Nazywano ją dzieckiem fotografii i filmu. Rozwinęła się w Europie w połowie lat 70 jako twórcza inicjatywa fotoamatorów. Podobno narodziła się we Fran...
Nazywano ją dzieckiem fotografii i filmu. Rozwinęła się w Europie w połowie lat 70 jako twórcza inicjatywa fotoamatorów. Podobno narodziła się we Francji. Diaporama, bo o niej tu mowa, była zarazem jedną z pierwszych multimedialnych form artystyczno-użytkowych, jakie pojawiły się w Polsce. Choć lata całe bliska była śmierci, dziś odradza się w wersji cyfrowej!
Według Władysława Kopalińskiego nazwa pochodzi od wyrazów "diapozytyw" i "panorama". Jak podają pierwsze opracowania z dziedziny kultury i sztuki, diaporama to forma pośrednia między fotografią a filmem, parateatralna forma wypowiedzi z pogranicza obrazu statycznego i ruchomego, to spektakl audiowizualny, w którym autor utworu poddaje widza w sposób świadomy i zaplanowany równoczesnemu oddziaływaniu obrazu i dźwięku.
Najczęściej spotykane definicje diaporamy określają ją jako sposób prezentacji przezroczy z dwóch (lub więcej) rzutników z towarzyszącym dźwiękiem. Utwór diaporamowy to dzieło zamknięte, będące efektem twórczej pracy autora lub zespołu, posiadające swój temat i dramaturgię, a od strony technicznej cechujące się połączeniem poszczególnych kadrów (miękkim, twardym, harmonijnym lub kontrastowym) oraz skorelowaniem warstwy wizualnej z podkładem dźwiękowym (dla zwolenników Wiki ciekawa definicja tutaj).
Za prawdziwy początek diaporamy w jej omówionym kształcie uznaje się dzień 25 września 1975 roku. Z inicjatywy Komisji Diaporamy FIAP (Fédération Internationale de l'Art Photographique) czyli Międzynarodowej Federacji Sztuki Fotograficznej, w we włoskiej miejscowości Como doszło do spotkania przedstawicieli dziewięciu krajów europejskich w celu omówienia warunków i sposobów ujednolicenia projekcji diaporam w skali międzynarodowej.
Spotkanie nastąpiło z okazji I Biennale Diaporamy FIAP. W gronie obecnych znaleźli się przedstawiciele Anglii, Belgii, Danii, Francji, Włoch, Szwajcarii, RFN oraz Węgier i, uwaga, Polski! Nasz kraj reprezentowała znana dziś i słynna propagatorka fotografii Krystyna Łyczywek – wówczas już członkini FIAP oraz Związku Polskich Artystów Fotografików.
Diaporama w Polsce pojawiła się wyjątkowo wcześnie. Jako pierwszy pokaz uznaje się zorganizowany w roku 1971 Regionalny Przegląd Montaży Udźwiękowionych w Pile, kóry odbył się podczas zjazdu Stowarzyszeń Fotograficznych Ziem Zachodnich i Północnych. Kolejną imprezą propagującą tę formę analogowych prezentacji multimedialnych stał się Centralny Przegląd Przezroczy Krajoznawczych Diakraj, organizowany prze Komisję Fotografii Turystycznej przy Zarządzie Głównym PTTK.
W tym czasie jednak diaporama w Polsce ograniczała się do tematyki krajoznawczo-turystycznej i dotyczyła tylko naszego kraju. Forma ta więc pozostawała przede wszystkim fotograficznym zapisem podróży.
Diapol - jeden z najsłynniejszych rzutników lat 80 razem z pilotem i magazynkiem na slajdy (fot. archiwum Allegro)
Po przyjęciu ustaleń z Como rozpoczęła się w kraju gwałtowna ewolucja diaporamy. Najbardziej znanym ośrodkiem patronującym tej formie wyrazu stał się Lubin na Dolnym Śląsku, za sprawą małżeństwa Wandy i Bronisława Goeblów – animatorów klubu „Krajobrazy”.
W 1977 roku powołali oni, z ramienia Towarzystwa Miłośników Ziemi Lubińskiej, ogólnopolski konkurs pod nazwą Diaporama Dolnośląska, który w rewolucyjny sposób poszerzył możliwości twórczej wypowiedzi, wprowadzając kategorię „Inne” – dającą możliwość odejścia od turystyki i dowolnego wyboru tematyki. Pierwsza próba poszerzenia granic merytorycznych okazała się być odpowiedzią na potrzeby polskich twórców.
Udźwiękowione zestawy przezroczy od wielu już lat fascynują tych, którzy w fotografowaniu poszukują artystycznej ekspresji. Możliwości operowania dodatkowymi środkami pozwalają bowiem fotoamatorom sięgać po różnorodne tematy i rozwijać formy interpretacji. Opowiadać o rzeczywistości w sposób satyryczny, publicystyczny, dokumentalny. Nazywać językiem metafor swoje przeżycia i impresje. Zbliżać się poprzez technikę montażu i narracji do filmu i literatury (W. Dybalska, 1980).
Na szczególną uwagę zasługiwał wówczas fakt możliwości tworzenia komiksów fotograficznych, co w latach 70 stanowiło swoiste novum. Komiks, niechętnie zaimportowany do Polski, nie miał żadnej wartości artystycznej, a służył raczej propagandzie („Kapitan Żbik”) bądź rozrywce skierowanej do dzieci, zawierającej przy tym ukryte treści krytykujące zachodnie wzorce społeczne i gospodarcze („Przygody Jonka, Jonki i Kleksa” i krytyka amerykańskiego przemysłu, „Binio Bill” i wzorzec niemoralnego aktora Hollywood).
Niechęć polskiej krytyki do komiksów miała dwa powody. Po pierwsze, komiks był "wynalazkiem" zachodnim, kojarzonym z Ameryką i pochodzącymi stamtąd bohaterami kultury masowej (jak Tarzan czy Superman), prezentowanymi również w komiksowych publikacjach wydawanych w przedwojennej Polsce. Drugim powodem było to, że komiks operował uproszczonym rysunkiem i przedstawiał obraz świata przy pomocy silnie skonwencjonalizowanych środków, przez co postrzegany był w opozycji do artystycznych środków wyrazu. Jeśli obcowanie z dziełami sztuki rozwijało wrażliwość i intelekt, to komiks działał na swych czytelników dokładnie odwrotnie: znieczulał ich i "zwijał" intelektualnie. Był oceniany jako zjawisko wtórne wobec osiągnięć sztuk plastycznych i w porównaniu z nimi prymitywne, a więc i bezwartościowe” (J. Szyłak, 2005).
Tymczasem organizatorzy Diaporamy Dolnośląskiej pokusili się o uznanie komiksu w wersji fotograficznej za dziedzinę sztuki! Na równie odważne podejście czekać trzeba będzie około 20 lat, po którym to czasie Neil Gaiman, znakomity pisarz („Amerykańscy bogowie”) i autor komiksów, stając w obronie tej dziedziny, powie otwarcie, iż ważniejszy od środka wyrazu jest przekaz...
Jednak diaporama na dobre zaistnieć mogła nie tylko dzięki artystycznej ekspansji twórców, ale i rozwojowi techniki. Dzięki urządzeniom opracowanym i stale udoskonalanym przez zespół lubiński, można było już w 1979 roku prowadzić projekcję konkursową z dwóch rzutników, przy zastosowaniu efektu tak zwanej płynnej zmiany przezroczy z wzajemnym przenikaniem, eliminując ciemne przerwy związane ze zmianą slajdu w rzutniku. Zdobyte w ciągu dwóch lat doświadczenia pozwoliły organizatorom wprowadzić do opracowań stwierdzenie, iż warunki konkursu są zgodne z przyjętym w Como regulaminem Komisji Diaporamy FIAP.
W 1984 roku miałem przyjemność wziąć udział w lubińskiej imprezie jako najmłodszy, 9-letni wówczas uczestnik. Specjalnie na potrzeby konkursu wprowadziłem nowatorską metodę przygotowania diapozytywów metodą nonfotograficzną, tworząc za pomocą lakierów i tuszów abstrakcyjne kompozycje na szybkach do slajdów. Ta pierwsza w historii gatunku diaporama malarska pod tytułem „W jądrze galaktyki”, zilustrowana dynamiczną muzyką Vangelisa, otrzymała nagrodę tygodnika „Konkrety” oraz dyplom Amatorskiego Klubu Filmowego za wykorzystanie środków wyrazu najbardziej zbliżonych do animacji filmowej.
Skan jednej z moich prac. Slajd wykonany metodą nonfotograficzną. Technika mieszana - oryginalny rozmiar 36x24 mm!
Szczególnie ciekawa okazała się reakcja dziennikarzy „Konkretów”, którzy przyznali wspomnianej diaporamie nagrodę. Tydzień po zakończeniu konkursu na łamach tygodnika pojawił się szkic krytyczny, w którym zasugerowano, iż nie powinna zostać wyróżniona.
Mimo kontrowersji diaporama ta otworzyła drogę twórcom, którzy czuli się nieco skrępowani ustaleniami z Como, a jednocześnie uważali się za autorów dojrzałych do tego, by tworzyć paradiaporamy. Rozpoczęły się eksperymenty ze stosowaniem przy wyświetlaniu ruchomych filtrów fotograficznych, duplikujących obraz. Pojawił się też rewolucyjny pokaz animacji nonkomputerowej w czasie rzeczywistym. Pomiędzy źródłem światła a soczewką umieszczono szklankę z wodą, do której autor za pomocą strzykawki wlewał różnokolorowe tusze. Diaporamy zaczęły więc przyjmować formę instalacji artystycznych.
Technika "żywej" animacji jako rozwinięcie teorii diaporamy (źródło)
Dolnośląski konkurs przetrwał zmianę ustroju w 1989 roku, jednak krótko potem został zawieszony. Błędnie stwierdzono, iż wyczerpała się formuła. Diaporama uznana została za socjalistyczny przeżytek, a rozkwit nowych mediów i nieco infantylny zachwyt nimi, jaki cechował wówczas żądnych nowości twórców, przypieczętował los imprezy. Przypomnijmy jednak, iż w tym samym czasie wieszczono również upadek fotografii i kina – właśnie ze względu na poziom fascynacji nowymi mediami...
Część druga jutro o 15.00!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu