Jak można się było dowiedzieć z lipcowego sprawozdania firmy dochody w drugim kwartale wzrosły w stosunku analogicznego okresu 2020 roku o 56% i osiągnęły 29 miliardów dolarów. Jest nadzieja, że na koniec roku uda się przekroczyć 100 miliardów.
Liczby same opowiadają: Facebooka używa 75% kobiet i 63% mężczyzn; najszybciej rosnąca dzisiaj grupa użytkowników to pięćdziesięciolatkowie i starsi; największy spadek zainteresowania platformą nastąpił wśród nastolatków; większość użytkowników mieszka poza USA (chociaż 29% Amerykanów go nie używa); FB to trzecia – po Google i YouTube – najpopularniejsza strona na świecie; więcej niż połowa kont nie używa języka angielskiego; aby sprawdzić, co nowego, tylko 2% wszystkich użytkowników nie używa telefonu; 35% właścicieli kont deklaruje się jako konserwatyści, 34% jako liberałowie, 29% - jako umiarkowani. 51% ludzi sprawdza , czy są nowe posty częściej niż raz dziennie, a średni dzienny czas pobytu to 58 minut.
Pieniądze są z reklam. Dzisiaj tylko niewiele ponad 10% światowego marketingu nie używa FB, a reklama to 98% wszystkich dochodów platformy. Rozpęd maszyny reklamowej widać najlepiej na Instagramie – użytkownicy dobrze pamiętają (niekoniecznie dobrze wspominają) ten całkiem niedawny moment, od którego mniej więcej co czwarty oglądany post stał się reklamą. Kupiony w 2012 roku serwis zdjęciowy 5 lat później stanowił 10% wszystkich dochodów z reklam; dzisiaj to jest 30%, a Instagram jest wyceniany na 20 miliardów (9 lat temu Mark Zuckerberg zapłacił 1 miliard).
Niemniej specjaliści od reklamy najwyżej cenią główną – poza Instagramem, Twitterem, Messengerem i WhatsAppem – fabrykę postów, przede wszystkim za precyzję z jaką trafia do (może nawet „w”) określonych odbiorców. Jak obliczył w lipcu tygodnik „The Economist”: jeden użytkownik FB daje kwartalnie 8 dolarów czystego zysku. Polityka i próby regulacji wydają się nie mieć żadnego wpływu; z jednej strony wszystkie podejścia Kongresu USA zmierzające do pozbawienia FB roli monopolisty spełzły na niczym, z drugiej – wśród 10 milionów reklamodawców jest niemało chińskich, mimo że platforma w Chinach nie działa. Sprzedawcy z Państwa Środka chętnie wykorzystują m. in. Wisha, dość natrętnie proponujące się narzędzie do szukania produktów i organizacji zakupów.
Pandemia, jak można było się spodziewać, niczego megasprzedażowej maszynie nie ujęła, przeciwnie, typowy Amerykanin spędził na FB dwie minuty dłużej niż rok wcześniej, co w sumie dało dodatkowych 10 tysięcy lat na sprzedawanie i kupowanie. Zdaniem analityków platforma, jej poszczególne serwisy, to coś znacznie więcej niż najdoskonalszy dzisiaj instrument marketingowy, to raczej cyfrowy ekwiwalent całego świata konsumentów, ich marzeń, mniej lub bardziej sztucznie wywołanych potrzeb, słabości i gotowości do poświęcenia czasu oraz pieniędzy. Dobra sprzedaż, czyli taka która jest poprzedzona reklamą wymierzoną w ściśle zdefiniowanego odbiorcę, w jego najczulszy konsumencki punkt – jest dzisiaj poza FB niemożliwa.
Jakaś przyszłość bez FB? W perspektywie wyłącznie zwiększających się zysków niedawne posunięcie Apple, które swoim użytkownikom dało możliwość wyłączenia śledzenia przez FB – podstawowe źródło mrocznej i bezcennej wiedzy reklamodawców – zostało ocenione przez Zuckerberga jako realne zagrożenie. Faktycznie czterech na pięciu właścicieli Iphone’a wykorzystało możliwość zabezpieczenia prywatności. Niełatwo prognozować, jak to wpłynie na najbliższe miesiące i lata; uderzenie jest celne, ale nie zmienia pozycji lidera, który nieustannie rośnie w siłę kosztem słabnięcia i zanikania form reklamy tradycyjnej, analogowej. Jak zauważył komentator „The Economist”, gigantowi może raczej zagrozić atrakcyjność nowych platform, do których odpływają zniechęceni zbyt totalnym, zbyt systematycznym monopolem młodsi internauci. TikTok, Snapchat, Clubhouse, Discord są coraz bardziej popularne, zwłaszcza gdy chodzi o komunikację wizualną. Fani krótkich filmów spędzają na TikToku 21 godzin miesięcznie, podczas gdy wielbiciele podobnej rozrywki poświęcają serwisom wideo FB 18 godzin. Konglomerat Zuckerberga reaguje, udostępniając funkcjonalności zbliżone do Clubhouse i TokToka, ale to może nie wystarczyć do kupienia lub odkupienia zirytowanego reklamami dwudziestolatka.
Więcej obiecuje pęczniejący sektor e-commerce; na FB i pozostałych serwisach operuje dzisiaj 1,2 miliona sklepów, czyli tyle co na Shopify – dla porównania: Amazon ma ich 1,7 miliona. Machinerię napędzają pomysłowe narzędzia, jak możliwość cyfrowej przymiarki ubrań, czy handel oparty na czacie (conversational commerce), którego podstawą ma być Snapchat. Pod koniec roku płynność w całym systemie ma zapewnić wprowadzenie Diem, czyli kryptowaluty FB. Jednak najbardziej dalekosiężne plany Marka Zuckerberga opierają się na rozszerzonej rzeczywistości. Chaotyczne na oko zakupy firm produkujących okulary AR i oprogramowanie mają doprowadzić do przekształcenia platformy komunikacyjnej w równoległy cyfrowy świat, tak kompletnie wyposażony, że nie będzie powodu, aby go opuszczać (aby coś powiedzieć lub kupić poza FB). Odpowiedni dowcip już krąży: co ma wspólnego FB i więzienie? Masz zdjęcie profilowe, nie możesz wyjść, cały dzień piszesz na ścianie i zajmujesz się zaczepkami ludzi, których właściwie nie znasz.
źródło: „The Economist”, 31 lipca 2021
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu