Apple

Czy Health skończy jak Passbook? Kilka słów o niedokończonych projektach

Kamil Mizera

Jego zainteresowania skupiają się przede wszystkim...

Za nami prezentacja iOS 8. Nowa wersja systemu mobilnego od Apple nie jest szczególnie rewolucyjna, a stanowi raczej dość spokojną ewolucję iOS 7. Pok...

Za nami prezentacja iOS 8. Nowa wersja systemu mobilnego od Apple nie jest szczególnie rewolucyjna, a stanowi raczej dość spokojną ewolucję iOS 7. Pokazano oczywiście kilka nowych rozwiązań i aplikacji, w tym aplikację Health. Jest ona odpowiedzią na rosnącą, a właściwie będącą w rozkwicie modę na zdrowy tryb życia. Odpowiedzią, jak to niestety ostatnio z Apple bywa, dość spóźnioną. Wystarczy zajrzeć do App Store aby niemal w każdym zakątku sklepu natknąć się na różnego typu aplikacje fitness. Firma wchodzi na ten rynek mocno spóźniona. Czy Health będzie w stanie konkurować z takimi aplikacjami, jak chociażby Endomondo lub RunKeeper? A może podzieli los innych, mniej lub bardziej porzuconych projektów Apple?

Zaraz, zaraz. Jakie znowu porzucone projekty? Cóż, do głowy przychodzą mi przede wszystkim dwa: Siri i Passbook.

Oczywiście, możemy się spierać o to, czy Siri to projekt porzucony. W końcu Apple ciągle coś w nim zmienia, dodaje nowe funkcje, a teraz nawet Siri ma się stać bogatsze o kolejne 22 języki. To prawda, nie spełnia to definicji “projektu porzuconego”. Niemniej jednak, przynajmniej w mojej opinii, Siri właściwie jest projektem, do którego Apple nie przykłada większej uwagi. I jest tak właściwie od samego początku. Gdy firma zaprezentowała Siri przy okazji iPhone’a 4s, była to funkcja, która wyróżniała iOS na tle innych systemów. Wprawdzie Siri to koncept ani oryginalny, ani nowy, jednak to właśnie Apple jako pierwsze zintegrowało w takim stopniu komendy głosowe w smartfonie i zrobiło to niezgorzej. Problem w tym, że Siri od samego początku było niezwykle ograniczone. By w pełni korzystać z potencjału tej funkcji, należałoby przenieść się do Stanów Zjednoczonych. Trudno się dziwić, USA to dla Apple najważniejszy rynek, nic tego na razie nie zmieni. Mimo to, użytkownicy sprzętu tej firmy z całego świata mieli prawo oczekiwać, że usługa ta wyjdzie poza matecznik Apple. Tymczasem firma na początku zaoferowała zaledwie kilka wersji językowych, a przez następne 3 lata nie zrobiła zbyt wiele, aby dotrzeć z tą funkcją do swoich rozrzuconych po globie klientów.

Dało to oczywiście szansę konkurencji, a dokładniej Google, które niemal od razu wzięło się za przygotowanie własnej odpowiedzi na Siri. I oczywiście nie ograniczyło się tylko do jednego głównego rynku. Z Google Now można korzystać niemal wszędzie. Może nie wszędzie prezentuje tą samą funkcjonalność, ale zasięg dostępności ma znacznie większy, niż Siri.

Tymczasem Apple tak, jakby przestało wierzyć, że warto jeszcze rozwijać Siri. Przez ostatnie lata dodano wprawdzie kilka mniej, lub bardziej znaczących funkcji, kilka języków, ale to wszystko. Siri nie jest, nie było i nie będzie priorytetem dla Apple, co widać chociażby po długości prezentacji nowych opcji na ostatniej konferencji. A wielka szkoda, bo gdy Siri się pojawiło, stanowiło jeden z ważniejszych wyróżników iOSa. Wyróżników, których z roku na rok coraz bardziej brakuje.

Kolejnym, nader hucznie ogłaszanym produktem, była aplikacja Passbook. Miała ona stanowić odpowiedź Apple na szał instalowania NFC w urządzeniach z Androidem i pojawiających się przy tej okazji różnego typu aplikacji do płacenia czy wymieniania danych za pośrednictwem tej technologii. Apple nie było wówczas wielkim zwolennikiem NFC, do dziś nie jest, więc postanowiło dać swoim klientom chociażby namiastkę w postaci Passbooka. Aplikacja ta ma za zadanie agregować różnego typu bony, karty lojalnościowe, czy bilety. Koncept całkiem zacny. Zamiast instalować dziesiątki aplikacji od różnych podmiotów, które oferują to samo, lepiej mieć wszystko w jednym miejscu. Problem w tym, że idea ta nie spotkała się z większym zainteresowaniem firm. Oczywiście, na początku ogłoszono kilka “dealów”, zaczęły pojawiać się różnego rodzaju kupony, ale w ostatecznym rozrachunku Passbook nie zdobył większego uznania, ani ze strony klientów, ani ze strony firm. Wystarczy wspomnieć chociażby Starbucks’a, który ma własną aplikację, za pomocą której można kupować kawę w tej sieci. Inna sprawa, że Apple właściwie nie rozwijało więcej projektu pod tytułem “Passbook”. Trochę się nie dziwię, bo raczej niewiele da się w tej kwestii zrobić. Passbook to po prostu agregator, bez połączenia z NFC i tak niewiele da się tutaj zmienić. Apple zaś NFC nie lubi, choć są pogłoski, jak zresztą co roku, że technologia ta wkońcu pojawi się w nowym iPhonie. Czy tak będzie, czy nie, Apple zabrakło pomysłu na Passbooka, a aplikacja ta, przynajmniej u mnie, leży i obrasta kurzem, a nawet nie mogę jej usunąć.

Powyższe aplikacje, moim subiektywnym zdaniem, stanowią przykład projektów, którym Apple w mniejszym lub większym stopniu odpuściło. Siri zapewne dalej, powolutku, będzie rozwijane. Gorzej, że to tempo jest za wolne, aby móc konkurować z Google chociażby. Passbook bez NFC jest tworem, według mnie, martwym.

Teraz Apple wydaje Health, czyli Passbook bis. Aplikacja ta jest próbą firmy powalczenia o kategorię fitness. Gorzej, że na razie obciążona jest “grzechem pierworodnym” Passbooka. Health to również agregator, tym razem danych medycznych i zdrowotnych. Apple jednak przygotowało się nieco lepiej przy wypuszczeniu tej aplikacji, oferując możliwość agregowania danych z innych aplikacji fitness. Problem polega na tym, że najpierw ich twórcy musieliby chcieć dzielić się takimi danymi z Apple, a po drugie: użytkownik wciąż musiałby instalować produkty firm trzecich. I żadne wysyłanie danych na “wirtualne konsultacje” do klinik tego nie zmieni (zwłaszcza, że ta opcja będzie miała raczej ograniczony zasięg i odzew).

To, co jednak może pomóc Health w staniu się realną konkurencją dla innych aplikacji w kategorii fitness, to wypuszczenie przez Apple jakiegoś rodzaju “ubieralnej technologii”, w postaci opaski czy zegarka. I, jak donoszą internetowe ptaszki, Apple to właśnie planuje. Urządzenie miałoby zostać zaprezentowane już w październiku tego roku i wiele na to wskauje, że tak się stanie. Aplikacja Health w połączeniu z applowym Fitbitem mogła by stać się rzeczywiście alternatywą dla innych produkcji. O ile oczywiście Apple nie zamarudzi, jak w przypadku innych technologii. Bo tak, jak Passbook potrzebował NFC, tak Health potrzebuje iWatcha czy czegoś w tym rodzaju. Bez tego będzie stanowić tylko mało funkcjonalny, raczej ograniczony dodatek, który szybko zostanie zapomniany. Wydanie jakiegoś iFitnessUrządzenia będzie również stanowiło dowód na to, że Health to nie tylko zapchaj dziura, coby konferencja nie była zbyt krótka.

Warto jeszcze zauważyć, na podstawie przypadku Passbooka czy Health, że Apple zaczyna chyba brakować nowych pomysłów. W ostatnich latach firma ta skupia się co najwyżej na doganianiu konkurencji i spóźnionym reagowaniu na istniejące już trendy. O ich wyznaczanie ostatnio trudno. Nie musi to jednak być złe. Firma nie raz udowodniła, że nawet jeżeli nie wprowadza niczego nowego, to potrafi jednak to zrobić dużo lepiej, niż reszta (Touch ID chociażby). Gorzej, gdy owych trendów nie potrafi się w ciekawy sposób wykorzystać. Health to próba Apple na powalczenie w kategorii fitness oraz w kategorii wearables. Mam nadzieję, że zostanie ona dobrze wykorzystana.

Photo: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu