Graliście kiedyś w gry komputerowe podczas lekcji? Ja miałem okazję jeszcze w latach 90. XX wieku - Diablo z kolegami to był dobry sposób na spędzenie...
Graliście kiedyś w gry komputerowe podczas lekcji? Ja miałem okazję jeszcze w latach 90. XX wieku - Diablo z kolegami to był dobry sposób na spędzenie informatyki. I nie trzeba było się z tym szczególnie kryć. Nauczyciel miał spokój, uczniowie nie musieli robić kartki świątecznej - wilk syty i owca cała. Nie oznacza to oczywiście, że takie granie miało jakąś zorganizowaną formę. To była zwyczajna naparzanka bez ładu i składu. W szkołach na Północy zamierzają takie naparzanki unormować i zrobić z tego osobny przedmiot. Świat się zmienia...
Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że e-sport zyskuje na popularności i znaczeniu. W podsumowaniu roku Grzegorz mówił o tym zjawisku, wspominał, że przybywa fanów, do branży zaczynają płynąć coraz większe pieniądze. Chcecie dowodów? Wybierzcie się za parę miesięcy do Katowic na imprezę IEM (w tekście umieszczam zdjęcia z tego wydarzenia). Można też wejść na Twitcha albo poczytać na temat tego biznesu. Gracze stają się idolami i zarabiają spore sumy, duże firmy chcą się tu reklamować, rośnie profesjonalizacja drużyn i całych zespołów, kibice wspierają ich nie tylko podczas wielkich imprez. Zestawienie zmian na przestrzeni kilku lat robi wrażenie. Gdybyśmy zestawili stan obecny z tym z czasów, gdy e-sport startował musielibyśmy stwierdzić, że dokonała się rewolucja. A czeka nas jeszcze dynamiczny wzrost.
Wprowadzanie gier komputerowych do szkół nie jest niczym nowym - wiecie pewnie, że np. Minecraft pojawia się w systemie edukacji od pewnego czasu. Można jednak pójść krok dalej i w Skandynawii zaczynają to robić. Media donoszą o norweskiej szkole, w której e-sport stanie się przedmiotem. Na razie dla chętnych i to wybranych (liczba miejsc ograniczona), ale z czasem projekt może być rozszerzany. Mówimy o jednej godzinie w miesiącu? Nie, o pięciu w tygodniu. Gdy chodziłem do szkoły, tyle poświęcano na naukę języka ojczystego czy obcego. Patrzymy na poważne eksperymentowanie z e-sportem.
Moje obawy wzbudził wątek dobierania zajęć, przeczytałem, że e-sport może się stać alternatywą dla wychowania fizycznego. To uznałbym za błąd. Nie mam nic przeciwko grom w szkole, lecz czym innym jest uzupełnianie, poszerzanie grafiku o ciekawe zajęcia, a czym innym wstawianie ich w miejsce tych dość istotnych. Uczniowie powinni uprawiać także tradycyjny sport, ruszać się - nie można od wczesnych lat uczyć ludzi, że siedzenie przy komputerze to jedyne słuszne rozwiązanie. Na szczęście twórcy nowego projektu to rozumieją. Pojawiają się informacje, że zajęcia będą tak przygotowane, by gracz rozwijał i umysł i ciało.
To ważne nawet z punktu widzenia samego gania. Jeśli ktoś chce brać udział w zawodach, zwłaszcza w dłuższym turnieju, musi być odpowiednio przygotowany fizycznie. Liczy się stan zdrowia, refleks, sprawność ruchowa. A to wszystko daje sport. Czytając o zawodowych drużynach e-sportowych niejednokrotnie trafiałem na wątki spędzania czasu na siłowni. To musi być uświadamiane uczniom. Jednocześnie nauczyciele chcą prowadzić zajęcia z tworzenia strategii, pracy zespołowej - brzmi naprawdę dobrze, te rzeczy mogą się przydać w dorosłym życiu, chociażby w budowaniu biznesu. Mógłbym dzisiaj postawić pieniądze na to, że te lekcje zaprocentują i przyniosą Norwegom zyski. Także w wymiarze finansowym.
Takie lekcje mogą też być dobrym systemem motywacji, swoistą marchewką: będziesz mógł zapisać się na zajęcia e-sportowe, ale wyniki z innych przedmiotów muszą być zadowalające. A do szkolnej reprezentacji nie dostaniesz się, jeśli jesteś dobry jedynie w Starcrafta. Myślicie, że to by nie podziałało? Gdyby e-sportowe lekcje były przygotowane profesjonalnie i uczniowie widzieliby w tym coś ciekawego, to spora część z nich chciałaby w tym uczestniczyć i wzięłaby się do pracy, by znaleźć się w tej grupie. Może jestem w błędzie, ale na tzw. trudną młodzież mogłoby to podziałać lepiej niż groźba usunięcia ze szkoły...
Doniesienia o inicjatywach tego typu płyną z Norwegii, takie rzeczy dzieją się ponoć w Szwecji. Możliwe, że w innych krajach jest podobnie (w Azji to pewnie nie jet nowość). Ciekawe, ile wody musi upłynąć w Wiśle, by i u nas zaczęto przynajmniej rozważać pomysł wprowadzenia takich zajęć do szkół? Najpierw musielibyśmy chyba zmierzyć się z pewnym demonem, przekonaniem, że gry komputerowe to wytwór szatana i prosta droga do więzienia. Podejrzewam, że wiecie o czym mówię. Potem może zaczniemy rozmawiać poważnie o e-sporcie w szkołach. W innych krajach będzie to już standard...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu