Felietony

To najgorsze VOD z jakim miałem do czynienia. Coraz bardziej rozumiem ludzi zamkniętych w netflixowej bańce

Kamil Świtalski
To najgorsze VOD z jakim miałem do czynienia. Coraz bardziej rozumiem ludzi zamkniętych w netflixowej bańce
Reklama

Crunchyroll to najgorsza aplikacja VOD z jakiej miałem (nie)przyjemność korzystać. Działa fatalnie i te niecałe 30 złotych które trzeba zapłacić miesięcznie za usługę jest dla mnie, delikatnie mówiąc, przesadą. Tym bardziej, jeżeli porównać je do stawek i jakości oferowanych przez konkurencję.

Coraz częściej słyszymy wśród użytkowników usług sieciowych, że są w pełni świadomi zamknięcia w bańce swoich usług i algorytmów. Stąd też coraz chętniej starają się robić krok poza swoją strefę komfortu i próbują czegoś nowego — pojawia się coraz więcej opcji, z których można skorzystać także w Polsce. I prawdą jest, że Netflix pod względem całego user-experience jest dla mnie niedoścignionym przez konkurencję wzorem. Można się spierać o politykę rekomendacji, ceny czy katalog — ale raczej każdy kto dał szansę ich nieustannie udoskonalanym aplikacjom przyzna mi rację, że pod tym względem konkurencja nie ma szans. I sięgając po Crunchyroll bardzo boleśnie się o tym przekonałem.

Reklama

Ostatnimi tygodniami postanowiłem nadrobić braki w anime — i kiedy odhaczyłem wszystko co interesowało mnie na Netflixie, nadszedł czas by pójść dalej. Po kilku latach postanowiłem z mojej listy zaległości skreślić Jojo's Bizarre Adventures, a tak (nie)szczęśliwie się składa, że seria dostępna jest właśnie na Crunchyrollu. Odkurzyłem moje stare konto, uzbroiłem się w zestaw aplikacji dla iOS, Androida i Android TV i... właściwie na każdym kroku byłem poirytowany. Naturalnie brakowało mi usprawnień, które na tę chwilę znajdziemy tylko na Netflixie — w tym idealnego w swojej prostocie pomijania czołówek i napisów końcowych. Trudno, w końcu trzeba sobie z tym radzić także na HBO Go i spółce.


I choć większość moich zarzutów kierowana jest ku Android TV, to na pozostałych platformach też nie było kolorowo. Crunchyroll niedogodności wprowadza na dużo wyższy poziom niż konkurencja: przewijanie działa jak chce. Nawigacja jest koszmarnie niewygodna. Platforma potrafi mnie regularnie wylogowywać, a o jakiejkolwiek usłudze bym nie mówił — logowanie na telewizorze nie należy do najprzyjemniejszych. Dodatkowym problemem jest regularnie płatająca figle opcja z ulubionymi seriami, losowo niedziałające odnośniki, no i zapamiętywanie że skończyłem oglądać w połowie odcinka... który widziałem do końca. Wisienką na torcie jest dla mnie Chromecast, który w moim przypadku nie zadziałał ani razu — chodzi mi o "przerzucanie" na telewizor. A-ni-ra-zu. I nie ważne czy próbowałem zrobić to "anonimowo", w wersji z reklamami (które potrafiły się zawiesić i nie dopuścić do dalszego odtwarzania odcinka) czy zalogowany, w wersji premium. O różnicach w katalogu z porównaniem do tego amerykańskiego wspominać nie będę, bo tutaj różnice też są ogromne, no ale to już kwestia licencji, a nie samej usługi.

Jakieś plusy? No cóż — można legalnie oglądać japońskie seriale i animacje nieco inne niż te, które oferują polskie programy TV i Netflix. Co więcej — jest opcja darmowego dostępu, przeplatana co prawda zestawem reklam — ale przed laty o czymś takim fani japońskiej animacji mogli tylko pomarzyć. Niemniej płacąc regularnie 26 złotych miesięcznie za usługę która działa... delikatnie mówiąc — marnie, czułbym się oszukany. Fatalne doświadczenie — i z dotychczasowych platform VOD — zdecydowanie najgorsza. Żałuję zapłaconego abonamentu i po kolejne sezony trzeba będzie sięgnąć w formie BD. Na szczęście te są już dostępne po angielsku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama