Apex Legends był jedną z większych niespodzianek tego roku. Mało kto w ogóle wiedział, że taka gra jest przygotowywana, a premiera została połączona z jego zapowiedzią. Pisano o niej wszędzie. Zarówno na serwisach, które zajmują się rozrywką elektroniczną, jak i na tych publikujących materiały o zupełnie innej tematyce. Battle Royale w wykonaniu Respawn Entertainment był na ustach milionów z całego świata. Potem emocje nieco opadły i pojawił się pierwszy sezon. Niestety, ten nie został zbyt przychylnie przyjęty przez graczy. Społeczność oczekiwała czegoś “lepszego”. Pewnie część z Was sądziła, że Apex najlepsze ma już za sobą, a tak naprawdę, to dopiero się rozgrzewa. Całkiem niedawno gra została wzbogacona o kilka elementów i mówiąc szczerze, nie mogę się od niej oderwać. Tak dobrze, nie było nawet w dniu premiery.
Szybko, dynamicznie i widowiskowo
Dzieło Respawn mocno zaskoczyło mnie przy pierwszym kontakcie. Przyzwyczajony do PUBG nie myślałem, że Battle Royale może być tak emocjonujący. O ile wiele założeń mocno się ze sobą pokrywa, tak tempo zabawy jest zupełnie inne. Człowiek mknie niczym w Quake’u i wszystko dzieje się w bardzo krótkim czasie. W pewnych momentach podjęcie decyzji musi zająć sekundę i trzeba wiedzieć, co należy zrobić, aby przypadkiem nie zginąć. Oczywiście, można unikać walki, zbierać ekwipunek i liczyć, że przy mniejszej ilości przeciwników uda się coś więcej zdziałać.
Czasami takie podejście ma szansę na sukces, ale nigdy nie wiadomo, czy w drodze na szczyt, nawet tej cichej i takiej, która nie rzuca się w oczy ktoś Wam nie przeszkodzi. Każda z postaci ma unikalne zdolności, dzięki którym można wygrać pojedynek, pokonać cały zespół czy nawet wygrać mecz. Legendy zostały naprawdę dobrze zaprojektowane i nawet dziś nie wydają się nudne czy mało znaczące. Apex Legends wiele rzeczy zrobił dobrze, ale żyjemy w czasach, gdzie tego typu gry trzeba rozbudowywać w odpowiedni sposób i w regularnych odstępach czasu. Z pierwszym sezonem ostatecznie nie wyszło.
Nieprzemyślana zawartość
Omawiany tytuł sam w sobie był ekscytujący, ale brak systemu rozwoju, trybu rankingowego, czy bardziej rozbudowanej funkcji nagród sprawił, że nie było o co walczyć. Do tego jedna mapa, na której mało się zmienia, jeśli nie liczymy losowo rozstawionych przedmiotów. Zabrakło też jakichś wariacji rozgrywki i wydarzeń, przez co pewna grupa graczy — w tym i ja, znużyła się Apex Legends. Było wiele oczekiwań na temat Battle Pass i pierwszego sezonu, ale problem był taki, że twórcy nie przewidzieli uzyskanej przez grę popularności.
Nie byli gotowi na tak intensywne prace, które mogłyby zadowolić odbiorców. Nawet nowa postać nie pomogła. Choć Octane jest świetny, to jednak tylko on wypadł pozytywnie z tych wszystkich nowości. Reszta przeszła bez echa i była ogólnie krytykowana. Potrzebna była przerwa, zarówno dla graczy, jak i twórców. Rzecz jasna, sam Apex cały czas miał się dobrze, po prostu w mediach o nim ucichło, ale nikt nie mógł narzekać na serwerowe pustki. Deweloper złapał oddech i przemyślał kolejną dużą aktualizację. Drugi sezon jest lepszy pod każdym względem. Spełnił oczekiwania — przynajmniej moje, choć nie obeszło się bez kilku wpadek. Niemniej, ponownie ciężko mi się od tego Battle Royale oderwać i raczej prędko go nie porzucę.Magiczna marchewka
Chyba każdy lubi o coś walczyć? Mogą to być nagrody, miejsce w rankingu czy wyższy poziom. Dobrze, gdy są jeszcze jakieś zadania na przykład dziennie czy nieco bardziej angażujące na cały tydzień. Jeśli dorzucimy do tego odświeżoną mapę i nową postać to lista robi się całkiem imponująca. W skrócie to wszystko zostało dodane bądź rozbudowane w Apex Legends, a nowości jest jeszcze więcej. Pistolety rozbudowano o moduły, dzięki którym taki Alternator stał się wręcz zbyt potężny w rękach wprawionego gracza. Mozambique Shotgun w końcu nie jest bezużyteczny, a i inne są w końcu na tyle usprawnione, że ich podniesienie przestało być stratą miejsca.
Zniknęło kilka miejscówek na mapie, ale doszło kilka nowych, a w środku można znaleźć wielkie smoki. Latające potwory mogą teraz trzymać skrzynie pełne skarbów, identyczne z tymi, które pojawiają się po zgonie gracza. Nie można też zapomnieć o nowym LMG — L-STAR. Ja go nazywam energetycznym P90 bez litości, co zadaje ogromne obrażenia i choć jest tylko w zrzucie, to według mnie jest bardzo overpower. Zapewne w najbliższej aktualizacji zmniejszą jego moc, ale polecam uważać, gdy ktoś zacznie do Was z niego strzelać. To wszystko niby tylko teoria, ale wierzcie mi, że dało to dużo świeżości do gry, a możliwość rywalizacji w rankingu dodała Apexowi wspaniałego uroku.
Od zera do Predatora
Jeśli lubicie rangi i chcecie walczyć z ludźmi o podobnych umiejętnościach, to warto spróbować swoich sił w lidze. Zaczyna się w brązie, potem srebro, złoto, platyna, diament i predator. Żeby przejść do następnego szczebla, trzeba zdobywać punkty. Te otrzymujemy za pokonanych wrogów, zajęte miejsce w meczu. Takowych można zdobyć maksymalnie 17 na jedną rozgrywkę, natomiast dokładnie wygląda to tak:
- zabójstwa 1 pkt (maksymalnie 5 na mecz)
- za TOP10 2 pkt
- za TOP5 4 pkt
- za TOP3 7 pkt
- pierwsze miejsce 12 pkt
Warto tutaj dodać, że punkty za konkretne miejsca się nie sumują, więc 2, 4, 7 lub 12 punktów w przypadku 10 pozycji i wyżej. O ile w brązie nie można pogorszyć swojego wyniku, tak następne rangi mają już “swoją cenę” za rozpoczęcie meczu.
- Brąz 0 pkt
- Srebro -1 pkt
- Złoto - 2 pkt
- Platyna - 3 pkt
- Diament -4 pkt
- Predator - 5pkt
Zatem w takim srebrze, aby wyjść na 0, należy zabić minimum jedną osobę. Zajmując na przykład 10 miejsce, otrzymacie jeden punkt i tak dalej. Każda z rang dzieli się jeszcze na cztery poziomy: Brąz IV, III, II i I. Jeśli dostaniecie się do Srebra, to w danym sezonie nie wrócicie do Brązu, ale będąc na Srebro I możecie spaść do IV. System jest naprawdę prosty, czytelny i według mnie uczciwy. Nie trzeba się domyślać, za co jesteśmy nagradzani i o jakiś wartościach w ogóle mowa. Pozdrawiam z tego miejsca CS:GO.
Gracz ma wybór
Choć sam uważam, że granie systemu rankingowego ma największy sens, tak nikt nie jest do niego zmuszony. Można dalej bawić się w FFA (Free for All) i nie przejmować pozycją w lidze. Jest to idealny sposób na trenowanie postaci, którymi się jeszcze nie grało, szczególnie gdy teraz zadania często wymagają opanowania wszystkich z nich. Jednego dnia należy zabić trzech graczy Bangalore, dobić do TOP3 Causticiem czy wykonać egzekucje Mirage. Jeśli ktoś nie wybierał tych Legend, to lepiej poćwiczyć poza rankingiem.
Zobacz także: PORADNIK: Jak grać w APEX Legends?
Za wykonane misje otrzymujemy punkty doświadczenia, które odblokowują kolejne poziomy Battle Pass. Jeśli nie kupicie przepustki, to i tak otrzymacie nagrody, ale ich ilość jest mocno ograniczona. Według mnie warto wydać te 40zł, biorąc pod uwagę, że sam Apex Legends jest darmowy i w ten sposób wspieramy twórców. Nie jest to jednak coś, co jest w pełni wymagane. Bez niego nadal możecie rozgrywać mecze rankingowe i korzystać z pozostałych nowości. Ominą Was natomiast skiny, skrzynki, pakiety muzyczne, emotki i tym podobne. Choć sam zdecydowałem się na Battle Pass, tak miło, że i bez niego ludzie dostają większośc nowych rzeczy.
Przestałeś/aś grać i zastanawiasz się, czy wrócić?
Uważam, że warto przynajmniej sprawdzić, jak teraz wygląda Apex. Szybko dostrzeżecie wszystkie różnice. Zarówno te dobre, jak i złe — przeklęty L-STAR. Zobaczycie w boju nową Legendę Wattson, która idealnie wpasowała się do reszty grupy. Ta młoda inżynierka może wydawać się niewinna, ale jej bariery energetyczne i generator chroniący przed granatami, który jednocześnie regeneruje osłony to naprawdę coś. Tryb rankingowy w końcu pozwala na starcia z równymi sobie, a im wyżej, tym coraz lepszych graczy spotkacie. Oczywiście, Respawn na pewno jeszcze pewne rzeczy nieco zmieni i usprawni, ale ich Battle Royale nigdy nie był tak dobry.
Można by wspomnieć o redukcji paczek z amunicją do shotguna, poprawkach broni i ogólnych zmianach w balansie, bo te też miały miejsce. Tylko, że te zmienne mogą zaraz znowu się zmienić, jednak nie chcę nikogo wprowadzać w błąd. Podsumowując, drugi Sezon dodał całkiem sporo, nadal jest miejsce na więcej zawartości -- kolejna mapa, legendy, wydarzenia i tak dalej, ale obecny stan zasługuje na pochwałę. Oby tak dalej Respawn Entertainment. Szkoda, że w pierwszym się nie udało, ale odrobiliście lekcje. Zobaczymy, co będzie dalej o czym na pewno nie omieszkam Wam wspomnieć na Antyweb.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu