Internet

"Syndrom Elektrody" - czyli jak nie być bucem w grupach dyskusyjnych, czy forach

Jakub Szczęsny
"Syndrom Elektrody" - czyli jak nie być bucem w grupach dyskusyjnych, czy forach
Reklama

Swego czasu bardzo lubiłem czytać forum Elektroda, gdzie można było zadawać pytania dotyczące elektroniki, ale nie tylko. Forum było świetnym źródłem porad osób, które naprawdę znają się na naprawach - doradzały co warto zrobić, czego nie robić i informowały o genialnych ciekawostkach dotyczących sprzętu. Jednak coś się potem popsuło - Elektrodą zaczęło rządzić "kółeczko wzajemnej adoracji" i choć teraz jest dużo lepiej, to te zachowania przeniosły się do innych miejsc w Sieci.


Ale o co chodzi?

Podstawmy pod to jakiekolwiek forum o poważniejszej tematyce. Niedoświadczony użytkownik zadaje pytanie w kilka minut po rejestracji konta. Pytanie kompletnie banalne, większość forumowiczów dawno już zna na to odpowiedź i z reguły z niechęcią podchodzi do osób, które mają słabe doświadczenie na stronie. Co otrzymuje taki użytkownik? "Nie czytałeś regulaminu, w punkcie 2, ustęp 4, a także tu i tu jest napisane, że musisz się zapoznać z regulaminem i nie dublować banalnych tematów, przyjdzie moderator, dostaniesz ostrzeżenie na opamiętanie i z głowy". Forum dyskusyjne w tym momencie przestaje być forum dyskusyjnym, lecz staje się kółeczkiem wzajemnej adoracji - moderatorów, administratorów i "power userów" w forumowym kręgu, którzy z nudów lub usposobienia lubią robić za szeryfów.

Reklama

To do niczego nie prowadzi. Użytkownik powinien mieć prawo po raz enty zadać to samo pytanie - Internet tak zbudowano, byśmy mogli uzyskać odpowiedź jakąkolwiek drogą w jak najkrótszym czasie. Kiedyś, piętnowanie dublowania tematów, niekorzystania z przycisku "Szukaj" może i miało sens - puchnące bazy, ograniczenia po stronie hostingów i tak dalej. Ale dzisiaj? A szczególnie... w grupach na Facebooku?

Elektroda poszła dobrą drogą - tam dzisiaj nie znajduję już postów forumowych szeryfów odsyłających do FAQ lub regulaminu. O ile człowiek nie klnie, zachowuje estetykę języka pisanego i zwyczajnie - nie pisze głupot, jest szanowany i powinien czuć się tam dobrze. To nie rozwiązuje problemu "bucowatości" niektórych użytkowników w grupach dyskusyjnych. Wiele jest takich na Facebooku, które zrzeszają użytkowników wokół jednego tematu i wokół niego toczą się rozmowy. Popularna grupa nt. startupów w Polsce wygląda mi właśnie na taki zlot szeryfów i osób liczących na to, że w tym miejscu być może znajdą pomoc. Gdzie tam. Każdy pomysł jest poddawany wstępnej obróbce, która z reguły kończy się albo żałosnymi uwagami społeczności, albo zadawaniem niewygodnych pytań odnośnie startupu. Gdzie sens? Gdzie logika?

Wchodząc na grupę dyskusyjną - gdziekolwiek, liczę na to, że cała reszta nieco oszczędzi mi informacji, jaki to ja jestem głupi, że akurat w tym i tym temacie jestem początkującym. Skoro zadaję pytanie, to raczej to wiem. Sam też staram się nie zachowywać, jakbym połknął kija od szczoty i jeżeli ktoś mnie o pomoc prosi - staram się pomóc jak tylko potrafię - lepiej lub gorzej. Robienie sobie z grup dyskusyjnych kółek wzajemnej adoracji jest słabe, świadczy o infantylności członków tejże i o złudnej elitarności. Ok, prestiżowa grupa, sporo szanowanych person - chcemy być na ich miejscu. Ale nie oznacza to, że trzeba być kompletnym bucem.

Z drugiej strony...

Jak chodzi o fora dyskusyjne - te często są ogromną skarbnicą wiedzy "dla potomnych". Przewija się w Internecie sporo podobnych wątków, które mogą w konsekwencji rozwiązać nasz problem. I o ile dysponujemy Google'em, to i tak w wielu przypadkach nie jesteśmy w stanie dobrze z niego korzystać, nie umiemy wyszukiwać informacji w Internecie tak, aby znaleźć to, co nas interesuje. Dlatego idziemy na skróty. Przy czym, nie chciałbym piętnować tutaj nikogo. Internauta może mieć problemy z wyszukaniem czegoś w Internecie - jednak my nie powinniśmy zachowywać się jak buce. Tak jest przecież prościej.

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama