Felietony

Co ma wspólnego awaria kranu ze startupami?

Grzegorz Marczak
Co ma wspólnego awaria kranu ze startupami?
Reklama

Jest to tekst Jacka Artymiaka, który tworzy serwis texy.co Planowałem wczoraj obejrzeć relację z kolejnego konklawe papieża tabletów, ale nie mogłe...


Jest to tekst Jacka Artymiaka, który tworzy serwis texy.co

Reklama

Planowałem wczoraj obejrzeć relację z kolejnego konklawe papieża tabletów, ale nie mogłem tego zrobić, ponieważ moje plany przekleślił szum wody zalewającej kuchnię.

Kiedy już uporałem się z zebraniem wody z podłogi, zacząłem przyglądać się uszkodzonej baterii przy zlewozmywaku wiedząc dobrze, że to ja muszę dokonać naprawy. Muszę to robić odkąd najlepszy i jedyny znany mi uczciwy hydraulik wyjechał do Bath w Wielkiej Brytanii. Jego koledzy, kierowcy autobusu szkolnego wyrzuceni za picie w pracy, dokonują u klientów zniszczeń na szeroką skalę i każą sobie za to słono płacić więc w trosce o zdrowie psychiczne mojej świętej cierpliwości żony oraz własne to ja muszę wykonywać tego rodzaju naprawy.

Jak każdy "nienormalny" komputerowiec założyłem, że łatwo będzie wyguglać opis naprawy, wymiany, ew. montażu baterii kuchennej z wężem. A guzik! Google lubi chwalić się jak to czyści katalog, ale kilka pierwszych stron wyników wyszukiwania to łącza do sklepów lub porównywarek cen, zupełnie jak Yahoo! w 1999. Taki old school na planowany koniec świata chyba...

Kiedy już znalazłem kilka stron i serwisów "pomocowych" przywitał mnie tam ochydny layout zapaskudzony reklamami oraz bardzo mało treści, ale przynajmniej na niektórych grała czadowa muzyczka.

Pomyślałem, że może pomogą mi serwisy "zrób to sam", ew. YouTube ale tam łatwiej znaleźć wideo o tym jak ustawić zegar w kabriolecie BMW Serii 1 bez nawigacji (to się nazywa nisza rynkowa) niż sensowną, dającą się zastosować w praktyce poradę dla informatyka, który musi czasem grać hydraulika-amatora.

Może więc producent baterii pomoże mi ją naprawić? Niestety, nie pomoże. Na swoich stronach producent chwali się, że należy do grupy czy innego kartelu, pokazuje reklamy najnowszych (najdroższych) produktów oraz przypomina o zaletach sprzedawania jego chromowanych cudeniek. W dziale Materiały do pobrania mamy logo producenta "w Corelu", cenniki, katalogi, ulotki marketingowe i filmy korporacyjne, ale nie znajdziemy ani jednej instrukcji montażu. Nie ma nawet wyszukiwarki... Bo po co?

Po demontażu, rozcięciu palca i oględzinach zdemontowanej baterii stwierdziłem, że nie da się tej usterki naprawić i trzeba kupić nową baterię. Palec zakleiłem niebieskim plasterkiem w kształcie pingwina i wsiadłem do samochodu. Pojechałem, kupiłem, wróciłem i zaczęła się jazda okraszona często rzucanym "k...a mać". Kląłem, bo dołącona do baterii instrukcja ma się nijak do rzeczywistości i zakłada, że monter po prostu wie co robi.

Reklama

Producent ma też tam gdzie słońce nie zagląda design tego czego nie widać, co dziwnym zrządzeniem losu przypomniało mi o naśmiewaniu się z Apple, którego designerzy mają obsesję na punkcie projektowania wnętrza swoich produktów. Po co to robią? Po to żeby nikt nie rozcinał palców kiedy np. naprawia iPhone'a.

Przydałoby się takie Apple w branży budowlano-montażowej, bo wtedy może nie rozcinałbym palców o otwór w zlewozmywaku. Fachowcy uznali, że nie warto się męczyć bo i tak nikt nie zobaczy tego co zrobili i wykonali go metodą wielokrotnego nawiercania przez co kilkadziesiąt aproksymujących okrąg krawędzi tworzy ostrą jak brzytwa pułapkę. I tak przekonałem się o tym, że zły design boli. Dosłownie.

Reklama

Dlaczego Sir Jonathan Ive lubi opowiadać o tym co myślał kiedy coś projektował? Bo on rzeczywiście zastanawia się nad tym co robi. Nie zastanawiają się natomiast ludzie, którzy żałują 5cm przewodu przez co zmuszają osoby montujące ich baterie kuchenne do składania ciała w figury, których nie znają artyści Cirque du Soleil. Ktoś tam w biurze projektowym nie zastanawia się nad tym, że umieszczenie nakrętki, w której mocowane są uszczelki w pozycji skierowanej do dołu sprawia, że uszczelki wypadają zanim monter dokręci giętki dopływ.

No dobrze, ale co to ma wspólnego ze startupami?

A ma. W roku 1993 miałem problem ze znalezieniem instrukcji do pralki na stancji, którą wynajmowałem. Zadzwoniłem na linię obsługi klienta i zapytałem czy mogą podesłać mi pocztą lub faksem kopię tej instrukcji. Nie mogli, bo ten model nie był już produkowany. Ponieważ ten problem miało wiele innych osób, zgłosiłem się do lokalnych aniołów biznesu (rzecz działa się w Wielkiej Brytanii, nasi aniołowie wozili wtedy jeszcze fajki maluchami do Berlina) z propozycją budowy serwisu, który po podaniu nazwy, modelu i numeru seryjnego produktu przesłałby faksem instrukcję obsługi. Rzecz działa się w roku 1993, WWW jeszcze nie istniało i więcej ludzi miało faks niż dostęp do internetu. Inwestorzy byli zainteresowani, ale na przeszkodzie stanęła moja wiza. Miałem niewłaściwą i z inwestycji nic nie wyszło.

I wiecie co? Do tej pory nie ma takiego serwisu, w którym mógłbym odnaleźć zagubione instrukcje obsługi do sprzętów AGD, baterii kuchennych czy mechanizmów do dolnopłuków. I to jest pomysł na startup. Może nie na Facebook, ale na coś użytecznego. Taki Internet Archive dla publikacji użytecznych. Ale nie tworzony na zasadzie crowdsourcingu tylko proaktywnie, we współpracy z producentami.

Drugim pomysłem na startup jest serwis, który będzie publikował prawdziwie użyteczne kursy i instrukcje dotyczące dokonywania napraw, uprawy kwiatów ogrodowych czy nawet dojenia krów. Dziś łatwiej jest na YouTube czy innych serwisach znaleźć uniwersytecki kurs z mechaniki kwantowej niż porady nt. tego jak naprawić przeciekający dolnopłuk. Wiem, to nie to samo co Demotywatory, ale o wiele bardziej użyteczne. W końcu każdy użytkownik iPada docenia sprawnie działające krany i spłuczki.

Reklama

Trzecim pomysłem na startup jest produkcja materiałów szkoleniowych dotyczących instalacji lub naprawy produktów. Producenci nie potrafią tego robić, więc może warto zrobić to za nich i dla nich? Nie chodzi mi o głupi marketing, ale o praktyczne porady. Znów wskażę na Apple i ich materiały szkoleniowe. To dobry wzór, bez względu na to co myślimy o Apple.

Kolejny startup mógłby opracować nowe standardy połączeń stosowanych w hydraulice. Skoro CWS T-1 można było rozebrać i zmontować przy pomocy jednego klucza to dlaczego do montażu nowej baterii potrzebowałem kluczy czterech?

Takie to myśli przychodziły mi do głowy, kiedy klęczałem w kałuży wody próbując dokręcać wężyki za wnęką zlewozmywaka pokrzepiany herbatką. Keynote zobaczę później. A pomysły na startupy bierzcie. Reszta świata nie zainteresowana tym ile rdzeni ma iPad będzie wam wdzięczna. To działa, zapytajcie twórców Elektrody.

Jacek Artymiak tworzy serwis texy.co

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama