Sztuczna Inteligencja

Czatbot zrobił, posłanka wkleiła, a internet wybuchł

Patryk Koncewicz
Czatbot zrobił, posłanka wkleiła, a internet wybuchł
Reklama

Napisz mi krótkiego newsa o wpadce posłanki PiS z ChatemGPT. Nie no żartuje – ja bym tego nie zrobił, ale Pani Magdalena Filipek-Sobczak takich skrupułów nie miała.

Każdy może używać czatbotów, ale chyba nie wszyscy powinni. Wpadka posłanki PiS pokazała, że politycy powinni jednak odbywać jakieś szkolenia z zakresu obsługi AI, albo chociaż podstaw kopiuj-wklej. Teraz cały internet się śmieje i zapewne szybko nie odpuści.

Reklama

Nauczka dla polityków

Sztuczna inteligencja usprawnia pracę kreatywną i tylko masochiści świadomie przed narzędziami AI się wzbraniają. Są jednak pewne granice, gdzie po prostu nie wypada, a gdy już się te granice przekracza, to warto byłoby chociaż zrobić to porządnie. Pani Magdalena Filipek-Sobczak – posłanka PiS – postanowiła jednak swoje obowiązki odwalić na odczepnego i nie pokusiła się nawet o sprawdzenie tego, co wrzuca do sieci.

O co tutaj chodzi? Wygląda na to, że posłanka Filipek-Sobczak opublikowała post na Facebooku, uderzający w Donalda Tuska. Zamiast jednak wykazać się inicjatywą, wymyślić coś samodzielnie i włożyć w post odrobinę pracy, poprosiła o pomoc ChatGPT, posługując się przy tym jakże wyszukanym promptem.

Gdyby Pani Magdalena nie była na bakier z podstawami interakcji z AI, to zapewne wiedziałaby, że ChatGPT nie jest magiczną wróżką i potrzebuje nieco bardziej precyzyjnych wytycznych. Wyniki były niezadowalające, więc posłanka Prawa i Sprawiedliwości dodała, by w kolejnej odpowiedzi czatbot skupił się bardziej na kłamstwie i manipulacji „i że damagog sprawdził”. Moje edytorskie serduszko trochę zakuło, ale mniejsza z tym – dalej było bowiem tylko gorzej. Pani Magdalena nawet wygenerowanej nagonki nie przeczytała, tylko bez namysłu skopiowała całość (łącznie z poleceniem) i wrzuciła na Facebooka.

Zakładam, że przed opublikowaniem było jeszcze sporo czasu na weryfikację treści posta, ale kto by się tym przejmował. Post został oczywiście usunięty, ale w Internecie nic nie ginie. Przez najbliższych kilka dni social media będą pęcznieć od prześmiewczych memów – no chyba że autorka wpadki przyzna się do błędu i posypie głowę popiołem. To oczywiście też był żart – zamiast pokory posłanka postawiła na twardą obronę, a internauci słusznie pytają, czy „Pani nie potrafi sama napisać posta”.

Niech to będzie nauczka dla wszystkich polityków – jest wiele innych wspaniałych zastosowań sztucznej inteligencji. Używanie jej do tak ordynarnych wojenek politycznych jest po prostu niesmaczne.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama