Czy byłbyś w stanie zrezygnować z części świadomości dla większego komfortu życia?
Czy jeśli mógłbyś oddzielić życie prywatne od służbowego za pomocą chipa, zrobiłbyś to?
Nie wiem jaką pracę wykonujecie i jakimi zajmujecie się zawodami. Wiem natomiast z doświadczenia, że praca może być koszmarem a współpracownicy największymi wrogami. Myślę, że wielu z Was się z tym zgodzi. Zapewne większość chociaż przez chwile zasmakowała schematu od ósmej do szesnastej, robiąc rzeczy, których nie chce, w miejscu, którego nienawidzi. Coś jednak każdego dnia wyciąga Cię siłą z łóżka i popycha ponownie w stronę Matrixu. I tak dzień… za dniem… A co gdyby dało się z tego schematu wyrwać? Co byłbyś w stanie poświęcić, aby Twoje życie przestało się kręcić wokół monotonii pracy? Gdyby życie prywatne mogło zostać bezpowrotnie rozerwane z życiem służbowym?
Uwaga! Tekst może zawierać spoilery serialu Rozdzielnie
Moje drugie Ja
Wyobraźmy sobie koncepcję, w której czerpiesz finansowe korzyści z pracy bez faktycznej konieczności pracy. Okej, wiem, że podobne założenia już istnieją, ale nie każdy może zostać politykiem. Załóżmy, że istnieje możliwość rozdzielenia Twojej świadomości na firmową i prywatną. Twoim zadaniem jest jedynie dojechać do pracy i z niej wrócić. Cała praca odbywa się poza Twoją świadomością, a Ty korzystasz z wynagrodzenia i zajmujesz się tylko swoim hobby. Brzmi świetnie, prawda? Jest jednak pewien haczyk. Życie Twojej drugiej połówki świadomości jest niekończącą się pętlą obowiązków, bez snu, bez odpoczynku, bez żadnych wspomnień. Jej cykl zaczyna się w momencie rozpoczęcia pracy i kończy się w momencie jej zakończenia. Brzmi jak największy koszmar pracownika korporacji, ale Ciebie to przecież nie dotyczy. Do Twojej prywatnej świadomości nie docierają żadne wspomnienia, żadne troski i udręki „drugiego Ciebie”. Wystarczy, że podpiszesz umowę i przejdziesz zabieg rozdzielenia tak jak bohaterowie serialu z Apple TV+
Perła w koronie TV+
Długo się zastanawiałem jak podejść do tego tematu, bo serial Rozdzielenie zrobił na mnie ogromne wrażenie. Świeży, ekstrawagancki koncept połączony z mrocznym klimatem i świetną grą aktorską wciągnął mnie bez reszty, a to zbyt często się nie zdarza. Nie jestem z tych, którzy potrafią pochłonąć cały sezon serialu na jednym posiedzeniu. Oferta Netfliksa nadaje się obecnie jedynie jako tło do gotowania czy sprzątania, HBO Max świeci pustkami, a kilka mocnych pozycji z Prime Video mam już za sobą. Gdy już znajduję czas na gapienie się w telewizor, to oczekuje produkcji jakościowych, zaskakujących i wartych godzin spędzonych przed ekranem. I tak oto z całkowitego przypadku trafiłem na serial Rozdzielenie w Apple TV+. Z początku po przeczytaniu opisu fabuły nie byłem przekonany, postanowiłem dać mu jednak szanse, bo żadna z produkcji w jabłkowym streamingu mnie nie zawiodła. Apple stawia na kinowego doznania. Do tej pory przyzwyczajony byłem do dość powolnie prowadzonej narracji w filmach czy serialach TV+. Początkowe odcinki innych produkcji bywały wręcz lekko leniwe, jednak jest to celowy zabieg pozwalający na większą immersję i dokładne poznanie konceptu. W Rozdzielniu jest inaczej. Serial od pierwszego odcinka sadza Cię w wagoniku rollercoastera pędzącego w gęstą jak smoła atmosferę niepokoju. Sam zamysł jest już niezwykle intrygujący i pobudza wyobraźnie.
Firma Lumon, będąca głównym miejscem akcji, zatrudnia pracowników, którzy godzą się na rewolucyjny zabieg Rozdzielenia. Za pomocą mikrochipu wszczepionego w mózg, dochodzi do podziału świadomości. Ta służbowa otrzymuje w zasadzie nowe życie. Zna tylko firmę i w swoim postrzeganiu świata nigdy jej nie opuszcza. Kluczowe znaczenie ma tutaj winda, którą pracownicy zjeżdżają do biur. To właśnie w niej chip się aktywuje i dochodzi do rozdzielenia, w efekcie czego prywatna świadomość dnia w pracy właściwe nie odczuwa. Drzwi otwierają się, zamykają i po chwili znowu otwierają. Minęło co prawda pare godzin i czuć lekkie zmęczenie, ale hej, de facto nawet Cię tam nie było. Dla wszystkich uwięzionych w korporacyjnym wyścigu szczurów brzmi to zapewne jak spełnienie marzeń.
Bohaterów poznajemy w rozdzielonej wersji. Całe ich życie opiera się na wykonywaniu przydzielonych obowiązków. W zasadzie nawet oni sami nie wiedzą, czym dokładnie się zajmują. Dociekanie nie leży jednak w naturze firmy Lumon. Tutaj wszystko podporządkowane jest zarządowi. Zadawanie pytań i próby zrozumienia nie są mile widziane. I to właśnie tymi zabiegami serial buduje mroczny klimat. Surrealistyczna przestrzeń biurowa, po której poruszają się bohaterowie, przypomina zakład dla obłąkanych o zaostrzonym rygorze. Pracownicy podzieleni są na niewielkie zespoły, o których wiedzą tyle, że takie gdzieś po prostu są. Kontakty z innymi działami są bowiem zabronione, a skomplikowany labirynt białych, biurowych korytarzy nie ułatwia interakcji z innymi oddziałami. To właśnie ten nietypowy, formalny i minimalistyczny sposób komunikacji między bohaterami sprawia, że widz odczuwa narastający niepokój. W Lumon rozmawia się o sprawach błahych, nieistotnych i skupionych jedynie na codziennych obowiązkach w firmie. Ona zaś, jest czymś więcej, niż miejscem pracy. Z zewnątrz przypomina zwykły zakład, jednak dla rozdzielonych Lumon jest niczym pokrętny miszmasz sekty z autorytarnym kultem jednostki.
Na czele firmy stoi rodzina Eagen, a jej głową jest mityczna postać założyciela, Kiera. Można wręcz powiedzieć, że pracownicy Lumon zmuszeni są do czczenia generalnego dyrektora firmy, choć sami nie do końca wiedząc dlaczego. Niewiedza jest tutaj kluczowa. Im mniej pracownik wie, tym lepiej dla firmy. Lumon formuje swoich podopiecznych niczym glinę. W pierwszym dniu pracy nowi rekruci są niczym dzieci we mgle. Nieświadomi, zagubieni i nieufni. Nie pamiętają żadnych szczegółów z życia prywatnego. Zmuszeni są uczyć się swojej osobowości na nowo. W tym pomagają specjalne sesje medyczne – choć może lepsze będzie określenie „manipulacyjne” – zarysowujące postać w taki sposób, aby było to korzystne dla firmy. Rozdzielone osobowości nazywane Alterami, przedstawiane są pracownikom jako osoby rzetelne, wydajne, o umiejętnościach przywódczych czy nieskazitelnej szczerości. To pranie mózgu ma jeden cel. Stworzenie armii posłusznych niewolników, przeświadczonych o tym, że praca jest szczytem ich życiowych ambicji. Czy to nie brzmi jak mokry sen kapitalizmu?
Życie za życie
Wróćmy na chwile do rzeczywistości. Tej naszej i serialowej. Rozdzielnie jest dla ludzi z zewnątrz enigmatyczną sprawą. Społeczeństwo jest sceptycznie nastawione do kontrowersyjnego zabiegu, a rozdzielonych traktuje się jako dziwnych odludków. Przez to, że nikt tak naprawdę nie wie, czym Lumon się zajmuje, powstają spiskowe teorie o eksperymentach na ludziach i innych pokrętnych zjawiskach. Bohaterowie zaś z początków w ogóle w to nie wnikają, no ale poniekąd o to w tym chodzi prawda? To, co dzieje się w pracy zostaje w pracy i nie mąci głowy. Zostaje czas na hobby, znajomych i rodzinę.
Długo myślałem nad tym, czy skorzystałbym z takiej opcji. Perspektywa brzmi niezwykle kusząco. Z drugiej jednak strony należę do tych ciekawskich i chyba nie byłbym w stanie żyć ze świadomością, że znikam na 8 godzin od poniedziałku do piątku, wykonując… no właśnie, co? Jestem kucharzem, magazynierem, rzeźnikiem czy dalej redaktorem Antywebu? Perspektywa sprzedania swojego ciała za miesięczną wypłatę bez wiedzy o tym czym tak naprawdę się zajmuje, brzmi odrobinę przerażająco. Co jeśli źle mnie tam traktują, wykorzystują czy zmuszają do robienia okropnych rzeczy? I czy dalej jestem tam sobą, czy może kimś zupełnie innym? Choć dla niektórych ostatnie pytanie może być wręcz zachętą.
Nowa osobowość to w zasadzie kluczowa motywacja Marka, głównego bohatera serialu Rozdzielenie. Tragiczne wydarzenia z przeszłości nie pozwalają mu zacząć życia od nowa. Okazją do świeżego startu – oczywiście w rozdzielonym tego słowa znaczeniu – staje się właśnie Lumon. Mark ma nadzieje, że jego Alter – pozbawiony emocjonalnego balastu oryginału – wiedzie tam spokojne, satysfakcjonujące życie. Zastanówmy się jednak, czy z moralnego punktu widzenia coś takiego jest w ogóle akceptowalne? Czy można rozpatrywać to jako dobrowolną decyzję, czy raczej jako krzywdę wyrządzaną drugiemu człowiekowi. Sami odpowiedzcie sobie na pytanie, czy tworzy Was ciało, czy osobowość i czy rozdzielona świadomość ma swoje prawa. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to zamysł wszczepienia chipu i rozdzielenia osobowości jest wytworem do reszty spaczonego umysłu. Jednak najbardziej przerażające jest to, że gdyby Lumon istniało naprawdę, to zapewne na liczbę chętnych nie musiałoby narzekać.
Bliżej niż nam się wydaje
Lumon to w zasadzie hardcorowa i bardziej zaawansowana wersja Metaversu. Jestem wręcz przekonany, że jeśli Meta za X lat zacznie na masową skalę zatrudniać chętnych do pracy polegającej na oddaniu swojej świadomości na kilka godzin dziennie bez zaprzątania sobie głowy tym, co tak naprawdę się z nią dzieje, to kolejki do podpisania umowy ciągnęłyby się kilometrami. Wyobraźcie sobie setki tysięcy chińskich pracowników fabryk, których kilkunastogodzinna zmiana mijałaby – oczywiście tylko w ich rozdzielonej świadomości – na pstryknięcie palcem. W zasadzie motywacja uzależniona jest jedynie od konkretnych ambicji. Chcesz być wybitnym lekarzem, znanym politykiem czy możne sławną piosenkarką? Nie ma problemu, wpiszemy Ci w kontrakt co tylko zechcesz. Mam wrażenie, że to właśnie ta bliska realiom – choć mocno przerysowana – koncepcja jest tym, co tak bardzo w serialu pochłania. Każdy, kto zasmakował choć odrobinę pracy w korporacji dostrzeże tutaj wspólne mianowniki. Bezsensowne targety, sztuczne uśmiechy, rozmowy o niczym przy kawie, nagrody dające złudne poczucie progresu i kierownictwo z obsesją na punkcie kontroli. To codzienność bohaterów serialu. Najbardziej przykre jest to, że ich otoczenie wskazuje, że wyrwanie się poza schemat jest nierealne. Praca staje się życiem a życie pracą. Codzienną, nieustanną, odruchową i uzależniającą. Firma zaś robi wszystko, aby utrzymać Cię w świadomości, że twój Alter poza pracą wiedzie życie jak z bajki i to wszystko dzięki Tobie. Prawda, że piękne?
Rozdzielenie przemieli Was i wypluje, a wy poprosicie o więcej
W ubiegły piątek na Apple TV+ trafił ostatni odcinek pierwszego sezonu. Nie pamiętam kiedy ostatnim razem serial wzbudził u mnie tak wiele skrajnych emocji. Z jednej strony pełen podziwu jestem dla aktorów i scenarzystów, z drugiej jednak wizja takiej technologii dogłębnie niepokoi. Bezduszność i wyzysk ubrana w szaty przyjaznej, rodzinnej wręcz atmosfery aż za bardzo przypomina to, co stoi u podstaw największych światowych korporacji. Mam wrażenie, że serial wbija szpilkę nie tylko firmom, ale także wszystkim tym, którzy w pogoni za karierą tracą część siebie. W przypadku bohaterów serialu dosłownie i w przenośni. Jeśli jeszcze nie mieliście styczności z Apple TV+ lub z jakichś powodów wciąż się przed nim wzbraniacie, to uwierzcie mi, że dla Rozdzielenie warto. Apple dopiero zamówiło produkcję drugiego sezonu, jednak ja już teraz jestem przekonany, że będzie to równie mocna podróż. Jeśli dotrwałeś do końca tego tekstu, to teraz łap za pilota i daj podzielić swoje emocje na zachwyty i niepokój. Podziękujesz mi później.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu