Choć to trudne do uwierzenia, ale wciąż są państwa, które używają samolotów MiG-21 albo jego pochodnych. Jeszcze bardziej zaskakujące jest, że wśród tych państw są Chiny, posiadające wciąż pewną liczbę samolotów J-7. Ten rok ma być ostatnim ich służby, ale... jest pewne ale.
Chengdu J-7
Chengdu J-7 był w czasach zimnej wojny koniem pociągowym chińskiego lotnictwa. Co ciekawe, nie jest to w pełni licencyjna produkcja. Związek Radziecki i Chiny w okresie przygotowywania chińskiej produkcji samolotu się poprztykały, w związku z czym niektóre elementy chińscy inżynierowie musieli ogarnąć na zasadzie inżynierii wstecznej z posiadanych MiG-ów produkcji rosyjskiej.
Początkowo mocno nieudany samolot był wielokrotnie modyfikowany, a jego produkcja trwała aż do 2013 r. W czasie tego okresu miano wyprodukować około 2400 takich myśliwców, nie licząc egzemplarzy eksportowych. Do dziś w chińskim lotnictwie pozostało ich kilkaset, ale ponoć w tym roku mają zostać spisane ze stanu.
Odrzutowy dron bojowy
Amerykańscy analitycy sądzą jednak, że nie na długo i te samoloty mogą powrócić, ale już jako bezzałogowe drony bojowy. Ich cel byłby prosty, w razie ataku na Tajwan kilkadziesiąt, czy nawet kilkaset tego typu maszyn miałoby przeciążyć lotnictwo i obronę przeciwlotniczą wyspy. Dopiero za nimi pojawiłyby się „właściwe”, nowoczesne samoloty takie jak Shenyang J-16, Chengdu J-20, czy bombowce.
Tego typu recycling w świecie lotniczym nie jest nowością, bardzo znanym przykładem takiego podejścia było użycie przez Azerbejdżan jako wabików dla ormiańskiej obrony przeciwlotniczej prymitywnych AN-2. Rozwiązanie chińskie byłoby zapewne bardziej finezyjne, samolot poleciałby na swoją samobójczą misję zapewne mocno uzbrojone, żeby po drodze narobić jak największych szkód.
Aktualnie J-7 jako samolot to latająca trumna dla pilota, ale jako jednorazowy dron, szczególnie użyty w zmasowanym ataku ma całkiem duży potencjał. Zresztą samo ujawnienie pozycji tajwańskich baterii przeciwlotniczych, które przecież tak dużych obiektów nie będą mogły zignorować, będzie miało dużą wartość.
Wystarczająco dobre
Wchodzimy obecnie w ciekawy okres w temacie sprzętu wojskowego. Bardzo wiele armii zaangażowanych w pomoc Ukrainie pozbędzie się dużych ilości sprzętu, jest wciąż sporo armii mających takowe leciwe „zabawki” wciąż na wyposażeniu. Jednocześnie produkcja ciężkiego sprzętu wojskowego rozkręca się bardzo powoli, a przez zaostrzenie sytuacji na świecie popyt będzie tylko rósł.
To może być spora szansa dla firm, które będą znajdą pomysł jak ze starszych pojazdów, samolotów i ogólnie SpW zrobić coś użytecznego. Szczególnie tam, gdzie potencjalni przeciwnicy nie będą bardzo zaawansowani. Zresztą i w kontekście Ukrainy mogą pojawić się ciekawe projekty, była np. mowa o próbie odkupienia i modernizacji czołgów Challenger 1.
Pozostaje tylko żałować, że przez dekady nie rozwijaliśmy kolejnych wersji PT-91 „Twardy” i zaoraliśmy sobie fabrykę silników PZL Wola. Dziś mielibyśmy żniwa...
Zdjęcia: Air Data News, EurAsian Times, ChinaMilitary
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu