Tyle mówi się o prywatności i ochronie osobistych informacji. Tymczasem połowa z nas nie zdaje sobie sprawy, że atak może przyjść z innej strony. Otóż...
Chronicie swoje kamery w laptopach? Połowa ludzi nie jest kompletnie świadoma zagrożenia
Tyle mówi się o prywatności i ochronie osobistych informacji. Tymczasem połowa z nas nie zdaje sobie sprawy, że atak może przyjść z innej strony. Otóż okazuje się, że w ogóle nie przejmujemy się zabezpieczeniem kamerki internetowej. Tak, to niewielkie oczko tuż nad matrycą również może sprawić niemało problemów. Jakich? CamPatch przygotowało obszerny raport dotyczący zagrożeń płynących z posiadania takiego gadżetu.
Badanie przeprowadzone przez CamPatch dotyczy 250 użytkowników komputerów z wbudowaną kamerkę internetową. W chwili obecnej trudno sobie wyobrazić właściwie komputer przenośny, który jej nie ma. Ma to ogromne plusy i daje szereg możliwości - niewątpliwie. Niestety okazuje się, że coraz częściej kamerka może stać się przyczyną naszej zguby.
O problemie hakowania kamery w laptopie właściwie się nie mówi, bo nie jest to popularna forma ataku. O dużym szczęściu mogą mówić użytkownicy sprzętów, w których zastosowano estetyczną zasuwkę, która zasłania obiektyw. Wówczas nie ma żadnej możliwości, żeby ktokolwiek naruszył naszą prywatność. W przeciwnym wypadku cybeprzestępca może zdalnie włączyć kamerkę bez naszej wiedzy. Innymi słowy zostaniemy nagrani i nawet nie zdamy sobie z tego sprawy. Pozostaje wówczas mieć tylko nadzieję, że w miarę szybko zauważymy świecącą diodę kontrolną... o ile oczywiście takową dysponujemy.
Laptopy mają to do siebie, że możemy z nich korzystać właściwie w każdym pomieszczeniu - kuchni, łazience sypialni. O ile nagrywanie w pokoju, gdzie codziennie przebywamy (a trzyma tam laptopa 62 proc. z nas) jest jeszcze do przełknięcia, o tyle perspektywa bycia szpiegowanym w łazience (8 proc.) czy sypialni (44 proc.) wygląda już znacznie gorzej.
Zapyta ktoś "a kogo interesuje nagrywanie tego, co robię przy komputerze". Jakiś czas temu GQ opisało ciekawy przypadek nagrywanej dziewczyny z Kaliforni. Nie była ani celebrytką, ani osobą publiczną. Inne tego typu procedery opisywano kilka lat temu. Dla przykłądu w 2008 roku hakerzy wykorzystywali lukę we Flashu, która mogła aktywować kamerkę. Wbrew pozorom do takiego ataku nie jest potrzebny nawet fizyczny dostęp do urządzenia.
Sam przyznaję, że raczej średnio interesuję się tym, czy moja kamerka jest odpowiednio zabezpieczona. Nie mam zasuwki, ani tym bardziej nie myślę o zaklejeniu obiektywu naklejką (m.in. dlatego, że regularnie z niej korzystam). Nigdy się nie spotkałem z przypadkiem zhakowanej kamery. Rzadko też widuję materiały dotyczące tego typu ataków. Niemniej rzadko zostawiam laptopa otwartego po odejściu od niego. Nawet podczas przerwy na kawę pokrywa wędruje w dół. W końcu przezorny zawsze ubezpieczony.
Pozostaje tylko czekać aż cybeprzestępcy nauczą się dobierać do naszych kamerek w smartfonach...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu