Internet

Dziennikarze z Familiady mają pecha - Internet nie zapomina

Maciej Sikorski
Dziennikarze z Familiady mają pecha - Internet nie zapomina
65

Widzieliście już "dziennikarzy z Familiady"? Pewnie spora część Czytelników miała tę (nie)przyjemność. Krótkie filmy, które wprawiają w osłupienie. Z jednej strony śmieszne, z drugiej tragiczne. I to na różnych płaszczyznach. Jedną z nich jest kabała w jaką pakują się ludzie, a z której nie ma uciec...

Widzieliście już "dziennikarzy z Familiady"? Pewnie spora część Czytelników miała tę (nie)przyjemność. Krótkie filmy, które wprawiają w osłupienie. Z jednej strony śmieszne, z drugiej tragiczne. I to na różnych płaszczyznach. Jedną z nich jest kabała w jaką pakują się ludzie, a z której nie ma ucieczki. Bo Internet nie zapomina...

Na początek filmy - może ktoś jeszcze nie widział:

Wrzucam nie po to, by naigrywać się z ludzkiej niewiedzy, ale by pokazać, o co chodzi i ukrócić takie pytania. Chociaż z drugiej strony - dlaczego miałbym kryć uczestników Familiady? Przecież zrobili z siebie pośmiewisko na własne życzenie. Jeśli wiem, że moja wiedza jest... że po prostu jej nie ma, to siedzę w domu i się nie wychylam. Skoro jednak ktoś idzie do telewizyjnego show, żeby błysnąć, to powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji wpadki. Te będą bolesne i długofalowe.

W czasach przed Internetem, gdy dominowała prasa i telewizja, również przytrafiały się ludziom wpadki w programach typu Familiada. Pewnie zostało tam powiedzianych sporo głupot i ludzie mieli ubaw w domu przy niedzielnym obiedzie. Ale czy ktoś o tym dzisiaj pamięta? Może osoby, które palnęły coś bez sensu - starają się zapomnieć, lecz wspomnienia wracają. Może jeszcze ich rodziny i znajomi z pracy. O ile ktoś od dwudziestu lat nie zmieniał pracy. Zmierzam do tego, że takie telewizyjne frykasy były jednorazowymi strzałami, mogły jeszcze bawić, gdy puszczano powtórki. Potem jednak trafiały w niebyt. Może są utrwalone w telewizyjnym archiwum, ale to jest poza oczami i uszami milionów rodaków.

Internet sporo zmienił pod tym względem: palniesz coś w telewizji, radio czy w samej Sieci i szybko stajesz się gwiazdą mediów społecznościowych, internetowych tabloidów, serwisów z głupotami wszelakimi. Słowo gwiazda powinno być przy tym okraszone cudzysłowem, bo z człowieka robi się raczej cyrkową małpkę. I wozi się ją po zakamarkach Internetu - użytkownicy powinni się nią nacieszyć. Gdy przedstawienie się kończy i pojawia się nowa małpka, ta stara może odetchnąć z ulgą? Nie. Za jakiś czas jej popularność powróci. Albo w jakiejś kompilacji albo w ramach przypomnienia kogoś głupiego/śmiesznego, bo akurat nic ciekawego się nie dzieje. Imprezy z YouTubem nadal będą ją wyciągać na pierwszy plan, kolejne roczniki trafiające do Sieci zobaczą, co działo się wcześniej. Lekko nie jest, a przy tym nie ma szans na wymazanie swoje wpadki z cyfrowej rzeczywistości - ona tu już zostanie.

Czy to atak na tłuszczę, która męczy ową małpkę? Bynajmniej. Sam oglądam takie filmy i do dzisiaj zaczynam się uśmiechać, gdy przypomnę sobie odpowiedzi na pytanie o więcej niż jedno zwierzę. Nie chodzi mi wcale o to, że nie można pożartować z kogoś, kto postanowił błysnąć w tv, ale okazało się, że błyszczeć nie ma za bardzo czym i godna odnotowania była jedynie owa pustka. Chcę po prostu zauważyć, iż żyjemy w czasach, gdy dane nie znikają, nie ulegają przedawnieniu, gdy nie można się ich pozbyć niszcząc kopie - to walka z wiatrakami. Internet nie zapomina i naraża na śmieszność zdecydowanie bardziej niż tradycyjne media. Warto o tym pamiętać i unikać sytuacji, gdy owa śmieszność może szybko wypłynąć. Chyba, że ktoś ma twardą skórę i za wszelką cenę chce zdobyć popularność w Sieci. Na to już nie ma rady...

PS To na pewno jest prawdziwy urywek Familiady? Nadal biorę pod uwagę, że oglądam jakąś ściemę

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

YouTubeInternethot