Film Guy'a Ritchiego "Dżentelmeni" był niezwykle miłą niespodzianką. Porwał humorem, akcją, ciekawą historią i kreacjami aktorskimi. Serialowy spin-off dla Netfliksa jest nieco, a miejscami totalnie inny.
Pierwsze sceny filmu "Dżentelmeni" wciągają na maksa. Intrygujące postacie, tajemnicza muzyka, brytyjskie akcenty i specyficzna stylistyka. Nie sposób oderwać się od ekranu, tym bardziej, że już na wstępie widzimy, że komuś stanie się poważna krzywda. Guy Ritchie miewa słabsze i lepsze projekty, ale tym razem zdołał nakręcić spójny, zbalansowany i niezwykle rozrywkowy film, do którego można wracać bez końca. Jak się okazuje, pomysł na świat tajemnego imperium narkotykowego na wyspach brytyjskich był większy niż ten jeden film.
Nie będę ukrywał, że bardzo chętnie wracałem do tego uniwersum. Od momentu zakończenia pierwszego seansu "Dżentelmenów" w kinie zastanawiałem się, czy istnieje szansa na kontynuację. Wykreowanie nowych problemów dla postaci, które przeżyły nie byłoby raczej trudnym zadaniem, ale nie wiadomo, czy udałoby się powtórzyć taki sukces. Czy w sequelu byłaby ta sama iskierka, która uczyniła pierwotny pomysł tak udanym. Z tego powodu odejście od znanych nam postaci i skupienie się na innych uznaję za delikatny unik, choć z drugiej strony wprowadzenie ich do tego świata i wzbudzenie u nas sympatii było chyba nawet trudniejszym zadaniem, aniżeli opowiadanie dalszych losów ulubieńców wszystkich.
Dżentelmeni serial na Netflix - recenzja
Historia serialowych "Dżentelmenów" rozpoczyna się od zapoznania z Eddiem Halsteadem (Theo James), który znajduje się na misji militarnej. Tam docierają do niego wieści o słabej kondycji ojca, dlatego wraca do rodzinnego domu. Na miejscu są już jego starszy brat i młodsza siostra. Po śmierci lorda odczytany zostaje testament, wobec którego rodzinny majątek i tytuł przechodzi na młodszego syna, co jest nie lada precedensem (pierwszy raz w 600-letniej historii rodu). To wtedy Eddie dowiaduje się, że jego barki spadło coś więcej, niż tylko rodzinny dorobek. Przejmuje także interesy ojca, które prowadzone są w podziemiach posesji.
Nie wszyscy są zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Frustracja starszego brata Freddy'ego (Daniel Ings) przejmuje nad nim kontrolę, zaś pośredniczka w interesach Susie Glass (Kaya Scodelario) nie chce przyjąć do wiadomości wypowiedzenia umowy przez Eddiego. Książę nie wie, w co się pakuje, gdy postanawia uciąć wszelkie kontakty z półświatkiem. Jak możecie się domyślać, im mocniej próbuje się wyrwać, tym pętla na jego szyi coraz bardziej się zaciska.
Czy serial jest lepszy od filmu?
Tempo serialu jest odmienne, od tego, co widzieliśmy w filmie. Dzięki ośmiu odcinkom twórcy mogli na spokojnie wprowadzić widza w ten świat, wyjaśnić nieco więcej niż w pełnometrażówce i choć jest to zaleta serialu, to jednocześnie trudno nie odnieść wrażenia, że próg wejścia w tę historię jest nieco większy. Zanim cokolwiek zacznie się "dziać", mija kilkadziesiąt minut, dlatego najbardziej niecierpliwi widzowie mogą nie dotrwać do tego momentu. Ci, którzy z serialem zostaną, będą sowicie wynagrodzeni.
"Dżentelmeni" w formie serialu na Netflix nie mogą poszczycić się tą samą klasą, elegancją i sznytem, co film. Przez cały czas miałem wrażenie, że nie został on tak samo dopieszczony (szczególnie pod względem muzycznym), ale z drugiej strony inna forma pozwala mu rozwinąć skrzydła ze strony fabularnej, ponieważ i tym razem dostajemy dość skomplikowaną opowieść, liczne zwroty akcji i mnóstwo rozrywki przed ekranem.
W swojej roli Theo James początkowo w ogóle do mnie nie trafiał, ale wraz z upływem czasu podobał mi się coraz bardziej. Świetnie odnajduje się przed kamerą jako młody książę gotowy zrobić wszystko, by osiągnąć swój cel, natomiast Daniel Ings jako Freddy wydaje się być urodzony do tego typu występów. Niektórzy będą mogli być delikatnie rozczarowani niewykorzystanym potencjałem talentu Vinniego Jonesa i gdyby powstał 2. sezon, to zdecydowanie chciałbym, by jego Geoff stał się jedną z centralnych postaci.Serial Dżentelmeni - czy warto oglądać?
Guy Ritchie wyreżyserował dwa pierwsze odcinki, by później przekazać pałeczkę innym twórcom. Czy to widać? Być może niezwykle czujne oko wychwyci pewne niuanse, które zanikają wraz z odejściem reżysera, ale stylistyka i forma serialu narzucone przez niego na początku historii są zachowane przez pozostałą część sezonu. To nadal dobrze wyważona produkcja łącząca wątki dramatyczne z komediowymi, dzięki czemu zakres emocji podczas seansu jest dość szeroki.
Dzięki temu "Dżentelmenów" na Netflix ogląda się znakomicie i serial powinien trafić do wszystkich. Osiem odcinków przemija bardzo szybko, w świetnej atmosferze, choć nie mogę pozbyć się wrażenia, że całość realizacyjnie jest o jeden szczebelek niżej od filmu. Jeśli kolejne sezony lub seriale w tym świecie będą jednak choć tak dobre, jak ten, to nie mamy jednak na co narzekać.
Serial "Dżentelmeni" od dzisiaj na Netflix.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu