Gry

To właśnie te gry Trump obwinia za strzelaniny w amerykańskich szkołach

Paweł Winiarski
To właśnie te gry Trump obwinia za strzelaniny w amerykańskich szkołach
104

Rozmowy zawsze są dobre, nawet jeśli na pierwszy rzut oka strony nie dojdą do konsensusu. W toku takich rozmów pojawiają się ciekawe wnioski i przede wszystkim pomysły na rozwiązanie problemu. Słysząc o Donaldzie Trumpie, który chce rozmawiać na temat brutalności gier i ich rzekomym wpływie na strzelaniny w amerykańskich szkołach miałem nadzieję, że wyjdzie z tego coś dobrego. Wygląda jednak na to, że się myliłem.

Wiecie jak zaczęło się to spotkanie? Od pokazania kompilacji bardzo brutalnych fragmentów znanych gier.

Wychodząc od takiego materiału trudno oczekiwać, by druga strona nie poczuła ataku, w dodatku z użyciem najtańszej amunicji, dobranej w najmniej fair sposób - wyrwanymi z kontekstu fragmentami. Jakby tego było mało, przedmiotowy film został później umieszczony na oficjalnej stronie Białego Domu.

Powiem Wam, że pigułka jest naprawdę konkretna, ktoś poświęcił czas żeby wyciągnąć turbobrutalne sceny. Dodajcie do tego tytuł filmu i zerowy komentarz - nie można było rozpocząć tego spotkania w gorszy sposób. Co pokazano?

- śmierć Bowmana z Call of Duty: Black Ops
- fragmenty z Call of Duty: Modern Warfare 2
- fragmenty zabójstw z Dead by Daylight
- kontrowersyjną scenę na lotnisku z Call of Duty: Modern Warfare 2
- zabijanie Nazistów w Wolfenstein: The New Order
- snajperskie egzekucje ze Sniper Elite 4
- animację śmierci z The Evil Within

Oczywiście nie bronie w tym momencie twórców wymienionych wyżej gier. Te sceny faktycznie się w nich pojawiają, co do tego nie ma wątpliwości. Trzeba jednak pamiętać, że są wyrwane z kontekstu, a pochodzą przecież z gier na kilka-kilkanaście godzin. Czy to fair? Szczególnie w stosunku do widza, który nie zna pokazanych produkcji w całości? Absolutnie nie.

Mocno kontrowersyjny był też dobór osób, które stanęły niejako przeciwko przedstawicielom branży growej. Żaden z trzech zaproszonych gości nie był specjalistą od tematyki gier, trudno więc było oczekiwać po nich profesjonalnego podejścia, a przede wszystkim znajomości tematu. Pojawiła się Melissa Henson, która pisze o tolerancji w Hollywood. Pułkownik Dave Grossman to natomiast specjalista szkolący policjantów z taktyki wojskowej (znaleziono też pięknie opisujący go cytat z rozmowy z oficerami policji: „To wasz obowiązek by złapać w dłoń kawałek stali i zabić tych skurw…kiedy przyjdą zabić nasze dzieci”). Brent Bozel znany jest natomiast z…walki o wartości chrześcijańskie.

Zdecydowanie lepiej było po stronie twórców i wydawców gier. Pojawili się szefowie Rockstar Games i Zenimax - Strauss Zelnic i Robert Altman oraz Mike Gallagher z Entertainment Software Association.

A jak same rozmowy?

Nic z nich nie wynikło, na szczęście nie pojawiła się też sugestia, jakoby rząd USA miał w jakikolwiek sposób kontrolować proces produkcji czy wydawania gier. Jedni pokazali badania, według których gry czy brutalność w grach nie ma związku z zachowaniem ludzi w świecie rzeczywistym, druga starała się pokazać że jednak ma. Jaki był więc w ogóle sens tego spotkania?

Widzę to nie jako pokazanie problemu, ale PR-ową zagrywkę mającą zademonstrować, że administracja urzędującego prezydenta widzi jak gry łączone są ze strzelaninami i na takie doniesienia reaguje. Czy coś sensownego w ogóle z tego wyniknie? Szczerze wątpię, szczególnie kiedy chwilę później czytam o propozycji prezydenta, w myśl której  nauczyciele powinni nosić ze sobą broń.

W ubiegłym miesiącu sporo mówiło się o tym, że Donald Trump widzi związek między brutalnymi grami, a strzelaninami. Od lat powtarzam, że obwinianie gier o wszelkiem maści tragedie w szkołach to pójście po linii najmniejszego oporu i zamiatania sprawy pod dywan bez dogłębnej analizy problemu. Bo tak najłatwiej i najwygodniej. A przecież powodem takiego a nie innego zachowania zamachowców jest szereg czynników, które miały wpływ na ich psychikę i późniejsze, tragiczne w skutkach decyzje. Nie wykluczam, że w jakimś zakresie wpływają na to również gry (niezależnie od stopnia brutalności). Ale to samo można powiedzieć o książkach, filmach, muzyce, wychowaniu rodziców, szkole, kontaktach z rówieśnikami. To nie jest tak, że ktoś pograł w Call of Duty, kupił broń i zaczął strzelać do ludzi - warto o tym przypominać.

źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu