Murdoch swoimi wątpliwościami co do współpracy z Google i planami zablokowania tej wyszukiwarki wywołał nie tylko dyskusje ale również reakcję ze stro...
Nikogo więc chyba nie dziwi, że w całą sytuację wmieszał się Microsoft. Odbyły się już spotkania z wydawcami prasy w EU jak również z News Corp. Wszyscy zaczęli mówić o tym, że Microsoft chętnie zapłaci za to, że wydawnictwa Murdocha zablokują Google na rzecz Bing.
Niektórzy już nawet liczą, ile Microsoft musiał by zapłacić, za wyłączność treści News Corps (głównie WSJ). Zakładając, że dochody tego pojedynczego wydawnictwa w sieci sięgają 100 milionów dolarów, wyjście z Google było by np kosztem 10-15 milionów USD. Biorąc pod uwagę zapowiedz Ballmera, że promocja Bing będzie kosztować firmię w najbliższych latach między 5-11 miliardów USD (!) odpowiedz na pytanie czy Microsoft jest w stanie zapłacić wydaje się oczywista. Nawet jeśli zwiększymy liczbę finansowych wydawnictw do 20 pozycji.
Tymczasem Google dopuszcza do kolejnych absurdalnych wypowiedzi swoich pracowników. W UK dyrektor Google o nazwisku Matt Brittin zabłysnąs twierdzeniem, że Google nie potrzebuje "newsów" żeby przetrwać. Przyznam, że zaskakują mnie takie deklaracje - oczywiście, że firma przetrwa bez Murdocha i jeszcze paru wydawnictw. Pytanie tylko ile na tym można stracić i kto na tym zyska?
Osobiście nie wierzę, aby Microsoft chciał w pełni zrekompensować wydawnictwom zablokowanie Google. Natomiast częściowe finansowanie oraz dostarczenie technologii umożliwiającej lepsze dotarcie do klientów, szybszą sprzedaż i lepszą kontrolę nad treściami - jest jak najbardziej możliwe.
Warto w tym momencie przypomnieć, że pretensje Murdocha w stosunku do Google mogą mieć też inne podłoże. Myspace zawarł z Google 3 letni deal związany z wyszukiwarką, na podstawie którego przy odpowiednim poziomie ruchu Myspace miał dostać nawet 900 milionów dolarów. Niestety Myspace nie spełnia warunków umowy, serwis traci zasięg i w związku z tym również potencjalne dochody z umowy. Umowa z Google kończy się w przyszłym roku i Murdoch powinien znaleźć kolejnego parter dla Myspace.
Czy Google powinno zacząć się niepokoić całą sytuacją? Moim zdaniem tak. Wyszukiwarka to głównej źródło dochodów tej firmy. Wycofanie się 10 dużych wydawców nie wpłynie znacznie na wielkość dochodów firmy - na początku. Powstanie jednak alternatywa z której z czasem mogą skorzystać inni - może nie teraz nie za 2 lata ale za 5? Może też okazać się, że w końcu kiedyś dojdzie do sytuacji w której wyszukiwarki internetowe będą płacić dużym wydawcom, bo w jakiejś małej części od nich zależą oraz na nich zarabiają.
Ballmer i Murdoch mogą wiec zepsuć nam internet? Przecież wszystko miało być darmowe, filmy muzyka oraz gry - jak więc ktoś może wyłamywać się z tego układu i podważać sens jego istnienia. Co się stanie kiedy naprawdę podzielimy internet na Google i Binga z świetnymi treściami ale za to płatnymi?
Słychać już też głosy o tym, że zły i niedobry Microsoft powraca. Pytanie czy będąc na miejscu Ballmera nie robilibyśmy tego samego? Dla Microsoftu najważniejszy jest teraz udział w rynku i jest to priorytet przy którym wydane pieniądze mogą nie mieć dużego znaczenia.
Świat się zmienia - choć oczywiście wszystko to może okazać się "grą słów" Murdocha. Przy odpowiednim kontrakcie dla Myspace oraz pewnych ustaleniach z Google nagle może okaże się, że problemu właściwie nie ma.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu