Motoryzacja

Tesla przesadzi i stworzy niepotrzebne pojazdy? Ryzyko istnieje, ale...

Maciej Sikorski
Tesla przesadzi i stworzy niepotrzebne pojazdy? Ryzyko istnieje, ale...
Reklama

Za kilka lat powinniśmy poznać nowe pojazdy Tesli. Nie będą to jednak samochody osobowe, z którymi obecnie kojarzony jest producent, lecz znacznie większe maszyny. Firma poinformowała o tym w ramach prezentacji Master Plan, Part Deux - notki na blogu, w której przedstawiono strategię rozwoju. Dorzucenie do portfolio nowych produktów to zaledwie jeden z kilku jej punktów, niekoniecznie najciekawszy, ale możliwe, że stanowiący największe wyzwanie. Nie brakuje pytań o to, czy firma powinna zmierzać w tym kierunku i wątpliwości, czy sukces z segmentu osobówek uda się powtórzyć w większej kategorii wagowej.

Pojazdy Tesli kojarzą się dzisiaj z elegancją, nowoczesnością, relatywnie wysoką ceną i oddaną grupą klientów. Istnieją czynniki, które zdecydowanie wyróżniają tego producenta na tle konkurencji. Może i odstaje od nich pod względem liczby wyprodukowanych i sprzedanych aut, ale jednocześnie przewyższa konkurencję na polu medialnego szumu, efektu wow i nadziei wiązanych z rozwojem motoryzacji. Nie może dziwić, że ważne wydarzenia w rozwoju tego gracza stają się tematem szerokiej dyskusji. Dotyczy ona m.in. tego, czy Tesla powinna się pakować w tworzenie autobusów i ciężarówek. To, że firmie idzie dobrze z samochodami osobowymi (niektórzy nie zgodzą się z tym stwierdzeniem), nie oznacza z automatu, że uda się w przypadku większych maszyn. Uzasadnione wątpliwości?

Reklama

Kto kupi elektrycznego pickupa?

Do tematu wracam z powodu tekstu, w którym autor pisze o trzech samochodach Tesli, których nikt nie będzie chciał. Chodzi o pickupa, autobus i ciężarówkę. Skąd ten sceptycyzm? Wypada zacząć od obecnej oferty i jej odbiorców. Ci ostatni to specyficzna grupa, która stawia na nowoczesność, chce należeć do elitarnego (póki co) klubu, możliwe, że lubi się wyróżniać i nie cierpi na brak gotówki. Pojazdy Tesli do najdroższych nie należą, ale też trudno je uznać za auta na każdą kieszeń. Tych maszyn nie kupuje się tylko po to, by nimi jeździć: to ma być zabawa i komunikat dla społeczeństwa, czasem podświadomy. Czy tymi samymi "potrzebami" będą się kierować nabywcy większych pojazdów?

Mało prawdopodobne. W przypadku większych samochodów będą się liczyć osiągi, możliwości, awaryjność, cena, koszty utrzymania. Firma nie zakupi floty elektrycznych ciężarówek tylko dlatego, że są jeżdżącymi komputerami i mają "gorące" logo. Im musi się to opłacać, muszą widzieć sens. A jaki może być sens w kupowaniu ciężarówki z napędem elektrycznym, której akumulatory trzeba będzie ładować co kilkaset kilometrów? Spore wyzwanie, nad którym pracują już niektóre firmy - niedawno pisałem o eksperymentach z dużymi elektrykami, które korzystałyby z trakcji podczas jazdy autostradą. Tesla raczej nie pójdzie w tym kierunku, nadal będzie dopracowywać baterie. I musi na tym polu bardzo poważnie poprawić wyniki, jeśli poważnie myśli o sukcesie w tym biznesie.

Podobnie sprawa wygląda z pickupem, typem auta, które popularnością cieszy się przede wszystkim w USA. Tam sieć stacji szybkiego ładowania może się prężnie rozwijać, ale czy kierowcy przyzwyczajeni do pojazdów np. Forda dorzucą spore pieniądze do wersji elektrycznej tego samochodu, czy będą zainteresowani funkcjami, które zaserwują im Elon Musk i spółka? To raczej konserwatywna grupa odbiorców, która spojrzy z przymrużeniem oka na wszechobecną elektronikę. Nie ulega wątpliwości, że pojazdy Tesli musiałyby sprostać ich oczekiwaniom i potrzebna byłaby tu inna strategia rozwoju linii, trafiania do klienta.

Najmniej bałbym się o autobusy. Zwłaszcza, gdy staną się autonomiczne. Eksperymenty z takimi maszynami trwają już i w Europie i w Azji, zainteresowanie nimi będzie rosnąć, a Tesla może się wstrzelić w odpowiednim momencie w ewentualny boom. Im więcej będzie się mówić o smogu w miastach, o potrzebie zwiększania roli transportu publicznego, zwłaszcza niskoemisyjnego, tym większa szansa na to, że po prezentacji rozwiniętego elektrycznego autobusu, do Tesli popłyną zamówienia. Tu sprawy wyglądają inaczej niż w przypadku ciężarówek i pickupów - sporo do powiedzenia będą mieli urzędnicy, a na nich Musk może zrobić ogromne wrażenie.

Nowe pojazdy Tesli to zbyt wiele?

Podejmując się tego wyzwania, Tesla wykonuje ryzykowny krok. Nie należy jednak zakładać, że firma będzie chciała przenieść ten sam model rozwoju z segmentu osobówek do kategorii większych pojazdów. W firmie z pewnością zdają sobie sprawę z tego, że zmieniają się wytyczne, cele, a zatem i reguły gry. Wiedzą, że nie przyciągną kierowców pickupów czy ciężarówek logo oraz oszałamiającym przyspieszeniem, które robi furorę w YT. Możliwe jednak, że w zanadrzu mają już bonusy, którymi zaskoczą branżę - nie byłbym zdziwiony. Jednocześnie nie zakładam, że zobaczymy te pojazdy szybko. Niewykluczone, że firma je zaprezentuje, przynajmniej w wersji prototypowej w ciągu kilku kwartałów, lecz na rynek maszyny nie trafią prędko. Najpierw gracz musi sobie poradzić z osobówkami. I tu dostrzegam największy problem.

Nie jest tajemnicą, że Tesla póki co cierpi na kłopoty z produkcją, nie nadąża ona za zamówieniami, jest droga i funkcjonuje w niewielkiej skali. Niby ulega to poprawie, ale sprawa przeciąga się w czasie. Zrobiłoby się niebezpiecznie, gdyby korporacja postanowiła do tego wszystkiego dorzucić kilka nowych typów samochodów. Te nowe pojazdy Tesli przygniotłyby i tak zasapaną firmę. Musk może i jest geniuszem, wizjonerem, jak opisują go niektórzy, lecz czasem odnoszę wrażenie, że chce złapać za ogon zbyt wiele srok, a to może być niebezpieczne. Pojawiają się opóźnienia i problemy, z którymi trzeba walczyć. Ryzyko spore. Jak już jedna pisałem: wierzę, że dadzą radę i znowu wydarzy się coś ciekawego.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama