Kto lepiej oceni grę rajdową od osoby, która od lat jeździ na tego typu imprezy i jest zapalonym fanem sportu? Ok, pewnie znajdzie się kilka osób. Niemniej taki punkt widzenia jest niezwykle świeży i interesujący. Zapraszamy do recenzji gry DIRT 4.
Recenzja DIRT 4. Fan rajdów samochodowych gra w najlepszą rajdówkę na rynku!
Autorem materiału jest Tomasz Niewiński.
Do kupna Dirta przekonały mnie pochlebne opinie wśród kierowców: Tomka Kuchara, Klaudii Podkalickiej czy Kuby Przygońskiego, w końcu zawodowcy nie mogą się mylić. Czy się moje oczekiwania zostały spełnione, a może gra okazała się porażką i jest kompletnie niegrywalna dla początkującego? O tym postaram się napisać w kilku następnych akapitach. W przeciwieństwie do moich redakcyjnych kolegów nigdy nie żywiłem specjalnej sympatii do prostych asfaltówek typu Need for Speed, DriveClub itp, zawsze wolałem rywalizację na odcinkach specjalnych. Uwielbiałem spędzać czas przy Colin McRae Rally czy serię WRC. Ucieszyłem się nowego rajdowego tytułu, bo nic tak nie napędza rozwoju jak konkurencja.
Pierwsze wrażenia
Swoimi pierwszymi wrażeniami z jazdy w DIRT 4 na AntyWebie dzielił się już Tomek Popielarczyk. Postaram się w kilku zdaniach ją uzupełnić. Od samego początku nastawiałem się na sprawdzenie swoich umiejętności za wirtualną kierownicą. Mając do wyboru dwa tryby: GRACZ oraz SYMULACJA wybrałem ten, który stawia przede mną większe wyzwania i rozpocząłem swoją przygodę w trybie kariery.
Pierwszy odcinek specjalny na mapie nie wyglądał na wymagający. Bardziej przypominał schemat pierwszej linii warszawskiego metra niż skomplikowaną trasę rajdu. Auto, które dostajemy w pierwszym rajdzie odbiega od tego co jesteśmy przyzwyczajeni z innych tytułów. Do dyspozycji mamy Fiestę R2. Mała przednionapędówka z ok. 180 KM mocy. Co może pójść nie tak?
Praktycznie wszystko. Szybko musimy porzucić przyzwyczajenia z innych gier. Odbijając się od otoczenia szybciej wypadniemy z trasy niż na niej pozostaniemy. Mały kamień lub zignorowana komenda pilota: “Nie tnij” może kosztować nas rolkę oraz cenne sekundy. Jednak nie wszystko stracone. Przed każdym przystąpieniem do OS (odcinka specjalnego) możemy sobie go przetestować. Mamy na to aż 10 prób. To podczas niego możemy sprawdzać indywidualne nastawy auta. Jeśli nadal mamy problemy z utrzymaniem się na trasie warto skorzystać z Akademii DIRT. Nauczymy się tutaj podstaw prowadzenia rajdówki. Niektóre ćwiczenia mogą być trudniejsze niż sam start w zawodach.
Wraz z ukończonymi zawodami otrzymujemy punkty, które awansują nas w kategorii kierowców rajdowych oraz kredyty, za które możemy rozwijać swój zespół. A jest nad czym siedzieć: kupno auta, kontrakty dla inżynierów, kontrakty sponsorskie, zaopatrzenie, rozbudowa serwisu itp… Osobiście traktuję to jako fajny dodatek, który zatrzyma mnie przy grze na dłuższy czas.
Wraz ze zdobywanym doświadczeniem mamy coraz wyższą licencję rajdową. Zdobycie licencji oznaczonej jako Światowa R-3 daje nam możliwość startu w rajdach mocniejszymi autami. Do wyboru mamy auta A grupowe: Lancer EVO VI, Impreza z 1995 roku, Lancia Delta Integrale czy Escort RS Cosworth oraz pojazdy z serii KIT CAR: 306 Maxi i Ibiza Kitcar (oba napęd na przód).
Kup DIRT 4 na PC, Xbox One lub PS4 w Komputronik.pl. Sprawdź!
"Przesiadka" z małej Fiesty do ponad 300-konnego auta z napędem na wszystkie osie to nauka jazdy praktycznie od początku. Wszystko na trasie dzieje się o wiele szybciej, a ona sama ma wiele zaciskających się zakrętów czy ostrych nawrotów. Tak duży skok może być zniechęcający. Posypałem głowę popiołem i wybrałem trochę słabsze auto z napędem na przód. Ufff, powróciło czucie i fun z jazdy znany z poprzednich zawodów.
Smaczki na trasie
Mimo, że skupiamy się na rywalizacji z uciekającymi ułamkami sekund nie sposób zwrócić uwagi na otoczenie, w którym przyszło nam rywalizować. Przejeżdżając pod śmigłowcem trafiamy na duże ilości kurzu, które skutecznie ograniczają nam pole widzenia. Podobnie dzieje się podczas fragmentów położonych w gęstej mgle. Tutaj naszym jedynym ratunkiem jest uważne słuchanie opisu trasy.
A skoro o pilocie mowa... Osobiście pilot z DIRT-a bardziej przypadł mi do gustu od tego z serii WRC. Na początku były pewne trudności z przyzwyczajeniem się do polskiego języka. Jednak mnogość informacji , którą nam dostarcza jest imponująca. Zresztą posłuchajcie sami. Mi szczególnie przypadł do gustu zmienny ton przekazywanych informacji. Pilot także pełni rolę naszego mentora/nauczyciela, ale akurat to najsłabsza jego strona.
Jest dobrze, ale chciałoby się więcej
Dla mnie, jako fana rajdów największym rozczarowanie jest brak tras znanych z światowego championatu WRC oraz zespołów fabrycznych. Rozumiem kwestie prawne i formalne, ale gdzieś z tyłu głowy pozostaje chęć spróbowania swoich sił za kierownicą topowej rajdówki w tej grze.
Jeśli miałbym wybrać element, który mnie mocno zawiódł to na pewno wysoko na mojej liście będą też zawody ciężarówek. Fajny kierunek, ale jednak nie do końca wykorzystana szansa twórców DIRT-a. Na pierwszy rzut oka nie dało się tego zepsuć. Dostajemy istne potwory dysponujące mocą ponad 700 KM, ale jednak czegoś w tej rozgrywce brakuje.
Jest jeszcze jedna rzecz, która według mnie wymaga poprawki. Postać naszego kierowcy. Wiem, że w całej rozgrywce jest to mało znaczący element, ale mimo wszystko psuje odczucia z gry. Szczególnie rozczarował mnie moment po przejechaniu mety w zawodach Rallycross. Niezależnie od wyniku nasz bohater zachowuje się w ten sam sposób. Jest to pewna niespójność. Z jednej strony mamy możliwość budowania własnego zespołu, stworzenia własnej postaci, przygotowania indywidualnego malowania auta i wiele, wiele innych sposobów na personalizację ustawień gry, a z drugiej strony dostajemy takie same ceremonie po zakończeniu rajdu i bohatera, którego wyraz twarzy oraz zachowanie są praktycznie niezmienne.
Na ostatni akapit zasługuje tryb rallycrossowy. Jest to element, który bardzo chciałem sprawdzić. Dostajemy tutaj autentyczne trasy z Portugalii, Francji, Szwecji, Norwegii i Wielkiej Brytanii. W końcu możemy rywalizować z zawodnikami bok w bok. Nie szczędząc przy tym swojego samochodu. Można na tym trybie spędzić długie godziny szczególnie, że w trakcie zawodów nie korzystamy z podpowiedzi dotyczących najbliższych zakrętów i musimy zapamiętać trasę. Znajomy głos pilota jednak ciągle się pojawia. Służy nam on dobrą radą, abyśmy zjechali na jokera (wydłużone okrążenie, które musimy raz podczas rajdu przejechać) czy też prognozuje nasze miejsce w stawce po ukończeniu okrążeń z jokerem przez naszych konkurentów.
Podsumowując, twórcy DIRT-a 4 przygotowali naprawdę fajną propozycję dla fanów motosportu. Już na początku możemy zdecydować czy wolimy lekką rozrywkę czy ostrą zabawę za kierownicą/padem, co czyni grę bardzo uniwersalną. Nawet jeśli będziemy mieli dosyć grania, będą nas irytowały problemy z utrzymaniem się na trasie, będziemy do tego tytułu wracać. Wiele razy. Kibicuję twórcom DIRT-a podczas prac nad kolejną odsłoną serii - ma się ona obecnie lepiej niż kiedykolwiek. Mam jednak nadzieję, że kolejne DIRT-y zaoferują rozbudowany i ulepszony tryb rallycrossowy.
Tymczasem pakuję się, aby dotrzeć na Rajd Polski. Będę tam podziwiać prawdziwych kierowców, którzy potrafią pojechać prawdziwym autem zdecydowanie szybciej i lepiej niż ja tym wirtualnym.
PS. Astra H jest zaj**sta!
Kup DIRT 4 na PC, Xbox One lub PS4 w Komputronik.pl. Sprawdź!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu