Recenzja

Szukacie powrotu do przeszłości? Bilet do wehikułu kosztuje 150 zł

Paweł Winiarski
Szukacie powrotu do przeszłości? Bilet do wehikułu kosztuje 150 zł
Reklama

Crash wrócił. N. Sane Trilogy to odświeżona, a tak naprawdę stworzona na nowo trylogia. Już mówi się o tym, że bardzo ciepło przyjęta. Na tyle ciepła, że bohater doczeka się najprawdopodobniej nowej przygody. Z jednej strony zadziałała nostalgia, z drugiej strony to jednak udany, dopracowany produkt w bardzo atrakcyjnej (jak na nowość) cenie.

#teammario

Zdaję sobie sprawę z tego, że tymi słowami narażę się wielu fanom serii, ale nigdy nie potrafiłem wkręcić się w serię o przygodach jamraja. Oczywiście szanuję świetne wyniki sprzedaży całej trylogii, jednak już w 1996 roku (premiera) pierwsza odsłona Crash Bandicoot była wręcz zmiażdżona przez kapitalne Super Mario 64. Wyglądało to trochę tak, jakby posiadacze marki PlayStation nie mogli pograć w najlepszą platformówkę 3D na świecie i musieli się zadowolić debiutującą maskotką marki. No ale wokół twórców, czyli Naughty Dog wije się kult, więc złego słowa o Crashu się nie mówi. Wszyscy fani marki PlayStation znają poszczególne odsłony na wylot i ze śmiertelną powagą mówią, że hydraulik może jamrajowi czyścić buty.

Reklama

A piszę o tym dlatego, bo jeszcze przed premierą recenzowanego dziś przeze mnie Crash Bandicoot N. Sane Trilogy, zainteresowanie grą było ogromne i tytuł wylądował na liście obowiązkowych zakupów wszystkich fanów PlayStation. Głównie tych starszych, bo młodsi nie mają zielonego pojęcia o Crashu. Ale żeby było jasne, grałem, lubiłem, ale i tak Mario rządzi w temacie platformówek.

Remaster, ale nie remaster

Odpowiedzialne za grę Vicarious Visions nie miało kodu źródłowego oryginalnych gier z trylogii. Rozumiecie? Ekipa usiadła i stworzyła wszystkie trzy odsłony od zera, odwzorowując oryginały. Brzmi jak tytaniczna praca i chociażby przez to warto tę trylogię docenić. Warto też dlatego, że to naprawdę wartościowy, a przy okazji niedrogi produkt.

W skład Crash Bandicoot N. Sane Trilogy wchodzą trzy gry - Crash Bandicoot, Cortex Strikes Back oraz Warped. Z jednej strony odnoszę wrażenie, że zmieniono tu tylko oprawę graficzną, z drugiej doceniam, że udało się ulepszyć mechanikę rozgrywki. Owszem - w pierwszej , najtrudniejszej części problemy ze skokami dalej są i dalej wpada się co jakiś czas w przepaść, jednak bohater (a w zasadzie bohaterowie, bo można też grać siostrą Crasha - Coco) wydają się być lepiej dociążeni, mniej drewniani i nie ślizgają się już tak mocno jak w pierwowzorze.

Twórcom udało się nawet odwzorować różnice między poszczególnymi grami - i choć widać je było przede wszystkim w okolicach premiery oryginałów, to idealne wręcz odbudowanie poziomów pokazuje, że poszczególne odsłony dzieliło wiele, głównie w temacie różnorodności i projektowania plansz. No, ale twórcy oryginałów się rozwijali i fajnie, że udało się to graczom przypomnieć.

Skacz, kręć się i tak dalej

Wspomniałem o aspekcie wizualnym i jest naprawdę dobrze - miłośnicy oryginałów mogą się trochę przyczepić do kolorystyki. Gry wydają się być bardziej radosne, rozjaśnione, szczególnie w drugiej odsłonie. Gra działa tylko w 30 klatkach, niby tyle co w oryginale, ale Vicarious Visions mogło pokusić się o coś więcej. Na pocieszenie napiszę, że to stałe 30 klatek, więc "tyle dobrego".

Reklama

Super natomiast, że wreszcie wprowadzono normalny zapis, czyli punkty kontrolne. Wiem, że to ułatwienie względem oryginałów - jednak w dzisiejszych czasach bez tej funkcji gra nie miałaby racji bytu i skutecznie odstraszył młodszych graczy, którzy nie zjedli zębów na platformówkach z pierwszego PlayStation. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie trzy gry nie należą do najłatwiejszych. Oczywiście, tak jak w oryginale, najtrudniejsza jest jedynka - zarazem "najnudniejsza". Ewidentnie widać rozwój serii, dodawanie ciekawszych platformówkowych rozwiązań. Trzeba jednak pamiętać, że N. Sane Trilogy nie jest dla świata gier platformowych niczym nowym - to powtórka standardów i rozwiązań z lat 90. ubiegłego wieku, a przecież w temacie tego typu gier wydarzyło się przez te wszystkie lata naprawdę dużo. Czy zaakceptujecie te archaizmy? Mam nadzieję, żę tak, bo to świetna wycieczka w przeszłość.

Reklama

Werdykt

Nie ma remasterów idealnych, ale Bandicoot N. Sane Trilogy wyszło naprawdę dobrze. Najbardziej z trylogii zadowoleni będą fani oryginały i podejrzewam, że to właśnie oni wykupili pudełkowe wersje gier w polskich sklepach. Teoretycznie gra powinna też przypaść do gustu osobom, które nie miały nigdy z serią styczności. Teoretycznie, bo istnieje duża obawa, że obiją się od trochę archaicznego systemu sterowania i mechaniki, która niekoniecznie musi przypaść do gustu młodszemu odbiorcy. Jeśli jesteście jednak tym młodszym pokoleniem, zachęcam do sprawdzenia Bandicoot N. Sane Trilogy. Szczególnie, że gra kosztuje około 150 złotych, co jak sami przyznacie jest ceną bardzo atrakcyjną.

Ocena: 8/10

Kup zremasterowaną trylogię na PC, PS4, Xbox One, Switcha w Komputronik.pl. Ceny już od 139 PLN. Sprawdź!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama