Felietony

Dziecko w świecie nowych technologii nie błądzi jak we mgle

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

Reklama

Przykład z mojej rodziny. Mój siedmioletni wówczas siostrzeniec został przez siostrę ponaglony do spania. Ten jednak przypomniał sobie codzienny rytua...

Przykład z mojej rodziny. Mój siedmioletni wówczas siostrzeniec został przez siostrę ponaglony do spania. Ten jednak przypomniał sobie codzienny rytuał, który w jego osobistym grafiku nazywał się „bajka”. Jako, że akurat wizytowałem u nich, młodzieniec zarządził, że zostanę do odprawienia tego rytuału zaproszony jako gość specjalny.

Reklama

Będąc już w dziecięcym pokoju, pchnięty przyzwyczajeniem skierowałem się do biblioteczki wypełnionej rycerskimi opowieściami, bajkami-klasykami, książkami o piłce nożnej, którą synek mojej siostry jest zafascynowany. Moja szczęka niemal nie potoczyła się efektownie pod łóżko, kiedy spostrzegłem się, że „bajka” w mniemaniu mojego siostrzeńca to nie jest tradycyjne czytanie książki przed snem, a wspólne zasiadanie przed ekranem iPhone’a 4 i oglądanie wybranej przez berbecia bajki.

Kiedy wyszedłem z pokoju mojego „największego kumpla w rodzinie”, przez dłuższy czas nie wiedziałem, czym zapchać dziurę w moich myślach, która została wyrwana przez tę sytuację. W sumie mogłem się tego spodziewać, bo pamiętam jeszcze co nieco ze swoich młodych lat. Bardzo lubiłem naprawiać z tatą różne rzeczy w domu, które z powodu intensywnej eksploatacji lubiły odmówić posłuszeństwa. W pamięci mocno mi utkwił drewniany stół w kuchni, późne lata 90-te i tata z dwudniowym zarostem, czyszczący głowicę i smarujący ruchome elementy w magnetowidzie. Zafascynowany superbohaterem w osobie mojego ojca, który przecież jest taki zdolny i sam naprawia tak skomplikowane rzeczy – postanowiłem pójść w jego ślady i naprawić stare radio Unitry. W konspiracji wyniosłem narzędzia do swojego pokoju, poczekałem na dogodny moment i skradłem też radio, które odbierało programy tak, jakby ono samo wiedziało lepiej, kiedy chcemy z niego korzystać. Rozkręcić się udało, skręcić już nie bardzo. Jako, że pod wpływem moich karkołomnych napraw kilka małych części gdzieś się bezpowrotnie zapodziało, radio już nie zagrało w ogóle. A ja dostałem szlaban na narzędzia taty.

Przypominając sobie siebie z tamtych lat widziałem małego Jakuba – zapatrzonego w ekran komputera marki Schneider, zafascynowanego pierwszym kontaktem z Internetem, grającego w pierwszą cześć Unreal, łamiącego na czole dżojstiki od Pegasusa… tyle, że obecnie dzieci mają do czynienia z dużo bardziej zaawansowaną technologią, jest ona dużo bardziej dostępna i żyją z nią na co dzień.

Najbardziej uderzyło mnie to, że mój siedmioletni siostrzeniec nie dość, że dał sobie radę z takim urządzeniem, to jeszcze dokonał wyboru między telewizją, a wideo w Internecie. I oczywiście, wygrało to, co jest bardziej atrakcyjne. Stacje telewizyjne nie mają zbyt bogatej i przyciągającej oferty wieczorynek dla milusińskich, toteż mały i rezolutny berbeć stanie przed oczywistym wyborem, jakim jest wybranie swojej ulubionej bajki w Sieci, z uwzględnieniem choćby ulubionego odcinka.

Skoro przy mojej rodzinie jesteśmy – mam także drugiego siostrzeńca. Siostra to kobieta, której zazdroszczę umiejętności planowania, cierpliwości i „ręki do dzieci”. Dziesięciomiesięczny chłopczyk przypatrywał się swoim zdjęciom zrobionym przez kolejne urządzenie z jabłuszkiem w rodzinie – tym razem należące do siostry. Za głowę się złapałem, gdy bobas wyciągnął rączkę w kierunku smartfona i niezbyt zgrabnym jeszcze ruchem rączki… kilka razy przesunął zdjęcia w galerii, zaśmiał się i zrobił to jeszcze kilka razy. Tak, dziesięciomiesięczny facet już skojarzył, że mama w taki sposób obsługuje swojego smartfona i on zrobił to samo.

Takich przykładów jest dużo, dużo więcej. Starszy synek siostry, ten od bajki na smartfonie to jeden z lepszych przeciwników w fifie, jakich dane mi było poznać. Oprócz doskonałej znajomości taktyk, nazwisk piłkarzy, wieści ze świata piłki, jest także doskonałym graczem, który zaskakuje naprawdę genialnymi podaniami i wykończeniem niektórych stałych fragmentów gry. Ponadto, swobodnie ściąga aplikacje z App Store (oczywiście, te, które pasują do jego wieku), przegląda wyniki meczów na Livescore – młody i aktywny użytkownik technologii mobilnych.

Dobrze jednak, że stoją za tym pewne ograniczenia, których gwarantem jest moja siostra. iPhone to w rękach młodzieńca dobro, które jest mocno kontrolowane, na grę na Xboksie przewidziana jest godzina dziennie i także treści oglądane przez niego są sprawdzane. Nie jest tak zatem, że siostrzeniec cały czas siedzi zahipnotyzowany przed ekranem telewizora, czy smartfona (chociaż bardzo by chciał).

Reklama

Nawet woda w odpowiedniej ilości jest toksyczna

Technologie dzieciom trzeba odpowiednio dawkować. To, co dzieje się na ekranie komputera, smartfona, tabletu, czy telewizora jest bardzo atrakcyjne dla dzieci – dostarcza wielu bodźców naraz, jest dla nich interesujące i skupia praktycznie całą uwagę. Problemem nie tylko jest to, ile czasu dziecko spędza z nowymi technologiami, ale także i to, co dzięki nim może znaleźć. A jak wiadomo, Internet oprócz masy ciekawych rzeczy oferuje także mnóstwo tych, których siedzi z pewnością nie powinny oglądać.

Nie warto także działać w drugą stronę – absolutnie dziecku zabraniać dostępu do nowych technologii. To rzeczy, które będą towarzyszyć małemu człowiekowi przez całe życie i zaznajomienie się z nimi to po prostu mus. O ile nowinki w życiu dziecka nie znajdą się w centrum, wszystko jest w porządku. Malec musi wiedzieć, że coś takiego istnieje, co dzięki temu można zrobić, jak się tym posługiwać i także – jak tego używać do nauki, czy twórczej rozrywki.

Reklama

Korzyści z wdrażania dziecka w nowe technologie jest wiele

Zapewne większość z Was pamięta jeszcze granie w niespolonizowane gry. Przejście niektórych poziomów wymagało od nas zapoznania się ze wskazówkami zawartymi w dialogach. To motywowało nas do odkrywania znaczeń niektórych słów i tym samym przyswajaliśmy sobie obcy język (głównie angielski). I podobnie było u mnie, w czwartej klasie zostałem złapany na poprawnym użyciu w wypracowaniu czasu, którego na pewno nie mogłem się jeszcze nauczyć w szkole. Mimo nieznajomości regułek, definicji, które zawsze się wykłada przy okazji poznawania nowego czasu, bazowałem na samym obcowaniu z konstrukcją zdania. Oprócz tego, dzieci mogą za pomocą przeznaczonych do tego aplikacji uczyć się pisać, czytać, rozwijać swoje umiejętności plastyczne, stymulować myślenie syntetyczne i analityczne… to tylko kilka zalet, które przytoczyła mi siostra, która jest pedagogiem. W każdym razie jest tego mnóstwo.

Już wiem, jakie prezenty kupię swoim siostrzeńcom przy najbliższej okazji

Młodszy, gdy już będzie nieco bardziej przygotowany na obsługę małego tabletu – otrzyma ode mnie taniego 7-calowca, którego odpowiednio przygotuję. Zastanawiam się nad czymś do 300 złotych (nie mam nic konkretnego na myśli na razie), czego nie będzie jakoś specjalnie szkoda, jak się zniszczy. Mimo tego, dla spokojności swojego ducha zainwestuję w odporne etui, które przynajmniej odrobinę ochroni urządzenie przed niespodziewanym kontaktem z podłogą. Ponadto, przegrzebałem już Google Play w poszukiwaniu jakiegoś atrakcyjnego dla dzieci rozwiązania, które „odgórnie” wspomogłoby mój plan.

Wybór padł na Kid’s Shell dla Androida, dzięki któremu możemy przygotować tablet do obsługi przez dziecko. Aplikacja nie ingeruje w sposób, w jaki korzysta się z urządzenia (mijałoby się to nieco z celem), lecz blokuje dostęp do niektórych opcji i pozwala tylko na to, co przewidział rodzic. Myślę, że warto będzie zainwestować w wersję Pro tej aplikacji, która pozwoli też na wprowadzenie ograniczeń czasowych i blokowanie połączeń z Internetem.

Natomiast większy z pewnością otrzyma ode mnie jakąś grę na Xbox One (spryciarz już miał wcześniej odłożone pieniądze na konsolę i odgraża się, że ją kupi – i dobrze!). Patrząc na jego zainteresowania i umiłowanie do aktywności fizycznej, na pewno będzie to jakiś tytuł obsługujący Kinecta.

Foto Father and son with a smartphone via Shutterstock.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama