Na tę informację czekały miliony Polaków: Dreamliner wraca na polskie niebo! Radosną nowinę ogłoszono wczoraj i w wielu domach pojawiły się zapewne łz...
Na tę informację czekały miliony Polaków: Dreamliner wraca na polskie niebo! Radosną nowinę ogłoszono wczoraj i w wielu domach pojawiły się zapewne łzy wzruszenia. Nasz duma narodowa, którą LOT przy wsparciu mediów promował do bólu zacznie w końcu spełniać swoją rolę (przynajmniej taki jest plan). Żeby jednak odrobić straty, które wygenerowało uziemienie tych cudów techniki, potrzebne będą chyba loty z dodatkowymi pasażerami na skrzydłach. I to przez długie lata.
Piątego czerwca nasze Boeingi 787 wracają na trasy długodystansowe – taką informacją LOT pochwalił się m.in. na swoim profilu na Facebooku. Osoby, które nie mogą się już doczekać lotu tą potężną maszyną mogą nabywać bilety – póki co do Chicago i Toronto, a niebawem także do Nowego Jorku i Pekinu. Dwa samoloty mają wrócić do Polski pod koniec maja. Co ciekawe, wadliwe akumulatory będące przyczyną uziemienia maszyn, zostaną naprawione (a właściwie wymienione) w Etiopii. Nie zrozumcie mnie źle, ale gdyby ktoś zapytał mnie o miasto, w którym zostanie przeprowadzona ta operacja, to Addis Abeba nie pojawiłaby się zbyt szybko na mojej liście z propozycjami odpowiedzi.
W czerwcu LOT powinien już mieć trzy Dreamlinery, a czwarta i piąta maszyna trafią do polskiego przewoźnika odpowiednio pod koniec lipca i pod koniec sierpnia bieżącego roku. Mogłoby się wydawać, że sprawa znalazła szczęśliwy finał i wszyscy będą teraz żyli długo i szczęśliwie latając do Ameryki oraz Azji w komfortowych warunkach. Nie można jednak zapominać o pewnym problemie, do którego przyznaje się nasza linia lotnicza: problemy konstrukcyjne Boeinga kosztowały polską firmę kilkaset milionów złotych.
Dreamlinery uziemiono w styczniu i od tego czasu koszty ponosi nie tylko Boeing, ale też wszystkie linie, które zainwestowały w ów cud techniki. Na liście znajduje się niestety LOT. Polska firma miała dzięki tej inwestycji poprawić swoją konkurencyjność i przestać generować straty, ale znów zabrakło szczęścia. Przedstawiciele naszego przewoźnika zapowiadają co prawda, że ich pracodawca będzie się starał o odszkodowanie od amerykańskiej korporacji, ale ten proces będzie zapewne długotrwały i dość kosztowny. Trudno także stwierdzić, czy zakończy się tak, jak wymarzy to sobie strona polska.
Ktoś może mnie oskarżyć o defetyzm i sianie fermentu, więc kończę z narzekaniem – Dreamlinery wracają na nasze niebo i trzeba się z tego cieszyć. W mediach pewnie znów prezentowane będą na okrągło wspaniałe samoloty, ludzie będą się zbierać przy lotniskach i obserwować starty oraz lądowania tych potężnych maszyn, a nasz kraj po kilku miesiącach przerwy znowu stanie się potęgą. To dzięki inwestycjom takim jak ta wejdziemy w końcu do grupy G20 (a może nawet G8), nasi lotnicy nie będą musieli latać na drzwiach od stodoły, a krowy na pastwiskach, nad którymi przeleci Dreamliner, zaczną dawać więcej mleka…
Źródło grafiki: PLL LOT
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu