Recenzja

Spider-Man: Homecoming - recenzja. To tylko przedsmak, mam ochotę na jeszcze więcej

Konrad Kozłowski
Spider-Man: Homecoming - recenzja. To tylko przedsmak, mam ochotę na jeszcze więcej
Reklama

Spider-Man: Homecoming już od 14 lipca w kinach. Czy warto wybrać się do kina? Nie mam żadnych wątpliwości, że po seansie wyjdziecie w pełni zadowoleni.

Wbrew popularnej opinii filmową trylogię Spider-Mana rozpoczętą w 2002 roku uważam za całkiem niezłą. Zupełnie nie przypadła mi do gustu kreacja Andrew Garfielda w dwóch Niesamowitych Spider-Manach. Jak wypadł Tom Holland, który jako Człowiek Pająk występuje po raz drugi na dużym ekranie, ale nareszcie we własnym filmie?

Reklama

Odpowiem od razu: wyśmienicie. Spider-Man: Homecoming to długo wyczekiwana produkcja z dwóch powodów: Spider-Man powraca do kin w zupełnie nowej odsłonie to raz, jest częścią dużego uniwersum to dwa. Ten drugi aspekt może być dla niektórych o wiele ważniejszy niż pierwszy, ponieważ świat superbohaterów Marvela wzbudza przeogromne emocje, a Spider-Man to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci. Jej przynależność do przedstawianych od kilku lat w kinach wydarzeń jest niezwykle istotna i ekscytująca.


 

Spider-Man vs. Vulture

Materiały promocyjne w dużej mierze skupiły się na obecności w filmie Pana Starka, czyli Iron Mana. Obawy o zbyt duży czas ekranowy poświęcony tej postaci nie są uzasadnione - jest go dokładnie tyle, ile być powinno. Cieszę się, że twórcy filmu nie zdecydowali się na wprowadzenie większej liczby postaci z Avengersów - to byłoby już lekką przesadą. Tom Holland, jako Peter Parker, kradnie resztę filmu dla siebie. No prawie, bo w rolę przeciwnika Spider-Mana - Vulture - wcielił się Michael Keaton. Ma on za sobą (dwukrotne) bycie Batmanem, a także ex-superbohaterem w filmie Birdman. Michael czuje się w takich rolach jak ryba w wodzie, daje z siebie wszystko, sprawia mu to przyjemność i to wyraźnie widać na ekranie.Czy wzbił się na wyżyny swoich umiejętności? Raczej nie musiał, ale to świadczy tylko o klasie aktora.


Humor i akcja rządzą w Spider-Man: Homecoming

Bez wątpienia najsilniejszym elementem filmu jest jego dynamika. Widz nie ma ani chwili na nudę, choć nie brakuje momentów zadumy. Te zgrabnie jednak wkomponowano w całość. Akcja pędzi do przodu w zawrotnym tempie. Parker nie spędza zbyt wiele czasu w szkole czy w domu, zawsze szuka wrażeń na ulicach Nowego Jorku - to jego rejon, przyziemne sprawy i zwykli ludzie. Tym właśnie zajmuje się nastoletni Spider-Man, lecz jego aspiracje sięgają dużo dalej. Jeśli miałbym wskazać drugą cechą wyróżniającą nowego Spider-Mana, to… bardzo udany humor. Zdziwicie się, jak wiele udało się go upakować w tym filmie i jak dobrze udało się to zrobić. Nie są to żarty najwyższych lotów, ale zagrane są wyśmienicie - szczególnie przez Toma Hollanda (Peter Parker) oraz Jacob Batalon (Ned), czyli najlepszy kumpel Petera. Ten duet na pewno spędził ze sobą sporo czasu poza planem, co przyniosło wymierne efekty w interakcji bohaterów w filmie. Ich przygody i “przygody” ogląda się po prostu znakomicie. Nie zawiodła prawie żadna postać. Prawie, ponieważ miłość Parkera, dziewczyna o imieniu Liz, zagrana przez Laurę Harrier, wypada na tle pozostałych postaci dość blado, nijako.


Reklama

 

Kilka słów należy się muzyce, po której się sporo spodziewałem. Być może niepotrzebnie nakręciłem się na solidną ścieżkę dźwiękową, bo takowej nie otrzymujemy. Brzmi dobrze jako tło dla oglądanych wydarzeń, ale nie zaoferuje nam nic więcej. Motyw przewodni jest w mojej ocenie odrobinę, dosłownie odrobinę, inspirowany główną melodią z filmu z 2002 roku, ale nie słyszymy go za często.To typowa muzyka superbohaterska, która skutecznie uzupełnia sceny akcji, choć nie tylko. A skoro jesteśmy przy drobnych potknięciach, to muszę wspomnieć o efektach specjalnych i CGI. Te, jak zawsze u Marvela, wyglądają świetnie, lecz w kilku scenach naprawdę zauważalna jest podmiana kaskadera na postać wygenerowaną komputerowo. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ dziś, 15 lat po premierze pierwszego Spider-Mana, nadal jesteśmy to w stanie dostrzec. Trochę się temu dziwię, po prostu liczyłem, że uda się tego w jakiś sposób uniknąć.

Reklama


To tylko przedsmak. Chcę więcej. Będzie więcej

Jak zapowiadały zwiastuny, Spider-Man: Homecoming nie jest typowym originem bohatera. Człowiek Pająk wraca do siebie po Wojnie Bohaterów, w jego ręce trafia super drogi kostium i jedyne zadanie jakie ma do wykonania, to oczekiwanie na telefon od Pana Starka. Miło zobaczyć w kinie coś innego, niż kolejną opowieść o chłopaku ugryzionym przez pająka, więc ogromne brawa dla producentów za podjęcie tej decyzji. Dzięki temu nie musimy śledzić tej historii od samego początku, lecz jestesmy rzuceni na głęboką wodę. Podobnie jak Parker, który dopiero uczy się być superbohaterem. Czyni to metodą prób i błędów, co tylko sprowadza na nasze usta szeroki uśmiech - ten chłopak marzy tylko o jednym i bardzo wyróżnia go to od pozostałych wcieleń Spider-Mana.

Nie zapomnijcie pozostać w fotelach do samego końca. Są dwie dodatkowe sceny - w trakcie oraz po napisach. Oraz definitywna zapowiedź kolejnych filmów o Spidey'im. 

Kup film na DVD lub Blu-Ray w cdp.pl. Już od 30 PLN. Kliknij!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama