Jeszcze dzisiaj rano na pytanie o to czy podaję swoje hasła innym ludziom, odpowiedziałbym, że nie. Zakładam, że spora część z Was udzieliłaby negatywnej odpowiedzi. Ja byłem w błędzie, Wy pewnie też. Bo okazuje się, iż haseł nie strzeżemy niczym oka w głowie - niektóre udostępniamy dość szybko, czasem szerszej grupie osób. Nie dostrzegamy w tym zagrożenia. Taki ruch jest jednak otwarciem pewnej furtki i narażeniem się na niebezpieczeństwo. Brzmi słabo, a będzie coraz gorzej...
Dzielimy się hasłami z innymi ludźmi. To niebezpieczne, ale jak tu odmówić koledze...
Badania zespołu stojącego za aplikacją LastPass przynoszą ciekawe wnioski. Okazuje się, ze 95% Amerykanów dzieli się hasłami z rodziną i znajomymi. To może być zdecydowanie więcej niż jedno hasło, więc sprawa robi się jeszcze ciekawsza. Co prawda mowa o Amerykanach, ale nie podejrzewam, by u nas wynik był zdecydowanie niższy. Dlaczego? Ze względu na rodzaje haseł, którymi się dzielimy - czasem nie zwracamy na to nawet uwagi. Gdy ktoś przychodzi do naszego domu i pyta o hasło do Wi-Fi, to się nim dzielimy. I już zasilamy listę ludzi, którzy udostępniają swoje hasło.
Na Wi-Fi sprawa się nie kończy. Weźmy serwisy streamingowe, serwisy VoD, sklepy internetowe, strony zawierające płatne artykuły - a to przecież czubek góry lodowej. Coraz więcej usług, coraz więcej sfer naszego życia ma związek z jakimś hasłem. I niech teraz rękę podniosą ci, którzy ani razu nie podali komuś hasła. Zresztą, po przeczytaniu tego tekstu i zastanowieniu się nad tą sprawą, przecież nie przestaniecie tego robić. Jeżeli krewniak czy dobry znajomy poprosi o pomoc i np. dostęp do jakiegoś serwisu, to pomożecie. Ja pewnie nie powiem "nie".
Problem moglibyśmy zlekceważyć - bo co to za zagrożenie, gdy podam komuś hasło do mało znaczącej strony? Tu jednak pojawia się inny kłopot: mnóstwo ludzi używa tego samego hasła do odblokowywania przeróżnych usług. Jeżeli taka osoba poda swoje hasło, to na dobrą sprawę daje uniwersalny klucz. Ale znowu: to nie problem, bo ufam tym ludziom. Sęk w tym, że w przyszłości może się to zmienić, a nawet jeśli się nie zmieni, to znajomy czy krewniak może być mniej uważny czy przezorny i hasło przestanie u niego być bezpieczne. A to oznacza kłopoty. Dla nas.
Wielu Czytelników stwierdzi pewnie, że to "oczywiste oczywistości" - trzeba jednak pamiętać, że zdecydowana większość ludzi nie przykłada do tego tematu większej wagi. Nie pozwoliliby zbyt wielu osobom pogrzebać w swoim komputerze czy szufladzie biurka bezpośrednio, ale z Wi-Fi nie mają już tego problemu. Uświadamianie społeczeństwa, jeśli będzie postępować, to raczej za sprawą wpadek i srogich lekcji. Spory odsetek społeczeństwa pewnie i z tej nauki nie wyciągnie wniosków. A sprawa jest o tyle ważna i ciekawa, że haseł w naszym życiu będzie przybywać...
Będzie przybywać haseł, będzie przybywać alternatywnych zabezpieczeń (wystarczy wspomnieć różne rozwiązania biometryczne), ale i osób, które spróbują je złamać, by przejąć dane. Wielki, lukratywny biznes. A w tym wszystkim miliardy użytkowników, którzy mogą stanąć przed istotnym dylematem: podać hasło czy powiedzieć, że dba się o bezpieczeństwo? Przecież to brzmi już jak krok w stronę paranoi. Tymczasem nasze dane i tak mogą wypłynąć, bo nawet jeśli my zachowamy środki ostrożności, to druga strona (firma, urząd), może zaliczyć wpadkę. Nie ma lekko.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu