Historia ludzkości nie zawsze była usłana różami. Zawsze znajdowało się miejsce dla nadużyć "w imię nauki". Bez wątpienia nie wszystkie eksperymenty były moralne, czy humanitarne. Możemy myśleć o tym, jak o odległej historii, jednak wiele z nich przeprowadzono stosunkowo niedawno.
Dzisiaj by to nie przeszło. Najbardziej kontrowersyjne eksperymenty wszech czasów
Badania od zawsze były podstawą rozwoju ludzkości. To dzięki wynikom eksperymentów w dużej mierze jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Można je przeprowadzać na w pełni świadomych ochotnikach, jednak zawsze czynnikiem hamującym będzie tutaj uszczerbek na zdrowiu lub utrata życie. Dlatego też dla wielu naukowców w przeszłości bardzo kusząca była możliwość eksperymentowania na więźniach, których zdrowie lub ewentualna śmierć były dla nich jedynie kolejnymi danymi w rubryce.
Polecamy na Geekweek: Co dalej z Telegramem? Pavel Durov aresztowany we Francji
Niestety, w przeszłości przeprowadzono tyle wątpliwych moralnie badań, że można byłoby o tym napisać całą książkę. Dlatego tutaj opiszę kilka wybranych przypadków, które szokują swoim okrucieństwem, zadziwiają pomysłowością lub wynikami.
Naziści, obozy koncentracyjne i "Anioł Śmierci"
Trudno zacząć pisanie o kontrowersyjnych, nieetycznych, okrutnych, czy nawet bestialskich eksperymentach bez wchodzenia w temat drugiej wojny światowej i obozów koncentracyjnych. W placówkach Auschwitz, Dachau czy Ravensbrück w ciągu lat tysiące więźniów zostało poddanych brutalnym testom. Więźniowie byli podtruwani, mrożeni, sterylizowani, pozbawiani kończyn i narządów bez znieczulenia. Te eksperymenty, prowadzone bez zgody i często bez wiedzy ofiar, stały się symbolem potworności, do których zdolni są ludzie, gdy odrzucą podstawowe zasady etyki i człowieczeństwa.
Jednym z najbardziej znanych nazistowskich eksperymentów były testy prowadzone przez Josefa Mengele, znanego jako „Anioł Śmierci”. W Auschwitz-Birkenau Mengele przeprowadzał przerażające badania na bliźniakach, starając się udowodnić wyższość rasy aryjskiej. Bliźnięta były poddawane różnorodnym zabiegom, w tym transfuzjom krwi między sobą, amputacjom, a nawet próbom przeszczepiania organów. Wielu z nich zmarło w wyniku tych nieludzkich eksperymentów.
W Dachau przeprowadzano eksperymenty związane z ekstremalnymi warunkami pogodowymi, mające na celu opracowanie metod przetrwania dla niemieckich żołnierzy. Więźniowie byli zanurzani w lodowatej wodzie, aby zbadać wpływ hipotermii na organizm ludzki, a następnie testowano różne metody ich ogrzewania, często prowadzące do śmierci.
W Ravensbrück, obozie dla kobiet, prowadzono badania nad skutkami ran bojowych i zakażeń. Więźniarki celowo raniono, a następnie infekowano ich rany różnymi bakteriami, aby przetestować skuteczność nowych leków i metod leczenia. Kobiety, które przeżyły te okrutne testy, często do końca życia zmagały się z poważnymi uszkodzeniami ciała. W latach 1942-1944 operacjom kostnym i mięśniowym poddano 86 więźniarek, z czego zdecydowaną większością były Polki. Wiele z nich zmarło w trakcie lub zaraz po zabiegu, a te, które przeżyły, najczęściej pozostawały kalekami do końca życia. W tym samym miejscu prowadzono również eksperymenty dotyczące sterylizacji kobiet. Do udziału w eksperymentach zmuszono od 120 do 140 kobiet narodowości romskiej i Sinti.
Eksperyment Milgrama
Świeżo po zakończeniu procesów norymberskich wśród naukowców nadal pojawiało się wiele pytań. Jednym z nich było to, w jaki sposób udało się nazistom wymusić tak daleko idące posłuszeństwo wśród podwładnych, którzy bez wahania wykonywali rozkazy egzekucji oraz godzili się nawet na największe okrucieństwa. Jednym z takich naukowców był Stanley Milgram, który postanowił przeprowadzić eksperyment na temat posłuszeństwa wobec autorytetów.
Milgram przeprowadził swój eksperyment na Uniwersytecie w Yale. Zwerbował uczestników poprzez ogłoszenia prasowe. Ochotnicy po przybyciu na miejsce zostali "losowo" przedzieleni do roli ucznia i nauczyciela. W rzeczywistości wszyscy zostawali nauczycielami, a rolę "uczniów" pełniły podstawione osoby. Nauczyciel czytał uczniom zdania, które ten drugi miał powtarzać. „Nauczyciel” miał za zadanie karać „ucznia” za każdą błędną odpowiedź, aplikując mu wstrząsy elektryczne o rosnącej intensywności, zaczynając od 15 woltów, a kończąc na śmiertelnej dawce 450 woltów. Choć w rzeczywistości żadne wstrząsy nie były podawane, a sam „uczeń” udawał ból i cierpienie.
Kwestie ucznia puszczane były z nagrania. Przy wyższej mocy uczeń komunikował chęć rezygnacji z badania, a nawet problemy sercowe. Uczestnicy badania pełniący rolę nauczyciela w takich sytuacjach komunikowali się z organizatorem badania, jednak ten zawsze ponaglał, by kontynuować badanie. Takich ponagleń było cztery i dopiero gdy uczestnik nie zastosował się do ostatniego z nich, badanie było przerywane.
Przed rozpoczęciem badania Milgram skonsultował się ze znajomymi psychologami i psychiatrami, by oszacowali wstępnie wyniki, jakie przyniesie jego eksperyment. Według nich zaledwie mały procent uczestników miał stosować się do poleceń zadawania większego bólu. Ponadto mieli to być jedynie socjopaci lub osoby z innymi zaburzeniami. Prawda okazała się o wiele bardziej ponura. W badaniu wzięło udział 40 osób i aż 26 z nich zgodziło się podać swoim "uczniom" śmiertelną dawkę 450 woltów.
Eksperyment Milgrama wywołał ogromne poruszenie w środowisku naukowym i poza nim. Jego wyniki sugerowały, że zdolność do posłuszeństwa wobec autorytetu jest tak silna, że wielu ludzi jest w stanie wyrządzić poważną krzywdę innym, jeśli są przekonani, że działają zgodnie z poleceniem osoby uważanej za autorytet. Krytycy eksperymentu wskazywali na etyczne problemy związane z jego przeprowadzeniem. Uczestnicy byli wprowadzani w błąd co do rzeczywistego celu badania i poddawani znacznemu stresowi, co rodziło pytania o granice etyczne w badaniach psychologicznych. Eksperyment Milgrama miał dalekosiężne konsekwencje dla psychologii i etyki badań. W odpowiedzi na kontrowersje wokół tego i podobnych badań wprowadzono surowsze zasady dotyczące uzyskiwania świadomej zgody uczestników oraz ochrony ich dobrostanu psychicznego.
Dwugłowy pies Diemichowa
Dziś transplantologia jest jedną z najbardziej poważanych dziedzin medycyny i jedną z najpotrzebniejszych. Czasem przeszczep jednego narządu może uratować komuś życie i zakończyć wszystkie problemy zdrowotne pacjenta. Rzadko jednak zastanawiamy się nad tym, jak wyglądały początki tej dziedziny. Jednym z pionierów transplantologii był rosyjski biolog i naukowiec Władimir Diemichow. Już w 1937 roku udało mu się stworzyć urządzenie będące w stanie podtrzymać krążenie psa, którego serce zostało usunięte.
W 1946 roku mężczyzna poszedł o krok dalej i przeprowadził na psach przeszczepy serca, płuc oraz jednoczesne przeszczepy kilku narządów. Był to prawdziwy przełom, gdyż nikt wcześniej z powodzeniem nie wykonał transplantacji doklatkowej u ssaków. Było to o tyle imponujące, że Diemichow nie korzystał z zewnętrznego płucoserca ani hipotermii. Zamiast tego polegał na szybkości przeprowadzania zabiegów.
Jednak jego apetyt pozostawał nienasycony. Naukowiec w 1945 roku zaprezentował światu swoje najbardziej kontrowersyjne dzieło: psa, do którego przyszył głowę i przednie łapy szczeniaka. Operacja polegała na przeszczepieniu górnej części ciała szczeniaka do ciała większego psa, co oznaczało połączenie dwóch układów krwionośnych. Głowa szczeniaka była zdolna do poruszania się, jedzenia i picia, chociaż nie miała pełnej autonomii i zależała od krążenia krwi większego psa.
Pomimo początkowej euforii wśród niektórych naukowców, eksperyment wywołał falę krytyki na całym świecie. Zwierzęta, które poddano tej operacji, nie przeżyły długo, a Diemichow dokonał wielu takich eksperymentów, za każdym razem osiągając jedynie tymczasowy sukces. Większość dwugłowych psów zmarła w ciągu kilku dni lub tygodni z powodu komplikacji, takich jak odrzucenie przeszczepionych tkanek lub infekcje.
Grafika: depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu