Autorką tego wpisu jest Sylwia Schwarz. W ostatnim czasie głośno było o wojnach patentowych, w których jedną ze stron było Apple. Bardziej istotna ...
Autorką tego wpisu jest Sylwia Schwarz.
W ostatnim czasie głośno było o wojnach patentowych, w których jedną ze stron było Apple. Bardziej istotna walka niż ta na salach sądowych toczy się jednak na samych urządzeniach tego amerykańskiego giganta. iOS pierwotnie miał działać jako samodzielny, niewymagający „pomocy” z zewnątrz system, a najważniejsze aplikacje dla niego tworzone miały być przez specjalistów z nadgryzionego jabłka.
Bazujące na niezależności wizje te nijak mają się jednak do rzeczywistości. Apple oferuje coraz więcej aplikacji systemowych, które są dedykowane jego iUrządzeniom i mają spełniać oczekiwania fanbojów, jak i zwykłych śmiertelników. I spełniają… do czasu, aż nie pojawi się ich odpowiednik od Google, który działa sprawniej, szybciej i dokładniej.
Urządzenia Apple są doceniane nawet wśród jego zagorzałych konkurentów – w ubiegłym tygodniu głośną sprawą był wywiad, jakiego udzielił Young Sohn (szef rozwoju strategicznego Samsunga w Dolinie Krzemowej). W rozmowie tej przyznał, że w domu używa całej gamy sprzętów Apple (od klasycznego Maca, przez iPhone’a po iPada) i bardzo pozytywnie postrzega ekosystem, który zbudował Apple m.in. za sprawą iCloud. Young Sohn wspomniał, że chciałby aby na urządzenia Samsunga była dostępna podobna struktura, a jego koncern nie stawiał tylko i wyłącznie na hardware. Wydaje się, że Young Sohn zapomniał, że takowa infrastruktura już istnieje i ma się całkiem dobrze, czy też wręcz rewelacyjnie. Co prawda nie wywodzi się ona spod skrzydeł koreańskiego potentata lecz od Google – mowa tu oczywiście o Androidzie i oferowanych przez Google aplikacjach.
Apple stara się walczyć z Google, który stworzył komplementarny ekosystem nie tylko na Androida, ale iOS, jednak batalia, by jego urządzenia nie stały się iZombie wydaje się daremna. Po rozstaniu się z mapami Google wraz z wydaniem iOS 6, Apple zaproponował marne rozwiązanie w postaci map stworzonych przez mniej utalentowanych deweloperów. Zamiast klarownych wytycznych oraz braku omylności w podawaniu wyników gigant z Cupertino zafundował użytkownikom najnowszego systemu wariacje na temat obrazków tworzonych przez pięciolatka (na pewno pamiętacie te piękne maziaje i „linowe” mosty). Zamiast przyznania się do winy i przeproszenia swych klientów Apple milczał, by w końcu po długim czasie zabrać głos na temat niedoskonałości nowych map i zaproponować jako alternetywę mapy Bing, MapQuest, czy Waze. Po tygodniach utyskiwań użytkowników najnowszego iOS wreszcie pojawiło się wybawienie – oto 13 grudnia Google umieścił za zgodą Apple w App Store nową wersję swych słynnych map przygotowaną specjalnie dla nowego iOS. O ogromnym zapotrzebowaniu na tę właśnie aplikację najdobitniej świadczy fakt, że w ciągu pierwszych 48 godzin od jej zamieszczenia pobrało ją ponad 10 milionów użytkowników.
Mapy stały się flagowym problemem iOS6, jednak nie tylko one dostarczane są w lepszej wersji z logo made in Google. W 2010 Apple przejęło Siri, które było twórcą dostępnej w App Store aplikacji pełniącej funkcję wirtualnego asystenta. Od wersji iPhone 4S Siri została wycofana z marketu i stała się aplikacją zintegrowaną z systemem iOS. Najnowsze iPady 3, iPady mini, iPhone’y 5 oraz iPody Touch zostały wyposażone w odświeżoną wersję Siri, która potrafi wyszukać niemal wszystko – od listy aktorów w ulubionym filmie, przez wyniki ligi baseballowej i zdjęcia huraganu, po koordynaty interesującej nas restauracji, czy galerii. Niestety pomimo rewelacyjnego konceptu aplikacja okazała się marnym konkurentem dla Google Voice Search (pojawienie się aplikacji Google było blokowane przez Apple już w roku 2009, w chwili obecnej blokady dotyczą kolejnych aktualizacji, przez co zapowiadane przez Google update’y zamiast w ciągu kilku dni pojawiają się z kilkutygodniowym opóźnieniem). W teście tych dwóch aplikacji produkt Google działa bezproblemowo i ultra szybko. Rozpoznaje amerykańskie skróty w stylu gonna, wanna etc. i w ciągu ułamka sekundy wyświetla trafne wyniki poszukiwań. Google Voice Search jest nie do pobicia – zresztą oceńcie to sami.
GIZMODO - Siri vs Google Voice Search for iPhone from Gizmodo on Vimeo.
Kolejną ważną dla setek tysięcy osób aplikacją jest mobilna wersja YouTube, która we wcześniejszych wersjach iOS nie była aktualizowana przez Apple od roku 2007. W „międzyczasie” mobilny YouTube przeżył kilka istotnych zmian m.in. pojawiły się na nim kanały oraz możliwość przeglądania innych filmików w momencie odtwarzania „głównego” zapisu. Gdy okazało się, że Apple nie przewidział miejsca dla YouTube na pokładzie iOS6, co nie może dziwić, z odsieczą dla spragnionych tego źródła rozrywki osób przyszedł Google. W nowej wersji aplikacji oprócz wspomnianych udogodnień znanych z Androida pojawiło się również więcej „filmów” (trailerów, teledysków etc), które wcześniej były skutecznie blokowane przez Apple z racji na silnie reklamowy kontent (wystarczy obejrzeć chociaż jeden teledysk gwiazdek muzyki pop, by szybko zorientować się, że ich pierwszoplanowymi składowymi nie są piękni chłopcy i dziewczęta lecz najnowsze zegarki, smartfony, tablety, samochody, czy obuwie) oraz opcja YouTube channel guide. Problematycznym zagadnieniem była możliwość wgrywania filmików na YouTube wprost z iUrządzenia jednak kilkunastu godzin możliwe jest to dzięki – YouTube Capture.
Google stara się podbić Apple za pomocą sprawniej działających i bardziej efektownych aplikacji. Zamiast maila od Apple proponuje Gmaila i Sparrow, zamiast iCloud – Drive, w miejsce Safari – Chrome, a ponadto Google Books, Google Play Music, Latitude, Currents, Google+ i Google Shopper... Urządzenia Apple coraz bardziej zaczynają przypominać iZombie lub też organizmy oplecione hubopodobnymi tworami od Google.
Czy jeśli Apple pozbyłoby się aplikacji made in Google zamienilibyście iUrządzenia na Androida, czy też dzielnie trwali przy nadgryzionych jabłkach obywając się bez udogodnień Google?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu