Przymierzając się do kopania kryptowalut na poważnie, wielu rozpoczynających swoją przygodę z tym zajęciem zastanawia się, skąd weźmie na to prąd i ile za niego zapłaci. Wygląda na to, że wśród Ukraińców znaleźli się sprytni górnicy, którzy zdecydowali się wykorzystać elektrownię atomową do ominięcia tego problemu.
Co można robić w elektrowni atomowej? Na przykład... kopać kryptowaluty
Za pomysłowym wykorzystaniem wykorzystaniem elektrowni jądrowej na Ukrainie stoją inżynierowie - to właśnie oni wprowadzili na jej teren urządzenia służące do kopania kryptowalut. W trakcie pierwszego przeszukania SBU znalazło płytę główną, zasilacze, okablowanie, dyski USB oraz HDD, chłodzenie oraz sześć kart graficznych Radeon RX 470. Ale to nie wszystko - w trakcie drugiego przeszukania znaleziono resztę urządzeń służących do kopania: 16 tych samych kart graficznych, 7 dysków HDD, 2 SSD oraz router.
Zobacz także: Szykuj hajs! Facebook z własną kryptowalutą już w przyszłym roku
Sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie doszło do naruszenia integralności zabezpieczeń cybernetycznych elektrowni jądrowej. Wszystko przez to, że inżynierowie ustanowili połączenie internetowe dla sieci własnych koparek - będą oni odpowiadać za wyciek tajnych danych z tego kompleksu. Do przeszukań oraz aresztowania zamieszanych w sprawę inżynierów doszło 21 sierpnia.
Obiekt, w którym doszło do tego incydentu to Południowoukraińska Elektrownia Jądrowa w obwodzie mikołajowskim, około 80 km na północny zachód od Mikołajowa. W kompleksie funkcjonują obecnie 3 reaktory WWER, każdy po 950 mocy sieciowej. Załoga elektrowni mieszka w pobliskim mieście Jużnoukraińsk.
To nie pierwszy taki incydent w Europie
Wcześniej na podobny pomysł wpadli Rosjanie, którzy w lutym zeszłego roku próbowali kopać Bitcoiny za pomocą jednego z potężniejszych superkomputerów w tym kraju. Maszyna, którą chcieli wykorzystać zaradni inżynierowie jest w stanie dokonywać nawet 1000 trylionów obliczeń w ciągu jednej sekundy. Ze względu na ogromne ryzyko wykorzystania jej w nieprawidłowy sposób, jest ona stale odłączona od internetu.
Naukowcy w jednym i w drugim przypadku działali w obrębie elektrowni atomowych (superkomputer w Rosji korzystał z takiej właśnie energii) nie bez powodu: elektrownia jądrowa wydaje się być niezwykle atrakcyjną formą zasilania koparek kryptowalut. W pierwszym przypadku naukowcy uważali, że wysoki poziom zabezpieczeń na terenie zakładu spowoduje, że paradoksalnie trudniej będzie wykryć nielegalną działalność polegająca na instalowaniu oraz utrzymywaniu koparek. Inżynierowie zapewne wyszli z założenia, że "niewielkie" straty prądu nie zostaną zauważone przez żadne systemy kontrolujące stacje, a i nikt nie będzie przesadnie interesował się koparkami w gąszczu innych skomplikowanych sprzętów.
Zaradnym naukowcom grozi za ten występek odpowiedzialność karna. Sprzęt służący do kopania kryptowalut został już skonfiskowany i w sprawie przeciwko inżynierom będzie stanowił mocny materiał dowodowy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu