Google

Czym Google zaczarowało rynek? Obietnicami

Maciej Sikorski
Czym Google zaczarowało rynek? Obietnicami
2

Google opublikowało raport kwartalny. Jest dobrze, przychody i zyski rosną. Co więcej, dane są lepsze od prognozowanych, korporacja pozytywnie zaskoczyła, a tego nie widzieliśmy już od kilku kwartałów. Inwestorzy zadowoleni, cena akcji poszła w górę. Ale to nie informacje o umacniającym się YouTube...

Google opublikowało raport kwartalny. Jest dobrze, przychody i zyski rosną. Co więcej, dane są lepsze od prognozowanych, korporacja pozytywnie zaskoczyła, a tego nie widzieliśmy już od kilku kwartałów. Inwestorzy zadowoleni, cena akcji poszła w górę. Ale to nie informacje o umacniającym się YouTube przyciągnęły uwagę akcjonariuszy w największym stopniu - Google dało do zrozumienia, że może podzielić się górą pieniędzy...

To był pierwszy raport, który prezentowała nowa CFO, Ruth Porat. Pisałem o zmianie na tym stanowisku, wspominałem, że Porat, to człowiek z Wall Street, co jest dość istotne - podchodzi do biznesu trochę inaczej, niż ludzie z Doliny Krzemowej. I to chyba dało się już zauważyć, jej wystąpienie przy okazji publikacji raportu wywołało dyskusję na temat zmian w Google. Jedni stwierdzą, że w dobrą stronę, inni nie podzielą tego entuzjazmu. O tym jednak za chwilę.

Google opublikowało raport kwartalny. Jest dobrze, przychody i zyski rosną. Co więcej, dane są lepsze od prognozowanych, korporacja pozytywnie zaskoczyła, a tego nie widzieliśmy już od kilku kwartałów. Inwestorzy zadowoleni, cena akcji poszła w górę. Ale to nie informacje o umacniającym się YouTube przyciągnęły uwagę akcjonariuszy w największym stopniu - Google dało do zrozumienia, że może podzielić się górą pieniędzy...

To był pierwszy raport, który prezentowała nowa CFO, Ruth Porat. Pisałem o zmianie na tym stanowisku, wspominałem, że Porat, to człowiek z Wall Street, co jest dość istotne - podchodzi do biznesu trochę inaczej, niż ludzie z Doliny Krzemowej. I to chyba dało się już zauważyć, jej wystąpienie przy okazji publikacji raportu wywołało dyskusję na temat zmian w Google. Jedni stwierdzą, że w dobrą stronę, inni nie podzielą tego entuzjazmu. O tym jednak za chwilę.

Przychody internetowego giganta w poprzednim kwartale wyniosły 17,7 mld dolarów. W górę o 11% w porównaniu do analogicznego okresu roku 2014. Zysk wzrósł o 17% do 3,93 mld dolarów. Jak już wspominałem, rynek spodziewał się gorszych wyników. A byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie mocny dolar. Co stoi za wzrostami? Google przekonuje, że m.in. YouTube oraz mobile, choć konkretnych danych nie prezentuje. Korporacja informuje, że ludzie coraz więcej czasu spędzają w serwisie wideo i to korzystając ze sprzętu mobilnego, są jakieś szczątkowe dane pokazujące, że faktycznie zmierza to we właściwym kierunku.

Wierzyć firmie? Tak, YT i mobile pewnie faktycznie rosną w siłę i dają większe przychody. Ale radzę mieć na uwadze, w jakich okolicznościach korporacja przywołuje te osiągnięcia: Facebook panoszy się na rynku mobilnym, a ostatnio potwierdził, że będzie walczył o wideo. Dla mnie wypowiedzi Porat odnośnie tych dwóch sektorów to prężenie muskułów, przypominanie, że Facebook ma w tym biznesie potężnego konkurenta, który nie pozwoli odebrać sobie rynku. Inwestorzy, szeroko pojęty rynek, zostali uspokojeni.

Problemem Google nadal pozostaje słaba dywersyfikacja przychodów. Aż 16 mld dolarów w poprzednim kwartale pochodziło z reklam. Tych ostatnich przybywa, ale spada ich cena - przypominam, że reklama w mobile jest tańsza od tej desktopowej. Nagłego załamania raczej nie należy się tu spodziewać, lecz nie brakuje pytań, kiedy rubryka "other revenues", czyli pozostałe przychody będzie się lepiej prezentować? W poprzednim kwartale zapisano w niej 1,7 mld dolarów. z jednej strony dość skromnie w porównaniu z reklamą, z drugiej strony, wzrosty były tam wyższe - 17% w porównaniu do 11%. Pisałem wczoraj, że Intelowi udało się zbudować drugi silny filar, ciekawe, czy i Google powiedzie się ta sztuka?

Aby to osiągnąć, trzeba oczywiście inwestować, szukać sobie nowych płaszczyzn rozwoju. Google to robi. I to jak robi. W każdym kwartale na przejęcia i rozwój wydają miliardy dolarów. Samo R&D w poprzednim kwartale pochłonęło 2,8 mld dolarów, czyli 16% przychodów. Są tacy, którzy wydają więcej, ale trudno uznać Google za oszczędną firmę. Wystarczy spojrzeć na liczbę pracowników - obecnie jest to ponad 57 tysięcy osób. W ciągu roku przybyło prawie 10 tysięcy ludzi. Gigant rośnie. A to kosztuje.

To chyba jeden z głównych zarzutów wysuwanych pod adresem Google w ostatnich kwartałach. Właściwie już latach - inwestorzy uważają, że firma przesadza z wydatkami, za bardzo eksperymentuje. Tu samochody, tam balony, tu inteligentne miasta, tam okulary, tu smartfon modułowy, tam latające skrzydło. Dużo tego było, a każdy projekt kosztuje. Widać zyski? Wracamy do tabelki z wynikami i okazuje się, że firma nadal jest uzależniona od reklamy. Pojawiają się zatem głosy, by trochę zwolnić z wydawaniem kasy, przemyśleć niektóre pomysły, nim wyciągnie się portfel.

Uwagi zaczęły chyba padać na podatny grunt. Zatrudnienie Ruth Porat, jej ostatnie wystąpienie, mają być dowodem na to, że sytuacja trochę się zmieni, Google "przeprosi się" z inwestorami. Wspomina się o większej dyscyplinie w wydatkach, cięciu kosztów. To chcieli usłyszeć akcjonariusze. Tylko to? Nie, interesuje ich także blisko 70 mld dolarów zgromadzonych na kontach Google - chcą, by część tego wielkiego tortu trafiła do ich kieszeni. A Porat dała do zrozumienia, że firma to przemyśli. Bang! Rynek na to czekał, cena akcji Google poszła w górę. Właśnie obietnicami złożonymi akcjonariuszom tłumaczyłbym wzrosty internetowego giganta na giełdzie. Niektórzy zacierają pewnie ręce, bo do zgarnięcia są duże pieniądze.

Ruth Porat dała nadzieję akcjonariuszom, kobieta z Wall Street pokazała, że korporacja zdaje sobie sprawę z tego, że funkcjonuje w określonych warunkach, że znajduje się na giełdzie, ma pewne zobowiązania wobec inwestorów. Wszyscy będą zadowoleni? Niekoniecznie - pojawią się pewnie pytania, czy cięcie wydatków i pójście pod rękę z inwestorami przysłuży się firmie. Akcjonariuszom zależy na kasie, nie na innowacjach, a to na dłuższą metę może być szkodliwe. Google wydaje dużo, eksperymentuje na różnych polach i to prawda, że na razie na tym nie zarabia, ale inwestycje mogą się zwrócić. Z pewnością wzbogacą nas o pewną wiedzę, pchną technologie kilka kroków dalej. Jeśli kurek z pieniędzmi zostanie przykręcony, to innowatorom w firmie utrudni się pracę.

Nie wieszczę upadku Google - korporacja ma się świetnie. Możliwe jednak, że jesteśmy świadkami ważnych zmian w gigancie z Mountain View.

Przychody internetowego giganta w poprzednim kwartale wyniosły 17,7 mld dolarów. W górę o 11% w porównaniu do analogicznego okresu roku 2014. Zysk wzrósł o 17% do 3,93 mld dolarów. Jak już wspominałem, rynek spodziewał się gorszych wyników. A byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie mocny dolar. Co stoi za wzrostami? Google przekonuje, że m.in. YouTube oraz mobile, choć konkretnych danych nie prezentuje. Korporacja informuje, że ludzie coraz więcej czasu spędzają w serwisie wideo i to korzystając ze sprzętu mobilnego, są jakieś szczątkowe dane pokazujące, że faktycznie zmierza to we właściwym kierunku.

Wierzyć firmie? Tak, YT i mobile pewnie faktycznie rosną w siłę i dają większe przychody. Ale radzę mieć na uwadze, w jakich okolicznościach korporacja przywołuje te osiągnięcia: Facebook panoszy się na rynku mobilnym, a ostatnio potwierdził, że będzie walczył o wideo. Dla mnie wypowiedzi Porat odnośnie tych dwóch sektorów to prężenie muskułów, przypominanie, że Facebook ma w tym biznesie potężnego konkurenta, który nie pozwoli odebrać sobie rynku. Inwestorzy, szeroko pojęty rynek, zostali uspokojeni.

Problemem Google nadal pozostaje słaba dywersyfikacja przychodów. Aż 16 mld dolarów w poprzednim kwartale pochodziło z reklam. Tych ostatnich przybywa, ale spada ich cena - przypominam, że reklama w mobile jest tańsza od tej desktopowej. Nagłego załamania raczej nie należy się tu spodziewać, lecz nie brakuje pytań, kiedy rubryka "other revenues", czyli pozostałe przychody będzie się lepiej prezentować? W poprzednim kwartale zapisano w niej 1,7 mld dolarów. z jednej strony dość skromnie w porównaniu z reklamą, z drugiej strony, wzrosty były tam wyższe - 17% w porównaniu do 11%. Pisałem wczoraj, że Intelowi udało się zbudować drugi silny filar, ciekawe, czy i Google powiedzie się ta sztuka?

Aby to osiągnąć, trzeba oczywiście inwestować, szukać sobie nowych płaszczyzn rozwoju. Google to robi. I to jak robi. W każdym kwartale na przejęcia i rozwój wydają miliardy dolarów. Samo R&D w poprzednim kwartale pochłonęło 2,8 mld dolarów, czyli 16% przychodów. Są tacy, którzy wydają więcej, ale trudno uznać Google za oszczędną firmę. Wystarczy spojrzeć na liczbę pracowników - obecnie jest to ponad 57 tysięcy osób. W ciągu roku przybyło prawie 10 tysięcy ludzi. Gigant rośnie. A to kosztuje.

To chyba jeden z głównych zarzutów wysuwanych pod adresem Google w ostatnich kwartałach. Właściwie już latach - inwestorzy uważają, że firma przesadza z wydatkami, za bardzo eksperymentuje. Tu samochody, tam balony, tu inteligentne miasta, tam okulary, tu smartfon modułowy, tam latające skrzydło. Dużo tego było, a każdy projekt kosztuje. Widać zyski? Wracamy do tabelki z wynikami i okazuje się, że firma nadal jest uzależniona od reklamy. Pojawiają się zatem głosy, by trochę zwolnić z wydawaniem kasy, przemyśleć niektóre pomysły, nim wyciągnie się portfel.

Uwagi zaczęły chyba padać na podatny grunt. Zatrudnienie Ruth Porat, jej ostatnie wystąpienie, mają być dowodem na to, że sytuacja trochę się zmieni, Google "przeprosi się" z inwestorami. Wspomina się o większej dyscyplinie w wydatkach, cięciu kosztów. To chcieli usłyszeć akcjonariusze. Tylko to? Nie, interesuje ich także blisko 70 mld dolarów zgromadzonych na kontach Google - chcą, by część tego wielkiego tortu trafiła do ich kieszeni. A Porat dała do zrozumienia, że firma to przemyśli. Bang! Rynek na to czekał, cena akcji Google poszła w górę. Właśnie obietnicami złożonymi akcjonariuszom tłumaczyłbym wzrosty internetowego giganta na giełdzie. Niektórzy zacierają pewnie ręce, bo do zgarnięcia są duże pieniądze.

Ruth Porat dała nadzieję akcjonariuszom, kobieta z Wall Street pokazała, że korporacja zdaje sobie sprawę z tego, że funkcjonuje w określonych warunkach, że znajduje się na giełdzie, ma pewne zobowiązania wobec inwestorów. Wszyscy będą zadowoleni? Niekoniecznie - pojawią się pewnie pytania, czy cięcie wydatków i pójście pod rękę z inwestorami przysłuży się firmie. Akcjonariuszom zależy na kasie, nie na innowacjach, a to na dłuższą metę może być szkodliwe. Google wydaje dużo, eksperymentuje na różnych polach i to prawda, że na razie na tym nie zarabia, ale inwestycje mogą się zwrócić. Z pewnością wzbogacą nas o pewną wiedzę, pchną technologie kilka kroków dalej. Jeśli kurek z pieniędzmi zostanie przykręcony, to innowatorom w firmie utrudni się pracę.

Nie wieszczę upadku Google - korporacja ma się świetnie. Możliwe jednak, że jesteśmy świadkami ważnych zmian w gigancie z Mountain View.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

GooglewynikiRaport kwartalny