Felietony

Dlaczego nie regulujemy prędkości samochodów automatycznie?

Grzegorz Marczak

Rocznik 74. Pasjonat nowych technologii, kibic wsz...

130

Wiem, że byłoby to zło wcielone. Wiem do czego mogłoby doprowadzić takie centralne zarządzanie, ale… Mając na uwadze stan psychiczny niektórych kierowców, takie karne włączenie im przymusowego ograniczenia prędkości byłoby lepszym rozwiązaniem, niż punkty karne i kary finansowe. W czasach supe...

Wiem, że byłoby to zło wcielone. Wiem do czego mogłoby doprowadzić takie centralne zarządzanie, ale…

Mając na uwadze stan psychiczny niektórych kierowców, takie karne włączenie im przymusowego ograniczenia prędkości byłoby lepszym rozwiązaniem, niż punkty karne i kary finansowe.

W czasach super małych urządzeń do komunikacji, prawie darmowej sieci i beaconów wyobrażam sobie, że w miastach można by automatycznie ograniczyć prędkość jeżdżących samochodów, narzucając im pewne limity prędkości. Oczywiście byłaby do tego potrzebna współpraca z producentami, ale umówmy się - jeśli będzie trzeba to oni się dostosują.

Zastanawiam się czy to byłoby zło nieskończone, gdyby na przykład samochód miał odgórnie narzucony limit prędkości w mieście? Załóżmy, że mając ograniczenie do 50km/h każdy samochód wjeżdżający do miasta ma systemowe ograniczenie do 70km/h.

Zrobiłem ostatnio taki test jeżdżąc po Warszawie. Ustawiłem sobie w samochodzie limit prędkości właśnie na 70km/h. W moim samochodzie działa on tak, że nie można tej prędkości przekroczyć w żaden sposób.

Jeździło się naprawdę płynnie bez jakichkolwiek skutków ubocznych spowodowanych tym limitem. Jeździłem raczej dynamicznie, przyspieszając kiedy musiałem i nie odczuwałem absolutnie żadnego dyskomfortu. W pewnej chwili nawet zapomniałem o tym ograniczeniu.

Jak taki system mógłby działać? Wystarczy, że komputer samochodu będzie mógł kontaktować się z systemem miasta i odczytywać narzucone limity na danym obszarze czy na danej drodze. Oczywiście oznacza to, że każdy samochód musiałby mieć moduł łączności i GPS. Nie jest to jednak duży koszt w porównaniu do całości ceny samochodów. W przypadkach gdzie dokładność GPS byłaby niewystarczająca, można by w znakach drogowych umieścić na przykład beacony czy inną technologię, pozwalającą na dokładniejszą lokalizację i co za tym idzie zaczytanie przez system samochodu ograniczenia prędkości.

Zastanawiam się czy takie rozwiązania nie wpisywałoby się w teorię Smart City? W końcu byłoby to "sprytne" miasto z automatu podnoszące bezpieczeństwo na drodze. Technicznie na dzień dzisiejszy moim zdaniem taki projekt jest możliwy do realizacji.

Oczywiście mogłoby to spowodować małą rewolucję, na pewno usłyszelibyśmy zarzuty odnośnie wolności obywateli, na pewno też taki system dałoby się obejść, a zabezpieczenie złamać. To wszystko są jednak elementy związane z każdą zmianą jaką wprowadza się na masową skalę. Widzę natomiast dużo korzyści płynących z takich rozwiązań. Zaczynając od pieniędzy, a kończąc na ograniczeniu tragedii na drogach.

I właśnie fakt, że takie rozwiązanie mogłoby uratować kilka osób mnie do tego przekonuje. Rozumiem oczywiście bolesne konsekwencje takiego systemu, ale dla mnie wartością nadrzędną w tym przypadku jest bezpieczeństwo, a nie fakt, że mogę jechać samochodem i podwójnie przekraczać prędkość będąc mistrzem kierownicy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hot