Felietony

Ej, uważaj! Nie potknij się o przewód od VR

Paweł Winiarski
Ej, uważaj! Nie potknij się o przewód od VR
Reklama

Wraz z nadchodzącymi urządzeniami do wirtualnej rzeczywistości powraca problem, o którym większość z nas już dawno zapomniała. Plączące się pod nogami...

Wraz z nadchodzącymi urządzeniami do wirtualnej rzeczywistości powraca problem, o którym większość z nas już dawno zapomniała. Plączące się pod nogami kable. Oczywiście nie jest to powód, by skreślać nową technologię. Będziemy się do niej niestety musieli przyzwyczaić.

Reklama

Przy okazji mojej niedawnej recenzji przewodowej myszy Roccata, w komentarzach pojawiło się ciekawe spostrzeżenie. „Pawle, ładny musisz mieć, za przeproszeniem, burdel na stanowisku pracy, że dwa razy w ciągu miesiąca udało ci się zrzucić na podłogę przewodową mysz ;)”. Bałagan na biurku nie ma z tym niestety nic wspólnego. Odzwyczajenie się od przewodowych urządzeń już niestety tak. Po kilku latach pracy z bezprzewodowymi myszami, jedyne co odpinam od komputera to zasilacz i dysk zewnętrzny. Gdzieś w głowie pojawiło się przekonanie, że to jedyne przewody podłączone do komputera i tylko na nie zwracam uwagę przenosząc urządzenie z miejsca na miejsce. Podobnie jak z padami do konsol. Nie pamiętam już żeby odkładać je na miejsce, nie zwracam uwagi osobom przechodzącym przez pokój. Nie ma przewodów, nie ma ryzyka zrzucenia konsoli na podłogę. Czemu o tym piszę?


Od kilku miesięcy z uśmiechem na ustach ochoczo testuję każde urządzenie do VR, jakie wpadnie mi w ręce. Jestem wirtualną rzeczywistością oczarowany i już planuję zakup większej zabawki do domu, czekam tylko na ceny o oficjalne daty premier. Gdybym na codzień używał jednego z nowych telefonów Samsunga, nie wahałbym się nad zakupem Gear VR, rozglądam się więc za czymś innym, choć mobilna rzeczywistość wirtualna kręci mnie zdecydowanie mniej. Przy każdej możliwej przygodzie ze stacjonarnym VR’em przeszkadza mi jednak jedna rzecz - przewody.

Przy okazji materiałów wideo o sprzętach HTC, Sony lub gogli Oculusa często zwracacie uwagę na przewody. I na pierwszy rzut oka wydaje się, że to kable od słuchawek - a te przecież można założyć bezprzewodowe. Sęk w tym, że zaraz obok „majta” się przewód łączący gogle z komputerem lub konsolą. Czasem grubszy, czasem cieńszy, ale jednak jest. W ferworze wirtualnych wyścigów, strzelanek, spacerów czy zwiedzania przestaje się zwracać na niego uwagę. Leży gdzieś na plecach, na klatce piersiowej i ramieniu, dynda się gdzieś obok - ale mózg jest tak zaaferowany nowymi wrażeniami, że przestaje go zauważać. I o ile podczas siedzenia nie jest to tak kłopotliwe, to w trakcie zabawy w produkcje wymagające stania i na przykład kucania (The London Heist na PS4) można się zwyczajnie przewrócić. A podczas siedzenia zaplątać i ściągnąć komputer lub konsolę na podłogę. Jakże wygodniej byłoby gdyby sprzęty tego typu nie miały przewodów. Niestety jeszcze długo sobie na to poczekamy. Swoją drogą - zauważyliście, że na zdjęciach promocyjnych sprzętów VR przewody są na ogół nieobecne, albo ładnie ukryte gdzieś za postacią lub puszczone pod długimi włosami?

To słowa Palmera Freemana Luckey’a, założyciela Oculus VR, twórcy Oculus Rift. Palmer dał do zrozumienia, że już od dawna biega wokół osób, które zakładają na głowę jego gogle i stara się tam manewrować przewodami, by nie wpływały one negatywne na wniknięcie do wirtualnych światów. Zwykły, szary człowiek nie będzie mial do tego ludzi. I niestety ma rację.


Dlatego też mam wrażenie, że przynajmniej na samym początku ludzie będą chętniej sięgać po sprzęty bezprzewodowe, czyli te przeznaczone dla smartfonów. Nie jest to oczywiście ten sam poziom wirtualnej rzeczywistości a i o wyborze zdecyduje przede wszystkim niższa cena. Ale kwestię przewodów trudno pominąć. Wracamy do poprzedniej epoki, choć od lat staramy się od kabli uwolnić - wspomnę chociażby o coraz popularniejszy ładowaniu bezprzewodowym czy podłączaniu się do sieci przez Wifi. Z kablami wiąże się też druga sprawa - mobilność urządzenia. Łatwiej zabrać ze sobą na przykład Gear VR niż Oculusa i komputer czy PSVR i konsolę. A odcinanie się od rzeczywistości może okazać się ciekawszym pomysłem jeśli zrobimy to w samolocie niż w zaciszu własnego domu.

Reklama

I żeby było jasne, nienawidzę kabli i gdybym mógł całkowicie wyrzucić je ze swojego życia, nie wahałbym się nawet chwili. Choć oczywiście miło wspominam dzieciństwo, kiedy czatowaliśmy pod skrzynkami przy blokach patrząc, aż elektryk skończy swoją pracę. Zawsze zostawiał na ziemi cienkie kolorowe kabelki, którymi wszyscy chętnie oplataliśmy szprychy w naszych rowerach.

główna grafika: Frustrated man lying down trying to figure out and sort computer cables z serwisu Shutterstock

Reklama

grafika: 23


Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama