Felietony

Nie, nie szkoda mi czasu na filmy, seriale i gry

Maciej Sikorski
Nie, nie szkoda mi czasu na filmy, seriale i gry
Reklama

Nie szkoda ci czasu na te filmy? Grami będziesz się zajmował, kiedy tyle innych rzecz można robić? Kolejny serial? Przecież można te godziny inaczej wykorzystać... Komentarzy tego typu nie brakuje pod tekstami na AW, roi się od nich także w innych zakątkach Sieci w tym w mediach społecznościowych. Przyznam, że mam z nimi problem. Ktoś naprawdę chce mi "doradzać", jak mam spędzać czas? Niech każdy marnuje życie po swojemu...

Czas to dzisiaj główny czynnik ograniczający konsumpcję treści. Jeszcze niedawno w grę wchodziły kwestie techniczne, geograficzne oraz finansowe, ale to się zmieniło. Sprzęt jest tani i powszechnie dostępny, Internet też stał się w Polsce standardem, jednocześnie pojawiło się w nim sporo przystępnych cenowo usług dających dostęp do dóbr kultury. Możesz dzisiaj mieszkać na odludziu, ale jeśli się postarasz, zyskasz w miarę tani dostęp do filmów, muzyki, książek, prasy, gier. Czego tylko dusza zapragnie, wszystko jest na wyciągnięcie ręki.

Reklama

Coraz częściej stwarza to problem, bo z tego nadmiaru dóbr nie wiadomo, na co się zdecydować. Zagwozdką jest nie tylko to, by w zalewie treści wybrać te dobre, ale też, by z masy dobrych wyselekcjonować najlepsze. Bo czas na ich przyswojenie jest mocno ograniczony. I tu pojawia się ciekawy wątek: nie brakuje ludzi, których dziwi, że ktoś "marnuje" godziny na rozrywkę X, Y czy Z. Spotykałem się z tym pisząc o wyprawach do kina, ale podobne komentarze pojawiają się, gdy publikujemy teksty o serialach czy grach: nie szkoda ci na to czasu? Przy czym nie odnosi się to do konkretnego tytułu, lecz do samej formy spędzania popołudnia/wieczoru/nocy. I wciąż się zastanawiam: dlaczego miałoby mi być szkoda?

Staram się poświęcać czas różnym rozrywkom: literaturze, koncertom, teledyskom, filmom i serialom, gazetom. Może wrócę do gier. Nie robię tego z przymusu, wszystkie te czasopochłaniacze uważam za ciekawe, każdy coś od siebie daje. I gdy czytam, że powinienem poczytać zamiast marnować dwie godziny na film, wzruszam ramionami z niezrozumieniem: w czym film jest gorszy od książki? Zwłaszcza dzisiaj, gdy wydawane jest praktycznie wszystko i półki w księgarniach przerażają swoją zawartością. Gdy trafiam na zestawienia bestselerów w Polsce, to często łapię się za głowę. To jest makabra. Naprawdę ktoś mi powie, że zawsze lepiej jest poczytać? Tu chodzi o wybór konkretnych tytułów, a nie samej formy spędzania wolnego czasu.

Jeżeli ktoś pisze/mówi, że szkoda mu czasu na muzykę/film/książkę, to nie zamierzam się z nim sprzeczać - póki nie będziesz mnie pouczał, rób co chcesz. Ale jednocześnie mogę się założyć, że nie jest to wrodzona niechęć, jakiś defekt genetyczny - po prostu nie trafiłeś na dobre treści w tych krytykowanych formach rozrywki. Jeżeli zjem zepsutą marchew i zdrową pietruszkę, to pewnie spytam, po co jeść marchew, skoro jest pietruszka? Ale sprawę da się inaczej rozwiązać, nie trzeba rezygnować z każdej marchewki...

Nie pytam grających kolegów czy nie szkoda im czasu spędzonego przy konsolach, nie pytam Konrada czy nie żałuje godzin poświęconych serialom. Skoro nadal to robią, to pewnie nie żałują. Jeżeli dobrze bawią się w ten sposób, to nie przekona ich "jęczenie" kogoś, kto najlepiej bawi się przy książkach i uznaje tylko słowo pisane. Zwłaszcza, że czasem okazuje się, iż za tym słowem pisanym stoi Beata Pawlikowska...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama