Prezentacja samochodu koncepcyjnego Sony Vision-S była jednym z najbardziej zaskakujących momentów tegorocznego CES. Firma pokazała całkiem zaawansowany prototyp, choć zarzekała się w tamtym momencie, że jest to tylko demonstrator różnych technologii, które koncern chciałby sprzedać producentom samochodów. Jak się właśnie okazało, koncern jednak zdecydował się pójść z tym pomysłem trochę dalej.
Zmiana koncepcji?
Po targach temat samochodu Sony zniknął, choć trzeba pamiętać, że przyczynić się do tego mogła obecna pandemia. W każdym razie Sony znów wszystkich zaskoczyło, wrzucając do sieci film prezentujący egzemplarz Vision-S przeznaczony do dalszych testów. Nie ujawniono przy tym nic konkretnego o przyszłości samochodu, otrzymaliśmy tylko lakoniczny komunikat, że: „Prototyp Vision-S przybył do Tokio w celu udoskonalenia systemów wykrywania obiektów oraz rozwojem technologi audio. Prototyp pojazdu jest obecnie w trakcie przystosowania go do testów na drogach publicznych, które odbędą się jeszcze w tym roku fiskalnym”. Testy drogowe? To zdecydowanie krok dalej, niż prezentacja demonstratora technologii.
Wygląda więc na to, że Sony zdecydowało się w jakiś sposób mocniej zaatakować rynek motoryzacyjny, pytanie brzmi, jaką strategię chcą przyjąć. Testy drogowe mogą świadczyć o tym, że Sony będzie chciało wypuścić na rynek własny samochód, licząc, że wskoczy do pociągu napędzanego przez sukces Tesli.
Elektryczna rewolucja to faktycznie całkiem nowe otwarcie, dające duże nadzieje nowym graczom na walkę ze starymi firmami motoryzacyjnymi, więc takiego scenariusza wykluczyć nie można. Wydaje mi się jednak, że Sony będąc i tak przerośniętym molochem, ze sporymi problemami strukturalnymi, z których zdaje sobie przecież sprawę, nie będzie chciało wejść w tak wymagającą pod każdym względem branżę. Z trzeciej strony projekt może być czysto ambicjonalny, a wtedy przejdzie do realizacji, niezależnie od kosztów.
Platforma Sony?
Może być też tak, że Sony widzi szansę we włączeniu się do ciągle raczkującego wyścigu platform dla samochodów elektrycznych. To będzie jeden z trendów, który przypuszczalnie wywróci do góry nogami cały motoryzacyjny świat, umożliwiając relatywnie tanie wprowadzanie nowych marek na rynek. Już dziś tym tropem idzie sporo koncernów, takich jak choćby VW, i w dłuższej perspektywie czasu może to być kura znosząca złote jaja.
Przypuszczalnie za kilka lat firm produkujących samochody będzie więcej niż dziś, za to platform przetrwa tylko kilka. Czy Sony opłacałby się taki ruch? Wszystko zależy, na jakim etapie zaawansowania jest faktycznie ich projekt. Jeśli robiąc samochód koncepcyjny, jako demo dla własnych systemów, niechcący zaprojektowali prawie gotowy do wdrożenia produkt, to mają idealny moment, aby wbić się z nim na rozpędzający się dopiero rynek.
Zobaczcie co znalazłem na stronie Sony:
https://www.sony.net/SonyInfo/vision-s/platform.html
Fanaberia korporacji?
Nie wykluczona jest też trzecia droga. Wszystkie duże korporacje mają tendencje do tworzenia programów, dla których nie mają żadnej koncepcji, ale liczą, że przy okazji prac nad nimi „coś” wyjdzie. Może też być tak, że budując platformę dla przetestowania mniejszych systemów, ktoś nie umiał powiedzieć w odpowiednim momencie stop i projekt zaczął żyć własnym życiem. Nie takie rzeczy zdarzały się w korporacjach. W takim przypadku byłby to zdecydowany przerost formy nad treścią oraz marnowanie środków i czasu... chyba, że firma pójdzie za ciosem.
Vision-S
Sam samochód prezentuje się bardzo ciekawie. Wyposażono go w dwa silniki po 200 kW każdy, rozpędza się do 100 km w 4,8 sek. a jego prędkość maksymalna to 240 km/h. Samochód miał system jazdy automatycznej 2 poziomu, podobny trochę do tego, co oferuje Tesla. W środku Sony zamontowało sporo opcji poprawiających komfort, łącznie z systemem rozpoznawania pasażerów i automatycznym dostosowywaniem ustawień pod ich indywidualne preferencje. Oczywistym jest też, że wpakowano tam bardzo zaawansowane systemy multimedialne.
Tak czy inaczej, Vision-Sa bardzo mi się podoba i jestem ciekaw, co Sony ostatecznie z nim zrobi. Mam też nadzieję, że kiedyś dowiemy się, jaka jest geneza tego przedsięwzięcia. Mam wrażenie, że może to być całkiem zabawna historia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu