Chmur Ci u nas u nas dostatek. Ale taka jest tylko jedna - bo technicznie rzecz biorąc jej... nie ma. Poznajcie polski start-up, o którym jest już gło...
Chmur Ci u nas u nas dostatek. Ale taka jest tylko jedna - bo technicznie rzecz biorąc jej... nie ma. Poznajcie polski start-up, o którym jest już głośno na świecie - sher.ly. Rozmawiam z jej twórcami o cloudzie i synchronizacji, NAS-ach i NSA, a także dlaczego chcą wyjechać do Doliny Krzemowej.
Karol Kopańko: Czym jest Sher.ly?
Błażej Marciniak, Sher.ly CEO: My nazywamy go lokalną chmurą plików, chociaż zdajemy sobie sprawę, że chmura stała się pojęciem bardzo rozmytym - wszyscy mówią cloud i mają na myśli różne rzeczy. Sher.ly jest prostym, szybkim i całkowicie prywatnym dzieleniem się plikami w grupach.
Marek Cieśla, Sher.ly CMO: Obecnie systemy plików oparte są o obecność na fizycznych nośnikach. My chcemy stworzyć system, który znajdzie się o jeden szczebel wyżej i będzie płaszczyzną wymiany danych bez przypinania ich do konkretnego urządzenia.
Jak to będzie działało?
MC: Załóżmy, że masz w domu 3 komputery, a chcesz z któregoś z nich odtworzyć film na telewizorze. Przez Sher.ly nie musisz przeglądać każdego z dysków oddzielnie, żeby wybrać ten najbardziej ciebie interesujący, tylko masz dostęp do wspólnego dysku wirtualnego, składającego się z udostępnionych .
BM: Użytkownik nie będzie musiał zastanawiać się, gdzie są jego dane ponieważ, urządzenia będą się komunikowały na dużo wyższym poziomie niż obecnie. Teraz możemy połączyć bez problemu telefon, laptop i telewizor, natomiast wciąż wymaga to naszej uwagi.
W przyszłości, komunikacja będzie następowała bez naszej uwagi. Jeśli urządzenia się „znają”, to należące do mnie: samochód, telefon, stolik do kawy będą się ze sobą komunikowały bez mojego udziału.
Dlaczego ludzie mają wybrać sher.ly, a nie np. Dropboxa?
BM: Wiele firm medycznych lub prawnych ze swojej natury nie może korzystać z chmur publicznych typu Dropboxa. Ich dane nie powinny opuszczać miejsca, w którym się znajdują.
MC: Są też firmy, które przysyłają bardzo dużo danych i w ich przypadku korzystanie z Dropbox’a byłoby po prostu nieopłacalne, nie tylko kosztowo, ale i czasowo.
Właśnie w te dwa miejsca trafia Sher.ly
A jak się ma bezpieczeństwo przy korzystaniu z Waszej usługi? Jest to ważna kwestia zwłaszcza w kontekście afery PRISM.
BM: W dzisiejszym świecie potrzeba bezpieczeństwa wychodzi na pierwszy plan. Nawet przed Snowdenem było wiadome, że z ochrona prywatności informacji mocno szwankuje.
Czyli promujecie się jako usługa anty-NSA?
BM: Nie, nie robimy tego. W Sher.ly chcemy ograniczyć obieg danych zachowując ich dostępność, bo jeśli synchronizujemy wszystko to ich cyrkulacja jest ogromna. Na wszystkich urządzeniach są wszystkie możliwe kopie wszystkich plików. Logistycznie jest to bez sensu, bezpieczne to nie jest zupełnie. W urządzeniach mobilnych sync jest bezpodstawny, zwłaszcza jeśli urządzenia te mają coraz mniej pamięci lokalnej. Takie ultrabooki mają wydajne dyski SSD, ale niestety nie są one zbyt pojemne. Przy okazji synchronizacji zawaliłbyś sobie połowę dysku danymi, których w ogóle nie potrzebujesz akurat teraz.
MC: Zagrożenie wyciekiem danych rośnie wykładniczo wraz z liczbą osób podpiętych do sytemu. Należy przykładać wagę do tego, aby dane były tylko tam, gdzie są potrzebne, a nie wszędzie, gdzie można je ściągnąć.
Ale przecież w Dropboxie można sobie zaznaczać i odznaczać foldery.
BM: Tak, ale jest to czasochłonne. My chcemy rozwiązać przede wszystkim problem asymetrii dostępu do danych. Nie muszę mieć u siebie terabajta miejsca na dane, że móc korzystać z terabajta danych, które znajdują się w moim Sher.ly. Storage jest zaraz po bezpieczeństwie naszą drugim punktem skupienia.
Stawiamy też na komunikację w grupach. Grupa to jest nasza podstawowa komórka tożsama z folderem. Foldery można udostępniać konkretnym grupom. Przykładowo: pracujemy z prawnikami nad potencjalną umową, osoby zaangażowane w projekt mają dostęp do wszystkich dokumentów. Nie musimy się przerzucać mailami z kilkunastoma wersjami umowy, kiedy nie wiadomo, która jest aktualna. Łatwiej jest kiedy będziemy te dokumenty wzajemnie widzieć, bez żadnego dodatkowego klikania.
W czym jeszcze jesteście lepsi od Dropboxa?
BM: Dropbox i inne usługi żeby przesłać plik w sieci używają starych microsoftowych technologii: SMB/CIFS. Te protokoły niewiele się zmieniły się na przestrzeni ostatnich 20 lat, ale zawsze były kompatybilne w dół, czyli spowalniały się do najstarszego brata. Efekt jest taki, że całość spowalnia.
Jakie to dokładnie protokoły i jak działają?
BM: Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego nawet mając połączenie sieciowe Gigabit przepustowość przesyłania sięga ledwo połowy tej prędkości? Właśnie przez wolnego CIFS’a czy jeszcze wolniejszą Sambę. W naszych testach porównawczych Sher.ly osiąga transfery rzędu 940 Mb/s. Stale pracujemy nad optymalizacją wydajności, będziemy teraz testować nasze algorytmy na sieciach 10Gb/s i szybszych.
To wystarczy, aby ludzie przesiedli się z Dropboxa do Was?
BM: Dropbox i Sher.ly są komplementarne. Użytkownicy mogą używać obu aplikacji jednocześnie i po jakimś czasie po prostu stwierdzić co dla nich lepiej działa.
Jednak cały czas istnieje problem z dość ubogim uploadem…
BM: Masz rację, ale my stawiamy głównie na klientów biznesowych, który mają łącza symetryczne. Oczywiście jesteśmy świadomi, że u zwykłych klientów upload może być kilkukrotnie niższy niż download, ale też dużo częściej się nudzi i jego zajęcie nie powoduje dyskomfortu korzystania z Internetu.
A jak z urządzeniami mobilnymi?
BM: Technologie mobilne ze względu na swoją specyfikę maja dużo mniejszy upload niż download, bo taka jest generalnie specyfika tych urządzeń, że konsumuje się na nich treści.
Urządzenia mobilne nie mają zbyt dużej pojemności. Ale dzięki sher.ly będziesz mógł przeglądać swoje zasoby (np. na własnym NASie czy w grupach, których jesteś członkiem) i ściągać tylko te, które sobie wybierzesz.
Macie już jakiś klientów?
BM: Wyszliśmy z prywatnej do publicznej Bety 2 tygodnie temu. Od tamtego czasu mamy 750 użytkowników, którzy używają Sher.ly na ponad 1000 komputerów. Na początku powiedziałbym, że są to early-adopterzy, którzy testują naszą aplikację, ponieważ są zainteresowani nowymi funkcjami. Obecnie prowadzimy też rozmowy z jednym dużym bankiem.
MC: Natomiast z drugiej strony rozmawiamy, też z producentami NASów. Wg nas najbliższe lata, to może być właśnie ich czas. Na razie największą przeszkodą jest trudność ich obsługi. Dropbox przyzwyczaił swoich użytkowników do pracy bez interfejsu i jest to fajna sprawa, którą chcemy przeszczepić.
Jak będzie działał taki NAS?
BM: NAS będzie Twoim storege’owym cieniem w Sher.ly. Nie będziesz musiał pamiętać o tym, aby wrzucać na niego pliki bo będzie to robione automatycznie. NAS będzie dbał o to abyśmy je mieli zawsze dostępne. De facto jeśli ja coś udostępniam Tobie, to leci to z mojego NASa. Będzie to także backup danych, ponieważ NAS będzie przez zdefiniowany czas przechowywał dane usunięte z komputerów członków grup oraz starsze wersje plików.
Przykładowo, z aplikacji Sher.ly na telefonie czy tablecie będę mógł udostępnić Ci dane, których przy sobie nie posiadam - to jest ogromna wartość naszego projektu. Mogę też zaordynować działanie mojemu NASowi, żeby np. ściągnął dane z grupy, do której dostałem zaproszenie, a jeśli jestem właścicielem grupy, to mogę też udostępniać moje dokumenty nowo zaproszonym osobom.
MC: Chcemy sprawić, aby ludzie używali NASów, nawet o tym nie wiedząc
Jak działa dzielenie się treściami w Sher.ly?
BM: Osoba zarządzająca zaprasza kolejnych użytkowników do swojej sieci. Wystarczy, że aplikacja będzie zainstalowana i może funkcjonować niezauważona w tle, nawet bez wiedzy użytkowników, a wymiana danych będzie odbywała się automatycznie.
Na dzień dobry, bardzo łatwo jest stworzyć grupę, wrzucić tam wszystkie dokumenty, udostępnić pliki odpowiednim osobom i to wszystko. Znikają problemy z ograniczeniami w ilości miejsca na dyskach, mamy też backup (automatyczny w NAS).
Jak to wygląda? Jak w Windowsowym drzewku folderów?
BM: Tak, katalog wygląda zupełnie normalnie, ma w środku dane z grup, które nazywamy local hash index – taki spis udostępnianych danych. Właśnie te metadane są jedyną rzeczą, która jest domyślnie synchronizowana. Każdy użytkownik ma ten indeks u siebie, a aplikacja nie musi tracić czasu na wysyłanie wymaganych zapytań do sieci o dostępne zasoby.
A jak Sher.ly sprawdza się w scenariuszu Bring Your Own Device?
BM: Zaprojektowaliśmy to u podstaw działania Sher.ly. Wyobraźmy sobie, że mam np. projektanta z którym będę pracował tylko przez jakiś krótki, określony okres. Udostępniam mu wtedy dane, choć bardziej pasuje tu określenie dzierżawię, a po skończone robocie, po prostu usuwam go z grupy i nie ma on dostępu do moich danych.
MC: Podobnie sytuacja ma się z kradzieżą, albo zagubieniem sprzętu. Nie muszę już dzwonić do jakiejś centrali, a po prostu usuwam człowieka z grupy i tym samym wymazuję jego urządzenie. Mam pełną kontrolę nad danymi.
A co ze wspólnym i jednoczesnym edytowaniem dokumentów.
BM: Mamy to w planach, jednak jest to dość skomplikowany i długofalowy projekt, który jednak jest możliwy do zrealizowania. Mimo to, trzeba jasno sobie powiedzieć, że z tej funkcjonalności korzysta w codziennej pracy niewielki procent użytkowników.
Więc na czym się teraz skupiacie?
BM: Na ustabilizowaniu działania Sher.ly na wszystkich platformach, obecnie obsługujemy Windows od XP do 8.1, ostatnie dwie wersje OSX: Mountain Lion 10.8 oraz Mavericks 10.9, dalej będzie Linux, obsługa pamięci masowych typu NAS, subfolderów, wielu grup, smart sync, wersjonowanie dokumentów.. Plany mamy ambitne i chcemy je metodycznie realizować.
A jak chcecie zarabiać na Sher.ly?
BM: Będzie wersja darmowa, wyposażona w najbardziej podstawowe funkcje dla klientów indywidualnych. Natomiast wersja biznesowa to koszt $29 na rok, która da dostęp do wszystkich najbardziej zaawansowanych funkcji. Nie ustalaliśmy wysokich cen, ponieważ chcemy, aby Sher.ly było dostępne dla wszystkich chętnych.
MC: Mamy niewielkie koszty operacyjne. Nie ponosimy kosztów działalności klienta (poza serwisowaniem sher.ly), a np. Dropbox z 200 mln użytkowników, z czego 98 % to free-users, ma ogromne koszty utrzymywania serwerów z danymi użytkowników, które pokrywać musi z przychodów generowanych przez pozostałe 2%.
Skupiacie się bardziej na kliencie indywidualnym czy biznesowym?
BM: Celujemy w użytkownika biznesowego, który wykorzystuje Sher.ly do pracy. Chcemy stworzyć rozwiązanie które będzie pasowało każdemu rodzajowi biznesu i będzie proste w uruchomieniu.
MC: Staramy się też na każdym kroku analizować klientów, pytać ich jak chcieliby, żeby projekt wyglądał.
Macie już inwestorów?
BM: W listopadzie ubiegłego roku podpisaliśmy pierwsza umowę inwestycyjną na 650 tys. z Funduszem Zalążkowym Krakowskiego Parku Technologicznego, a we wrześniu kolejną z dwoma funduszami inwestycyjnymi: Innovation Nest oraz Satus. Ale tutaj konkretnej kwoty podać nie mogę, ponieważ umowa jest długofalowa z etapowowym finansowaniem.
Mimo, że zainwestowali w Was Polacy, to Sher.ly nie ma polskiej wersji.
BM: Szczerze mówiąc nawet jej nie przewidujemy na tym etapie – chcemy się rozwijać międzynarodowo. Celujemy w rynek globalny. Zaczynamy na rynku europejskim, a potem planujemy rozwój biznesu w USA.
Dolina Krzemowa, oczywiście?
BM: Tak, mamy tam założoną spółkę i będziemy się tam przenosić.
Dlaczego nie można się rozwijać z Polski?
BM: Kiedy inwestorzy wkładają w projekt duże sumy, to chcą na bieżąco kontrolować jego rozwój. To wymaga częstych kontaktów. Inwestorzy chcą inwestować w produkty globalne, ale nie chcą daleko jeździć i czują się pewnie na gruncie własnego prawa, co jest zupełnie zrozumiałe.
Nie uważasz, że to się trochę ze sobą kłóci?
BM: To jest przede wszystkim kwestia budowania relacji. Nie ma tak, że raz zaprezentujemy im świetny projekt i już mamy czek na X mln. Współpraca opiera się na zaufaniu, że dostarczymy rzeczy, o których rozmawiamy. Bardzo tego przestrzegamy i nie obiecujemy gruszek na wierzbie.
A rynek inwestorski w Polsce? W Krakowie w Was zainwestowali.
BM: To jest dobry start, ale potrzebujemy więcej, żeby rozwinąć skrzydła. Prowadzimy skomplikowany projekt technologiczny związany z bezpieczeństwem w sieci, w Stanach takie spółki pozyskują znacznie większe finansowanie i pracują w trypie „stealth” rok lub dłużej tworząc produkt, my zaczęliśmy raptem 6 m-cy temu. W tej chwili mamy 2 developerów, a docelowo chcę ich mieć 8, żeby móc z pełnym tempem się rozwijać. Oprócz tego potrzebujemy działu sprzedaży i zbudowania sieci partnerów, dwóch founderów nie podbije rynku samodzielnie. Tak btw, szukamy developerów do teamu, jeśli znasz C++, Qt i masz pojęcie o bezpiecznych sieciach zapraszamy do nas: jobs (at) sher.ly
Ile osób liczy cały team?
BM: Obecnie 10 osób, z czego 3 na pełny etat.
Pozwolisz, że zmienię temat - jak wrażenia z TechCrunch Disrupt?
BM:TechCrunch Disrupt był super i z tego miejsca chcielibyśmy pozdrowić całą ekipę ;)
MC: To była bardzo duża impreza, największa na jakiej byliśmy i prezentowaliśmy jako jedyny startup z Polski. Zgarnęliśmy ogromną ilość bardzo wartościowych kontaktów biznesowych, m.in. od osób wysoko postawionych w świecie technologicznym. Mieliśmy dużo gości na naszym stoisku.
BM: Jednak też bardzo długo się przygotowywaliśmy. Przez 3 tygodnie pracowaliśmy z najlepszymi fachowcami, którzy nakierowali nas na to, w jaki sposób przedstawiać nasze pomysły. Wtedy wykrystalizował się nam target, w który celujemy.
Na czym polegała taka współpraca z fachowcami?
MC: Dobrze przedstawić pomysł jest tak samo trudno jak go zrealizować. Zwłaszcza technologiczny projekt jak nasz, wymagał dużo pracy z trenerami od prezentacji, aby przedstawić go w możliwie najbardziej prosty i zrozumiały sposób. Ekipa z TechCrunch’a bardzo profesjonalnie nas szkoliła z prezentowania, mieliśmy sesje przez Hangout co kilka dni aż do prezentacji.
BM: Tydzień po TC Disrupt opublikowaliśmy kolejną wersję Beta 0.7 Sher.ly, szczegóły są na naszym blogu: blog.sher.ly
Piszcie do nas na hello (at) sher.ly lub tweetujcie @sherlyfiles
Foto Modern wireless technology via Shutterstock
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu