Bezpieczeństwo w sieci

Departament Bezpieczeństwa Krajowego USA lokuje biuro w Dolinie Krzemowej

Maciej Sikorski
Departament Bezpieczeństwa Krajowego USA lokuje biuro w Dolinie Krzemowej
Reklama

Parę lat temu światem wstrząsnęła afera, której ważnym ogniwem był Edward Snowden. Ujawnił on masę informacji stawiających amerykańskie służby w bardz...

Parę lat temu światem wstrząsnęła afera, której ważnym ogniwem był Edward Snowden. Ujawnił on masę informacji stawiających amerykańskie służby w bardzo niekorzystnym świetle. "Ofiarami" wycieku stały się też firmy technologiczne z USA - okazało się, że współpracują one np. z NSA i przekazują dane dotyczące klientów/użytkowników. Trochę czasu już minęło, sprawa przycichła (wielkich reperkusji nie było) i dowiadujemy się, że służby chcą rozszerzyć współpracę z Doliną Krzemową. Teraz przynajmniej się z tym nie kryją.

Reklama

Za Oceanem funkcjonuje agencja o nazwie Departament Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych (Department of Homeland Security). To stosunkowo młoda struktura, została powołana do życia po atakach z 11 września 2001 roku. Powstała z myślą o przeciwdziałaniu atakom terrorystycznym, a jej głównym zadaniem jest koordynowanie współpracy między innymi agencjami, czyli CIA, NSA, FBI, ale też policją, strażą graniczną itd. Odpowiedzialne zadanie, a przy okazji chyba spora władza i dostęp do niezliczonej ilości informacji. Jeśli ktoś jest zainteresowany DHS, odsyłam do Wikipedii. Dlaczego o nich piszę?

Ano dlatego, że sekretarz DHS, Jeh Johnson, zapowiedział, że agencja planuje utworzyć swoją filię w Dolinie Krzemowej. Pojawiają się przy tym bardzo ciekawe sformułowania. Wspominał np. o roli DHS jako najważniejszego łącznika miedzy władzą, a sektorem prywatnym, gdy mowa o bezpieczeństwie, o wymianie informacji i badań miedzy tymi stronami, o poszukiwaniu odpowiedzi na niektóre pytania i talentów. Tak, talentów. Agencja chce zachęcić uzdolnionych ludzi z technologicznego imperium do pracy dla państwa. Mówiono nawet o służbie dla kraju - patetycznie i w amerykańskim stylu.


Zachęcanie do pracy to jedno, Johnson na tym jednak nie poprzestał. Nawoływał on do znalezienia rozwiązania, które pozwoli ochronić prywatność obywateli i jednocześnie usprawni działania służb. Po aferze związanej z rewelacjami Snowdena, część firm zaczęła przykładać większą wagę do ochrony danych, szyfrowania informacji, chciały one pokazać, że stają po stronie klienta, a to utrudnia pracę służbom. To jest problem m.in. dla DHS, ale też, a może przede wszystkim dla bezpieczeństwa kraju i obywateli. Tak sprawę stawia urzędnik.

Przyznam, że nie dziwią mnie działania Departamentu. We właściwym miejscu szukają ludzi i sojuszników. Z ich punktu widzenia dotarcie do odpowiednich osób z Doliny Krzemowej stanowi wyzwanie, którego po prostu trzeba się podjąć, by realizować cele postawione przez agencją. Inaczej do sprawy mogą jednak podchodzić firmy i internauci. Inwigilacja przechodzi na inny poziom (chociaż tego nie możemy być pewni), stara się być akceptowana, ale wielu ludzi takie podejście z pewnością nie przekona. Jestem ciekaw, jak na decyzję DHS i słowa szefa Departamentu zareaguje szeroko pojęta Dolina Krzemowa. Cicha akceptacja czy głośny sprzeciw?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama