Rano pisałem o taniejącym smartfonie YotaPhone pierwszej generacji, który musi zniknąć z magazynów przed wprowadzeniem do sprzedaży "dwójki". Standard...
Rano pisałem o taniejącym smartfonie YotaPhone pierwszej generacji, który musi zniknąć z magazynów przed wprowadzeniem do sprzedaży "dwójki". Standardowy zabieg stosowany przez innych producentów, nie tylko z tej branży. W podobnym kierunku poszła fińska Jolla, ale w ich przypadku sprawa jest bardziej skomplikowana i może zastanawiać. Wykonali właściwy ruch, lecz tylko na chwilę. Błąd.
Pod koniec poprzedniego tygodnia informowałem, że Jolla odniosła spory sukces w serwisie finansowania społecznościowego Indiegogo. Ich projekt tabletu został bardzo szybko sfinansowany, za kilka miesięcy przekonamy się, czy producent dostarczy na rynek tablet godny uwagi. W ramach podziękowania za wsparcie firma obniżyła cenę urządzenia, które jest już w sprzedaży: smartfonu Jolla. Spadła z 349 euro do 249 euro. Spora obniżka, zapewne ucieszą się osoby, które zastanawiały się nad kupnem tego modelu. Jednak kilka rzeczy w tej promocji zastanawia.
Promocja została ogłoszona parę dni temu i nie ma charakteru stałej obniżki - przecena potrwa do 25 listopada lub do wyczerpania zapasów. Podejrzewam, że taki ruch ma na celu zachęcenie ludzi do szybkiego podjęcia decyzji: wiedzą, iż "prezent" zaraz zniknie, więc zamówią sprzęt, nim wyparuje partia objęta promocją. I niby wszystko fajnie, ale zastanawiam się, co potem? Jolla wróci do ceny 349 euro? Za smartfon, który pod względem specyfikacji odbiega od urządzeń konkurencji i przez niektórych jest już uznawany za przestarzały model?
Rozumiem, że nie mówimy o telefonie pożądanym przez masy, lecz skierowanym do konkretnej grupy użytkowników, dobrze odnajdujących się w branży mobilnej, szukających nowinek i lubiących eksperymenty. Nie chciałbym tu użyć słowa geek, ale typowy użytkownik smartfonu nie zajrzy na stronę firmy Jolla, bo nawet nie wie, że takowa istnieje. Istnieje wąska grupa odbiorców, ale nawet dla nich cena jest wysoka. W przypadku tabletu producent zaproponował całkiem rozsądną cenę, a telefon jak był drogi, tak będzie nadal. Finowie utrudniają sobie sprzedaż.
Trudno stwierdzić, czy po wygaśnięciu promocji cena wróci do poziomu blisko 350 euro. Nawet, jeśli będzie to 300 euro, to ofertę ciężko uznać za okazję jakich mało - 250 euro wydaje się tu naprawdę sensownym rozwiązaniem. Jolla zapewne obniży cenę smartfonu, gdy wprowadzi do sprzedaży jego następcę, ale nie wiadomo do końca kiedy to nastąpi. Na dobrą sprawę już powinno. Póki co poczynania fińskiej firmy trudno mi uznać za świetny sposób na dodatkowe nakręcenie zainteresowania swoją ofertą i właściwe rozegranie sukcesu tabletu, o którym zrobiło się naprawdę glośno. Wykonano krok do przodu, a jednocześnie zapowiedziano, że to chwilowe i nastąpi powrót na stare pozycje. Skoro jednak uważają, że to wyjdzie im na dobre...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu