeszcze, że nie zamierza przejąć kontroli nad Teslą, ani nie chce w ten sposób połączyć się z SpaceX. Kieruje nim jedynie dobro firmy, która w obecnej fazie rozwoju potrzebuje spokoju, którego nie zapewniają publiczne notowania. Nie wyklucza, że za kilka lat, gdy firma będzie już bardziej stabilnie rosła, to Tesla wróci na giełdę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu