E-sport

Droga Virtus.Pro do ćwierćfinałów PGL Major Kraków

Artur Janczak
Droga Virtus.Pro do ćwierćfinałów PGL Major Kraków
Reklama

Przed najpopularniejszym zespołem esportowym w Polsce stoi nie lada wyzwanie. Walka o puchar na PGL Major Kraków. Na swoim terenie i przy znanej i kochanej publiczności będą starać się ze wszystkich sił, by osiągnąć wymarzony sukces. Na pewno nie będzie łatwo, patrząc po drużynach, z którymi przyjdzie się im zmierzyć. Pierwsze będzie North 22 lipca o godzinie 13:00. Dziś natomiast chcę podsumować to, co udało się Virtus.Pro podczas eliminacji do tego major, a droga ta wcale nie była łatwa.

Zapomnijmy o ESL One Cologne

Po nieudanym występie w turnieju ESL One Cologne 2017 morale naszej wspaniałej piątki na pewno zmalały. Ta impreza miała potoczyć się inaczej, a VP nie dotarło na główną scenę. Do majora w Krakowie nie było zbyt wiele czasu, ale chłopaki podkreślali, że wykorzystają każdą minutę na przygotowania i pokażą się z lepszej strony. W końcu to przedsięwzięcie u nich w “domu”. Ich pierwszym rywalem okazał się zespół Vega Squadron. Wydawało się, że to dobry oponent dla Virtus Pro, bo nie jest to ktoś z TOP10 i mają duże szanse na wygraną. Mecz w systemie BO1 (Best of One) został rozegrany na mapie de_nuke.

Reklama

Mimo wszystko, pewne obawy były. Vega Squadron dopiero zaczyna swoją karierę na turniejach takiej klasy, ale pokonanie Polaków byłoby naprawdę dużym osiągnięciem. Na szczęście, tak się nie stało. Podopieczni Jakuba „kubena” Gurczyńskiego byli bardzo dobrze przygotowani na to spotkanie. Grali spokojnie, doskonale wiedzieli, co robią i kontrolowali całe spotkanie. Nawet po zmianie stron i z dużą ilością rund na swoim koncie, członkowie VP zachowali zimną krew. Nie było bezsensownych akcji, ryzykownych i niepotrzebnych zachowań, tylko pełne skupienie. Bez większych przeszkód udało się pokonać rywala i wykonać pierwszy krok ku głównej scenie PGL Major Kraków.


Następny rywalem Virtusów było Fnatic. Szwedzi nie są już w tak dobrej formie, jak kiedyś. Niemniej jednak, to nadal bardzo poważny przeciwnik i nikt nie powinien go lekceważyć, w szczególności nasi rodacy. W przeszłości VP i Fnatic walczyli ze sobą nie raz. Czasami wygrywali gracze z Olofen na czele, w innym przypadku TaZ i spółka. Tego typu spotkanie to wielkie widowisko, ale wiadomo, że większość osób w naszym kraju stoi za Virtusami. Mecz został rozegrany na mapie de_cache i ponownie z pozytywnym wynikiem dla Polaków. Mimo to, nie było to już tak proste, jak w poprzednim starciu z Vega Squadron.

Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 12:3. Szwedzi nie mogli sobie poradzić z Januszem „Snaxem” Pogorzelskim i Pawłem „byalim” Bielińskim. To właśnie oni byli gwiazdami tego spotkania i niczym taran przejechali po swoich oponentach. Po zmianie stron Flusha wraz z resztą zawodników starali się stawiać opór i ugrali kilka rund dla siebie. Niestety, to było za mało i ostatecznie musieli oddać zwycięstwo Polakom. To było bardzo przyjemne widowisko, po którym VP było już tylko o jeden krok od wyjścia z playoffów. Wystarczyło jeszcze rozprawić się z Gambit Esports.

Virtus Pro na fali

Mapa de_train, świetna forma Snaxa i reszty zawodników. Wszystko wydawało się przesądzone, szczególnie, że większość spotkań tych dwóch zespołów wygrywało Virtus Pro. Pierwsza połowa była naprawd wyrównana. Każda ze stron dawała z siebie 100%. Ekipa Daniila „Zeusa” Teslenko pokazała, że nie planuje łatwo się poddać i drużyna z Polski będzie musiała naprawdę się postarać, aby z nimi wygrać. Niestety, po zmianie stron rozłożenie sił mocno się zmieniło. Gambit Esports rozdawało karty, a nasi ulubieńcy nie byli w stanie się im przeciwstawić. Popełniali proste błędy i nie byli w stanie przebić się przez mur postawiony przez oponenta. Ostatecznie, spotkanie zakończyło się wynikiem 16:11 na korzyść przeciwników VP. Jedna przegrana o niczym jeszcze nie znaczyła. Nadal Polacy musieli wygrać jeszcze jeden mecz, aby pojawić się w ćwierćfinale.


Na drodze do sceny pełnej fanów Virtus.Pro stanął zespół North na mapie de_mirage. Spotkanie było bardzo wyrównane i ciężko było określić, kto tak naprawdę je wygra. Z początku to podopieczni Jakuba „kubena” Gurczyńskiego mieli przewagę i po pierwszych 15 rundach udało im się uzyskać wynik 9:6. Trzy punkty przewagi nad rywalem po zmianie stron to całkiem sporo, bo przy nieudanej pistoletówce zawsze jest czas na zmianę strategii i odrobienie strat. North jako antyterroryści zaczęli coraz bardziej zmniejszać stratę do rywala i nawet udało się ich wyprzedzić.

Reklama

Duńczycy zaczęli naprawdę mocno okładać Snaxa, Pashe, Taza, Byaliego i Neo. Doprowadzili do rezultatu 13:9 na ich korzyść i dopiero wtedy Polacy zaczęli utrudniać im drogę do zwycięstwa. Zrobił się nagle wynik 13:13 i to była wielka szansa na to, że VP uda się wyjść z tego meczu obronną ręką. Kolejna runda należała jeszcze do naszych ulubieńców, ale wszystkie inne zgarnęła formacja North. W ten oto sposób Virtusi mogli odpaść z majora. Pozostał mecz ostatniej szansy. W Katowicach nie udało się pokazać rodzimej publiczności i wydawało się, że scenariusz miałby się powtórzyć.


Reklama

Mecz ostatniej szansy

Jedyną drużyną, która mogła pokrzyżować plany VP było Cloud9. To właśnie z nimi musieli się zmierzyć gracze z Polski. Padło na mapę de_train. Jeden z ulubionych poziomów TaZa i spółki. Mimo to, nikt nie miał pewności, czy uda się pokonać rywala. Oponent ten zajmuje piąte miejsce w rankingu HLTV (dane z 21.07.2017), gdzie nasi chłopaki dopiero 15. Nie można było zlekceważyć takiego rywala, nawet na korzystnej dla Virtusów mapie. Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Polacy walczyli dzielnie, ale wynik uzyskany po 15 rundach wynosił zaledwie 8:7 dla nich. Teraz wszystko zależało od tego, jak poradzą sobie jako antyterroryści.

Po drugiej stronie szczególnie wyróżniała się trójka: TaZ, byali i Pasha. Oczywiście, Snax i Neo także grali bardzo dobrze. Rywal próbował wiele sposobów. Czekali, atakowali na szybko, próbowali oszukać oponenta, ale się nie udało się zaskoczyć VP. Nasi rodacy dyktowali warunki gry i pokazywali, że to oni są na de_train górą. Cloud9 jako terroryści byli w stanie ugrać jedynie trzy rundy, a reszta zasiliła konto Virtusów. W ten oto sposób obietnica złożona fanom zostaje spełniona. Polacy pojawią się na głównej scenie PGL Major Kraków.

Virtus.Pro nie miało łatwej drogi do fazy pucharowej. Po dobrych dwóch mapach przyszły porażki i trzeba się było naprawdę spiąć, aby odnieść sukces. Na szczęście, udało im się. Teraz należy pokonać North, z którymi już raz przegrali. Warto jednak pamiętać, że do tej pory wszystko rozgrywało się w systemie BO1, z którego Snax i reszta nie są najlepsi. O wiele korzystniejsze wyniki uzyskują w BO3 i to jest i atut. Jeżeli polegną raz, to nic się nie stanie. Ważne, aby następne mapy zakończyły się pozytywnych dla nich wynikiem. Trzymam za nich kciuki. Ostatnio słabo sobie radzili, a ciągłe mówienie “wrócimy silniejsi” robiło się nudne. Tu potrzeba było czynów, a te pokazali nam na majorze w Krakowie. 22 lipca o godzinie 13:00 włączcie Twitcha i oglądajcie spotkanie “tytanów esportu”. Na pewno będzie na co patrzeć.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama