Ciekawostki technologiczne

Zdrowy rozsądek zamiast zakazów. To może skończyć się kolejną tragedią

Patryk Koncewicz
Zdrowy rozsądek zamiast zakazów. To może skończyć się kolejną tragedią
Reklama

Chiński producent dronów DJI nie będzie już blokował możliwości latania nad obszarami dotychczas wykluczonymi z użytku.

Jeśli kiedykolwiek miałeś okazję wcielić się w rolę operatora drona, to zapewne doskonale wiesz, że na niektórych obszarach bezzałogowymi pojazdami latającymi nie polatamy. Należą do nich lotniska, niektóre elektrownie, bazy wojskowe, parki narodowe czy miejsca katastrof naturalnych, w których działają  służby ratownicze. DJI – jeden z najpopularniejszych producentów dronów – od ponad dekady stosował się do tych zakazów, uniemożliwiając odpalenie drona w wykluczonych obszarach z poziomu oprogramowania. Teraz jednak chiński gigant nieoczekiwanie zmienia taktykę i to tuż po incydencie, który przeszkodził strażakom w gaszeniu płonącego Los Angeles.

Reklama

Kontrowersyjna decyzja tuż po incydencie

Nagrania z Kalifornii przypominają film katastroficzny – to jednak nie reżyserska fikcja, a prawdziwa tragedia, pociągająca za sobą 25 ofiar śmiertelnych i tysiące hektarów spalonej ziemi. Oddziały straży pożarnej z kilku hrabstw pracują bez wytchnienia, wykorzystując pomoc z powietrza w postaci samolotów gaśniczych CL-415. Niestety przez lekkomyślność użytkownika komercyjnego drona, pragnącego nakręcić zgliszcza płonącego Los Angeles, jeden z samolotów „Super Scooper” został poważnie uszkodzony po zderzeniu z dronem, o czym pisałem w tej publikacji.

Zarówno władze stanowe jak i przedstawiciele Federalnej Administracji Lotnictwa mieli podejść do sprawy bardzo poważnie, zapowiadając dotkliwe karanie wszystkich osób, które dronami będą przeszkadzać w działaniach straży pożarnej. I to właśnie w obliczu rozpaczliwych próśb amerykańskich strażaków o powstrzymania się przed użytkowaniem dronów w obszarach zagrożonych pożarem pojawia się dziwna decyzja DJI o zaprzestaniu stosowania softwarowych ograniczeń w urządzeniach chińskiego producenta na terenie USA. Dlaczego podjęto taką decyzję?

Widmo kary ma być wystarczające

Przedstawiciel DJI w wypowiedzi dla The Verge przekazał, że zasady geofencingu zostały wprowadzone lata temu, gdy komercyjne drony były nowością, a użytkownicy nie byli jeszcze świadomi potencjalnych zagrożeń. Teraz zakazy zostaną zastąpione ostrzeżeniami, wyświetlanymi na ekranach urządzeń sterujących. DJI uważa bowiem, że potencjalna kara, wisząca nad użytkownikiem, jest wystarczająca, a egzekwowaniem tych zasad powinny zająć się władze. Przedstawiciel dodał także, że dotychczasowy geofencing był aktem dobrej woli ze strony DJI, a nie realizacją narzuconego obowiązku.

System geofencing, który obowiązywał wcześniej, był dobrowolnym środkiem bezpieczeństwa wprowadzonym przez DJI ponad 10 lat temu, kiedy małe drony produkowane masowo były nowością w przestrzeni powietrznej, a regulatorzy potrzebowali czasu na ustanowienie zasad ich bezpiecznego użytkowania – przedstawiciel DJI w wypowiedzi dla The Verge

To bardzo istotne w obliczu obecnych konfliktów między władzami USA a chińską firmą. Departament Handlu USA rozważa przepisy, które ograniczą lub nawet zakażą sprzedaży chińskich dronów na terenie Stanów Zjednoczonych – powodem tej decyzji mają być obawy przed szpiegostwem. Ta decyzja może być również podyktowana chęcią odcięcia odpowiedzialności producenta za incydenty z dronami w trakcie pożarów, bo jak udowadniają liczne materiały wideo z Los Angeles, użytkownicy za nic wzięli sobie prośby strażaków o zaprzestanie używania dronów w rejonach objętych działaniami ratowniczymi.

Według komentatorów zza oceanu nowa polityka DJI ma być właśnie czymś w rodzaju pstryczka w nos administracji Trumpa, która niebawem podejmie decyzję o możliwym zablokowaniu sprzedaży na terenie USA – a jak wiemy, Donald Trump dobrych relacji z Państwem Środka nie ma, więc scenariusz jest łatwy do przewidzenia.

Stock image from Depositphotos

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama