Felietony

Czy firma może legalnie zabrać Ci grę kupioną na własność?

Krzysztof Rojek
Czy firma może legalnie zabrać Ci grę kupioną na własność?
23

Załóżmy, że kupiliście grę kilka lat temu. Czy producent może zablokować legalnie dostęp do niej?

Jeżeli kupujemy cokolwiek - klawiaturę, paczkę czipsów czy mięso na promocji w Biedronce, to w momencie uiszczenia za to opłaty dany przedmiot staje się naszą własnością. To znaczy - możemy zrobić z nim co chcemy i jeżeli ktoś nam go zabierze (bądź  uniemożliwi do niego dostęp) jest to kradzież albo przywłaszczenie.

Oczywiście, nie zawsze wszystko jest tak proste. Dziś bowiem wiele fizycznych przedmiotów do działania potrzebuje usług. Telefony komórkowe potrzebują wsparcia od Google czy Apple np. w dostępie do sklepu z aplikacjami, gry sieciowe potrzebują działających serwerów etc. W takim wypadku godzimy się jednak na fakt, że to urządzenie będzie działało tak długo, jak długo będzie oferowane wspomniane wsparcie. Po jego zakończeniu nikt nam naszego zakupu nie zabiera i dalej możemy korzystać z funkcji, które wspomnianego wsparcia nie wymagają, chociaż w wielu przypadkach wspomniane funkcje stanowią większość, więc i tak produkt można uznać za bezużyteczny.

Zupełnie inaczej jest jednak, kiedy kupujesz produkt, który nie wymaga opłaty subskrypcyjnej, jego działanie nie zależy od żadnych zewnętrznych serwerów, a firma i tak uniemożliwia ci do niego dostęp. Czy takie coś w ogóle ma prawo występować?

Okazuje się, że... tak. Gracze Minecrafta się o tym przekonali

Minecraft to jak wiadomo produkcja studia Mojang, do której prawa po zakupie przejął Microsoft. W tym wypadku amerykańska firma przez dłuższy czas nie wpływała na rozwój gry, jednak kilka lat temu zdecydowała się ujednolicić swoją usługę. W związku z tym wprowadzony został nowy launcher gry, który znamy dziś i zapowiedziana została wielka migracja kont. Konta Mojangu zostały zastępowane przez konta Microsoft. Cały proces trwał około trzech lat, a gracze, którzy nie dokonali przejścia, otrzymywali w tym czasie masę powiadomień.

Pod koniec zeszłego roku okres migracji się skończył i można by przypuszczać, że wtedy ci, którzy nie przeszli na konto Microsoft, utracili funkcje dostarczane przez Microsoft, np. możliwość gry na serwerach sieciowych. Tymczasem wszyscy, którzy pozostali przy koncie Mojang... stracili dostęp do gry. I to całkowity dostęp, łącznie ze swoimi światami single-player, które mają na swoich komputerach. Jeden z YouTuberów zajmujący się tą grą zrobił o tym dość obszerny materiał, w którym przedstawia własny "eksperyment" z tym właśnie schematem.

I teraz tak - można powiedzieć, że Microsoft zrobił wszystko, żeby namówić graczy do zmiany, a trzy lata to wystarczający okres, aby takie przejście zrobić. Ja jednak widzę to inaczej. Minecraft to gra, którą kupuje się raz (nie płaci się subskrypcji) i która (jeżeli nie gramy ze znajomymi) jest grą w całości operującą na naszym komputerze. Microsoft za pomocą swojego konta w przypadku wersji Java nie dostarcza żadnej wartości. Nietrudno wyobrazić sobie gracza, który kupił grę np. w 2010, pograł trochę, a potem odłożył na bok i teraz, na fali nostalgii, chce wrócić do gry.

Ma do tego prawo - gra jest jego własnością. Jednak taki gracz zorientuje się, że ze względu na zmianę konta, której nie przeprowadził, nie ma on dostępu do swojej gry. Wiele komentarzy pod filmem wskazuje, że takich graczy jest całkiem sporo. Ba, jeżeli kupili oni grę przed przejęciem, bardzo prawdopodobne, że nawet w warunkach korzystania, na które się zgodzili, nie ma nic o tym, że jeżeli odłożą grę na kilka lat, to dostęp do niej zostanie im zabrany.

Najgorzej w tym momencie wypada jednak reakcja Microsoftu, który jest pewien, że w tym sporze ma racje i odrzuca wszystkie potencjalne rozwiązania, jak refundacja gry czy po prostu przesłanie kodu aktywacyjnego do nowej kopii, już na koncie Microsoft. Zamiast tego "zachęca" graczy do wydania swoich pieniędzy po raz drugi. Jednak będąc takim graczem i widząc takie praktyki, czy wydalibyście pieniądze na produkt, który już macie, mając świadomość, że skoro raz został wam już zabrany, to firma nie będzie miała raczej skrupułów, by zrobić to po raz drugi?

Mówi się, że jeżeli kupowanie nie jest "nabywaniem", to piractwo nie jest"kradzieżą". Minecraft był jedną z ostatnich gier, która trzymała się starego, niesubskrypcyjnego modelu. Gracze płacili raz i dostawali grę, do której co roku dodawana jest zawartość. Produkcja przedstawiana była jako wzór do naśladowania dla innych. Cóż, jak widać, nic nie trwa wiecznie, a ruch Microsoftu zdecydowanie będzie odbierany jako jeden z najbardziej antykonsumenckich w historii branży.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu