Felietony

Jesteśmy non stop wpatrzeni w ekrany naszych telefonów. Na pewno?

Filip Żyro

Maniak nowych technologii. Od dzieciństwa kochał k...

Reklama

Telefony komórkowe zdominowały miejsca publiczne. Z tym zdaniem na pewno zgodzi się większość z nas. Niejednokrotnie mogliśmy spotkać się z tezą, że n...

Telefony komórkowe zdominowały miejsca publiczne. Z tym zdaniem na pewno zgodzi się większość z nas. Niejednokrotnie mogliśmy spotkać się z tezą, że nowe technologie, a zwłaszcza samartfony, prowadzą do wyalienowania. To właśnie na nie zrzucamy winę za coraz rzadsze interakcje z drugą osobą w autobusie czy w parku. Ale czy rzeczywiście tak jest, że technologia prowadzi do wyobcowania w miejscach publicznych?

Reklama

Na to pytanie próbował znaleźć odpowiedź amerykański uczony socjolog Keith Hampton, który zajmuje się badaniem wpływu technologii na nasze życie. W obszernym materialne opublikowanym w The New York Times można było znaleźć wyniki ciekawego eksperymentu, które postanowił przeprowadzić uczony, badając nasze zachowania w przestrzeni miejskiej. Hamptona zainteresowało, jak wielokrotnie w rozmowach, ze swoimi znajomymi powtarzana była teza, że technologie skutecznie wypierają interakcję z innymi, że izolujemy się od świata za ekranem swojego smartfona. Hampton, jednak uważał, że zbyt często idealizujemy przeszłość, a powtarzane przez nas komunały powinny zostać w jakiś sposób potwierdzone. Myśl czy rzeczywiście chodzimy po mieście zapatrzeni w nasze telefony, nie zważając na innych przechodniów, nie dawała mu spokoju. Postanowił więc podejść do tematu, jak na naukowca przystało, czyli przebadać problem posiłkując się doświadczeniem. Jednak jak zbadać, jak zmieniły się zachowania ludzi w miastach na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat? Zrobić sondę? Zapytać osoby starsze? Przecież wyniki takich badań nie spełniały żadnych norm badań naukowych. Hampton potrzebował jakiegoś punktu zaczepienia. Wtedy z pomocą przyszły mu prace Williama H. Whyte’s znanego urbanisty, którego badania zrewolucjonizowały przestrzenie miejskie w latach 70 i 80. Whyte na potrzeby swoje pracy prowadził obserwacje terenów publicznych, które nagrywał na taśmie, co zaowocowało 3.273 nagranymi filmami, które potem pomagały mu w jego pracy. Hampton postanowił skupić się na trzech wcześniej wybranych materiałach przedstawiających publiczne miejsca w Bostonie, Philadelphii i Nowym Jorku.

Supernowoczesne osiedle za 100 mln $ w połowie lat 90

Zanim jednak Hampton zabrał się za analizę filmów, warto zaznaczyć, że wcześniej brał udział w podobnych doświadczeniach. Już w połowie lat 90 miał okazję uczestniczyć w eksperymencie przeprowadzonym wspólnie przez Apple i IBM. Spółki pomogły zebrać ponad 100 mln dolarów, które posłużyły by zmienić zwykłe podmiejskie osiedle w supernowoczesną społeczność lokalną. Co w owym czasie rozumiano przez osiedle przyszłości? Szerokopasmowy dostęp do Internetu, wyposażenie domów w komputery z najwyższej półki z zainstalowanymi programami do wideokonferencji, wysyłania wiadomości, a nawet programy komputerowe do wymiany muzyki. Hapmton obserwował społeczność umieszczoną w osiedlu przyszłości przez dwa lata, a obserwacje tej grupy doprowadziły do wniosków, że ludzie umieszczeni w tym specyficznym środowisku, nie tylko łatwiej rozwiązywali lokalne problemy, ale także chętniej spotykali się poza domem, mieli więcej znajomych, a także spędzali więcej czasu na rozmowach telefonicznych pomiędzy sobą. Być może, to właśnie wyniki tych badań zasiały w Hamptonie ziarno niepewności, czy rzeczywiście nowe technologie prowadzą do naszej izolacji.

Zaskakujące Wyniki badań Hamtpona

Jak już wspomniałem Hampton postanowił odwzorować badania Whyte’a i w tych samych miejscach, w których 30 lat wcześniej nagrywał Whyte, zainstalował własne kamery, które podglądały zachowania ludzi w przestrzeni miejskiej. Na przestrzeni dwóch lat zebrał 38 godzin materiałów, podzielonych na 15 sekundowe sekwencje obserwacyjne. Temu co znalazło się w na taśmie, zespół przyporządkował 4 najważniejsze cechy rozpoznawcze grupy badawczej: płeć, wielkość grupy, szwendanie się i używanie telefonu. Następnie przyjrzano się jak często między ludźmi dochodzi do kontaktu fizycznego, widocznej rozmowy, a także wspólnego przemieszczania się. Wnioski, do jakich doszedł zespół Hampton’a mogą dla niektórych wydawać się zaskakujące. Na początku użycie telefonów. Jednie 3 % wszystkich osób uchwyconych na „taśmie” na schodach Metropolitan Museum of Art używało swoich telefonów, na dodatek większość osób pochłoniętych urządzeniami było same. Najwyższy odsetek osób używających smartfonów był w Bryant Park’u i wynosił 10 %. Dodatkowo zespół Hamptona ustalił, że używanie telefonów nie było problemem również w trakcie lunchów czy spacerów, które zostały nagrane z ukrycia. Na podstawie badań ustalono również, że w porównaniu do materiałów Whyte’a ludzie o 1/3 częściej pojawiali się w przestrzeni publicznej w grupach. Bardzo ciekawym odkryciem, które poczynił zespół Hamtopna, mimochodem, była większa liczba kobiet pojawiających się publicznie, także tych przemierzających przestrzenie miejskie samotnie. A teraz uwaga mężczyźni dowód na to, że niewieściejemy, jedynym miejscem publicznym, w którym spadła ilość kobiet, a wzrosła mężczyzn, było Boston’s Downtown Crossing, znany obszar handlowy Bostonu! Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że obserwacje Hamtpona nie są do końca miarodajne i nie mogę być traktowane, jak badania naukowe, a jedynie luźna obserwacja. Osoby, które zapoznały się z metodologią Haptona wskazały również, że badał on obszary biznesowe w godzinach szczytu, co nie do końca oddaje rytm miasta, który zmienia się wraz z dobą, a także różni się w zależności od miejsca.

Polskie smartfony wszędobylskie?


Chciałbym odnieść badania co do korzystania z dobrodziejstw technologicznych do naszego polskiego podwórka. Niestety dla mnie jedynym punktem zaczepienia jest własne doświadczenie, które z oczywistych względów, niejednokrotnie bywa wypaczone na skutek wielu czynników. Mogę jednak założyć się, że wielu z Was, podobnie jak ja, miało podobne refleksje: ludzie korzystają ze smartfonów wszędzie i bez opamiętania. Niejednokrotnie zwracałem uwagę, jak wiele osób w autobusie czy na ulicy wpatrzonych jest ekrany swoich telefonów. Nie raz również byłem świadkiem, czyjejś kłótni przez telefon lub 15 minutowej rozmowy Pani, która opowiadała co zrobiła w pracy i co musi kupić w sklepie spożywczym do domu. Wszystko ma swoje granice, co innego odebrać telefon i w trzech zdaniach odpowiedzieć na pytania dzwoniącego, a co innego prowadzić kilkunastominutową tyradę, przy współudziale wszystkich pasażerów autbusu. Tu pojawia się na kolejny problem badania Hamtona, który może utrudniać odniesienie jego wyników do naszych realiów. Amerykanie są osobami wysokiej kultury osobistej. Poza tym zakończyli już wstępny etap zachwytu smartfonami i przeszli nad nimi do porządku dziennego. W Polsce inteligentny telefon wciąż jest pewnym luksusem, którym niejednokrotnie ludzie chcą się pochwalić. Po drugie ponieważ telefony komórkowe są u nas krócej, wciąż nie wypracowaliśmy wspólnych zasad etykiety technologicznej. Jest to bez wątpienia problem, nad którym powinniśmy popracować. Rozmawianie z kasjerem, ze słuchawką przy uchu, to u nas norma. Wykrzykiwanie przekleństw przez nastolatków do słuchawek niestety też. Niejednokrotnie podczas wizyty w restauracji czy barrze, widziałem osoby, które zanim przystąpiły do jedzenia, musiały najpierw się oznaczyć, a potem cyknąć zdjęcie na Facebooka albo Instagrama (to dopiero zakładnicy własnych telefonów). Do dziś mam w głowie obraz pary (bez wątpienia) w restauracji, która w ciągu 10 min od zamówienia jedzenia nie spojrzała sobie w oczy, nie zamienił ani jednego. Siedzieli zahipnotyzowani ekranami swoich telefonów.

Trzeba jednak pamiętać, że przykłady, o których mówię zapadły mi w pamięci, bowiem zaangażowały mnie emocjonalnie, zmusiły do refleksji. A czemu w mojej głowie miałaby się zapisać rutynowa podróż autobusem podczas, której nic się nie wydarzyło? No właśnie mój mózg wykasuje takie wspomnienie ze względu na ekonomiczność działania. Być może badania Hamtpona są miarodajne. Może to my wyolbrzymiamy problem, które w zasadzie nie ma. Po prostu nie odnotowujemy, kiedy ktoś nie korzysta z telefonu, bo uznajemy to za normalne. Na pewno po przeczytaniu artykułu, zacznę się uważnie przyglądać, czy obecność telefonów w przestrzeni publicznej jest wyolbrzymiona przez moją percepcje, czy jednak coś w tym jest, że coraz więcej osób wpatruje się wyświetlacz swojego smarftona. A jakie są wasze obserwacje? Przydałaby się niektórym lekcja technologiczne etykiety? Czy może problem jest wyolbrzymiony i dotyczy tylko pojedynczych przypadków, gdy ludzie nie potrafią zachować się ze swoim telefonem?

Źródło: New York Times
Zdjęcie: Shutterstock

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama