Facebook jakiś czas temu uruchomił "frictionless sharing", czyli możliwość poniekąd pasywnego dzielenia się treściami na Facebooku. Na taką integrację...
Czy wkrótce będziemy dzielić się każdym ruchem w sieci? Facebookowi i portalom to na rękę
Facebook jakiś czas temu uruchomił "frictionless sharing", czyli możliwość poniekąd pasywnego dzielenia się treściami na Facebooku. Na taką integrację zdecydował się amerykański Yahoo, a w praktyce wygląda to następująco: nad artykułem mamy zdjęcia swoich znajomych z FB, a po najechaniu na każde z nich widzimy jakie teksty ostatnio na tymże portalu czytali. Oni nie muszą klikać "lubię to" ani nic takiego - stąd właśnie piszę o pasywności tego rozwiązania. Nie jest to obecnie obligatoryjne, ale wyniki eksperymentu pozwalają sądzić, że będzie się szło w tym kierunku.
Po dwóch miesiącach tego typu działalności zanotowano milion podzieleń się na Facebooku dziennie, co zaowocowało 500 tysiącami kliknięć. Każdego dnia. Słabo? Na tyle nie słabo, że z Yahoo! News US korporacja rozwinęła już ten patent na 26 kolejnych swoich serwisów.
Mike Kerns zajmujący się w Yahoo! personalizacją i społecznościami mówi bez ogródek:
To zmiany zwiększają zaangażowanie i ruch. Jeśli uda nam się przenieść sukces Facebooka z Yahoo! News US na rynek globalny, to będzie to miało ogromny wpływ na nasze mediowe serwisy. (...)
Niewątpliwie, jeśli w każdym wypadku liczby będą wyglądały tak jak powyżej, to można liczyć potencjalnie na ogromny sukces. Ale pojawia się tutaj nieuniknione pytanie o pozbycie się jakiejkolwiek prywatności w sieci. Czy naprawdę chcemy, albo czy chociaż nie przeszkadza nam, że inni śledzą wszystkie nasze ruchy w przeglądarce? Nawet tylko na wybranych serwisach? Kerns nie ma wątpliwości:
Młodszym użytkownikom kompletnie nie przeszkadza stan permanentnego dzielenia się. Ludzie powinni się czuć dobrze ze sobą.
Z całym szacunkiem, wydaje mi się jednak, że czym innym jest nie wstydzić się samego siebie, a czym innym dzielić absolutnie wszystkim ze wszystkimi. Jeśli wchodzące właśnie do internetu pokolenie nie ma z tym problemu, to w porządku, ale istniejącej już przynajmniej te kilka lat w sieci grupie trudno będzie przekonać się do tak głębokiej inwigilacji.
Pytanie też jak długo takie dzielenie się własną historią przeglądarki będzie relewantne dla wyników. Póki robi to tylko Yahoo! i jest to jakaś nowość, to efekt świeżości z pewnością robi swoje. Z czasem, gdy co drugi serwis podobną integrację z Facebookiem zaoferuje (a może od razu przeglądarki?) być może użytkownicy stracą zainteresowani przeładowaniem informacji na Facebookowym wallu. Zresztą, czy już teraz tak trochę nie jest?
[źródło]
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu