Militaria

Ćwiczenia wojsk NATO i kombinezon rakietowy Gravity Industries

Krzysztof Kurdyła
Ćwiczenia wojsk NATO i kombinezon rakietowy Gravity Industries
Reklama

O Richardzie Browningu, firmie Gravity Industries LTD i rakietowym kombinezonie pisaliśmy na łamach Antyweb już przynajmniej kilka razy. Tym razem twórca tego wynalazku został zaproszony przez NATO, na ćwiczenia z ratownictwa górskiego odbywające się w Słowenii.

Marzenia o swobodnym lataniu

Jetpacki, tornistry rakietowe, to urządzenia, które od kilkudziesięciu lat rozpalają wyobraźnię wynalazców, pilotów, jak i zwykłych ludzi. Wydaje się, że pomimo, iż mamy dziś do dyspozycji sporą ilość maszyn latających, wizja swobodnego przemieszczania się w przestworzach ciągle jest atrakcyjna.

Reklama

Od technologicznej strony temat jest bardzo trudny w realizacji. Niewielkie rozmiary urządzenia, konieczność połączenia stabilności lotu z dużą, zapewniającą bezpieczeństwo lotnikowi manewrowością, konieczność bezpiecznego zmagazynowania paliwa zapewniającego sensowny zasięg lotu - to wszystko spędzało sen z powiek konstruktorom od dekad.

W ostatnich latach, dzięki postępowi technicznemu pojawiło się kilka konstrukcji, które mają faktycznie jakieś (z naciskiem na jakieś) walory użytkowe, a Jetpack od Gravity Industries jest z nich wszystkich najciekawszym. Urządzenie było już testowane przez ratowników górskich, wojska brytyjskie, policję, a ostatnio postanowiło przetestować go NATO.

Wojsko, ale nie wojna

Ćwiczenia NATO odbywały się w jednym ze stromych i głębokich słoweńskich wąwozów, nie sprawdzano jednak użyteczności jetpacka w walce, ale jego skuteczności w zadaniach z zakesu ratownictwa. Richard Browning miał dostarczyć ciężko rannemu żołnierzowi osocze. Co dziwne, Jetpacka nie przetestowano w samym wąwozie,  nie umożliwiono mu też wykazania się poprzez pokonanie szybciej niedostępnego terenu, osocze dostarczył lecąc tuż nad...  nieutwardzoną drogą.

Pilot i urządzenie poradzili sobie bez problemu, ale nie było to wielkim wyczynem, żołnierz na quadzie poradziłby sobie równie dobrze. Ten test nie zmieni więc raczej rynkowej sytuacji tego urządzenia. Dla potrzeb wojska ten jetpack wciąż nadaje się raczej średnio. Jego pięć turbin, o łącznej mocy ponad 1000 koni mechanicznych i dających 144 kg ciągu, jest po prostu za głośne. To może być zresztą problematyczne nawet w zastosowaniach ratunkowych, w górach tak głośne hałasowanie może się źle skończyć.

Wróćmy jednak do armii, jedynymi misjami w których kombinezony mogłyby się przydać, „ofensywnie” to sytuacje ataku na mocno hałasujące obiekty. Jednak nawet wtedy świadomość tego co przeciwnik słyszy byłaby w sferze domysłów. Dodatkowo, jak widać na filmie z pokazu wykonanego dla brytyjskiej policji, lądowanie w nieznanym miejscu, może zakończyć się niespodzianką w postaci wzniecenia ogromnych ilości pyłu, liści, ujawniających jeszcze dokładniej niż hałas miejsce lądowania operatora.

Jeśli dodać do tego skomplikowaną budowę i obsługę (szczególnie uwalniania się), konieczność zapewnienia zapasów wysokiej jakości paliwa lotniczego, ograniczony czas działania i horrendalnie wysoką, wynoszącą około 400 tys. dolarów cenę, to trzeba jasno powiedzieć, że nawet jeśli jakaś armia go kupi, to pojedyncze sztuki i raczej z ciekawości (względnie dla PR-u). Dla ratowników, czy to wojskowych czy cywilnych, cena również będzie raczej zbyt wysoka, jak na ograniczone możliwości plecaka.

Mówiąc nieco brutalnie, firma mająca grawitację w nazwie, przegrywa ekonomicznie z tą siłą w sposób nieco podobny, jak małe rakiety kosmiczne. Koszt urządzenia i zaplecza oraz stosunek masy urządzenia i paliwa do jego udźwigu i czasu pracy jest po prostu fatalny. Nie ma przypadku w tym, że choć ta, z technologicznego punktu widzenia, bardzo ciekawa konstrukcja od kilku lat w zasadzie się nie zmienia, firma wciąż zarabia głównie na pokazach, filmach z YouTube, gadżetach, książkach o historii kombinezonu, a niż na sprzedaży urządzeń.

Reklama

Gravity Industries rozpoczęło też sprzedaż szkoleń latania jetpackiem, ale przy cenach zaczynających się od 2400 funtów za trzy króciutkie przeloty... nie spodziewałbym się dużego popytu. Moim zdaniem, jeśli ta firma przetrwa dłużej na rynku, to dzięki rozrywkowej działalności, a nie komercyjnemu sukcesowi jego kombinezonu.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama