Czy samochody elektryczne mają przed sobą świetlaną przyszłość? I, co ważniejsze, czy będzie to w miarę bliska przyszłość? Trwa dyskusja, fani elektryków i część analityków uważa, że czeka nas krach na rynku ropy. Osoby związane z tym ostatnim (plus część analityków) przekonują jednak, że samochody elektryczne jako wielka część rynku motoryzacyjnego to pieśń odległej przyszłości. O ile w ogóle. Chociaż elektryki mają do pokonania wiele barier, to dobrą wróżbą może być dla nich np. sytuacja na Manhattanie.
Co będzie stymulować sprzedaż samochodów elektrycznych? Możliwe, że znikające stacje benzynowe
Jakiś czas temu temat podjęli pracownicy Bloomberga i warto zapoznać się z tekstem dotyczącym prognozowanych zmian. Jak już pisałem, biznes paliwowy drwi z elektryków, pojawiają się stwierdzenia, że przynajmniej przez kilka najbliższych dekad będzie to margines na rynku, że nie należy się spodziewać przełomu, że optymizm fanów czy niektórych firm jest zbyt duży. Dzisiaj robi się wiele szumu o nic, bo sprzedaż jest mizerna (w porównaniu z autami zasilanymi benzyną) i za 30 lat będzie tak samo lub podobnie. Jest to możliwe? Cóż, wszystko jest możliwe.
Ale jeśli przyjmiemy, że sprzedaż elektryków będzie rosnąć tak dynamicznie, jak dzieje się to obecnie, to branży paliwowej trudno będzie zaczarować rzeczywistość. W ofercie producentów samochodów przybywa modeli elektrycznych lub hybrydowych, państwa i miasta spoglądają na nie przychylnym okiem z powodu mniejszego wpływu na środowisko, klienci interesują się tymi pojazdami coraz bardziej. Spodziewany jest także zauważalny spadek cen baterii, a co za tym idzie, spadek cen samochodów. Dzisiaj elektryki są zauważalnie droższe od swoich benzynowych odpowiedników. Ten stan nie musi się jednak utrzymywać. Spadnie cena, wzrośnie zasięg i to może wywołać lawinę.
Ciekawym wątkiem w tej dyskusji jest sytuacja na Manhattanie - w tej nowojorskiej dzielnicy znajduje się obecnie 40 stacji benzynowych. Punktów, w których można naładować samochody Tesli jest już ponad 100. O ile tych drugich szybko przybywa, o tyle stacje paliw znikają. Ładowarki tesli mogą być instalowane przy hotelach, restauracjach i sklepach, w piętrowych garażach - to nie jest skomplikowane, a zyskuje na popularności. Mimo że liczba samochodów marki Tesla wciąż nie poraża, jest niewielkim ułamkiem całości. W tym samym czasie stacje paliw znikają, ponieważ inwestorzy znajdują "lepsze" zastosowanie dla zajmowanych przez nie działek. Efekt jest taki, że kierowcy mogą mieć problem z tankowaniem. I zaczną przerzucać się na elektryki. Niekoniecznie drogie Tesle - przecież pojawiają się alternatywy.
Ktoś stwierdzi, że to Manhattan, że sytuacja jest tam specyficzna i nie należy jej podawać jako przykładu. I częściowo ma rację. Bo ten mechanizm możemy za jakiś czas obserwować także w innych dużych miastach, gęsto zaludnionych dzielnicach, w których występuje głód ziemi - deweloperzy będą się czaić na stacje benzynowe. Gorzej (z punktu widzenia producentów elektryków) będzie poza takimi ośrodkami. Tam nadal przewagę powinien mieć samochód zasilany benzyną. Zajedzie dalej, po drodze znajdzie się stację, a tankowanie nie trwa długo.
Jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że ewentualne załamanie na rynku paliw, które ma nastąpić wraz z szybko rosnącym popytem na samochody elektryczne, paradoksalnie może pomagać silnikom spalinowym: tania ropa nie będzie zachęcała do przesiadania się na elektryki. W państwach słabiej rozwiniętych może to mieć kolosalne znaczenie. Warto przy tym zauważyć, że energia, którą ładowane są i będą akumulatory samochodów elektrycznych, pochodzi z elektrowni, a te muszą być czymś zasilane. Rosnący popyt na elektryki, to wzrost konsumpcji energii elektrycznej - sektor paliw kopalnych może tu upatrywać swojej szansy.
Sytuacja bardzo ciekawa, możliwe, że stajemy u progu poważnych zmian w naszej przestrzeni. Pojawią się głosy, że z elektrykami i pojazdami autonomicznymi kolorowo jednak nie będzie i po kilku latach szumu świat zderzy się z rzeczywistością. Ale przecież doświadczaliśmy już w przeszłości takich przełomów i niektóre branże doznawały załamania - wcześniej wyśmiewanego i uznawanego przez wielu za niemożliwe. Branża IT jest tu dobrym przykładem, ale i sam sektor motoryzacyjny można podawać w ramach dowodu. Pojawia się zatem niezłe pole do zabawy, jeśli ktoś lubi hazard: lepiej zainwestować w akcje Tesli czy koncernów paliwowych?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu