Świat

Chcemy sprzedać dużo smartfonów, więc kupujemy Nokię - marketing po chińsku

Maciej Sikorski
Chcemy sprzedać dużo smartfonów, więc kupujemy Nokię - marketing po chińsku
12

Wczoraj miejsce miała premiera smartfonu Huawei Ascend P6, który stanowić ma broń w walce z Samsungiem, Apple i pozostałymi producentami oferującymi topowe słuchawki. Model nieźle się prezentuje, wyposażono go w dobre podzespoły i w ciągu roku faktycznie może się on rozejść w nakładzie 10 mln sztuk...

Wczoraj miejsce miała premiera smartfonu Huawei Ascend P6, który stanowić ma broń w walce z Samsungiem, Apple i pozostałymi producentami oferującymi topowe słuchawki. Model nieźle się prezentuje, wyposażono go w dobre podzespoły i w ciągu roku faktycznie może się on rozejść w nakładzie 10 mln sztuk (taki cel postawiło sobie Huawei). Udany produkt sam się jednak nie sprzeda – trzeba mu w tym pomóc i chińska korporacja najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę.

Tematem, który najbardziej przykuł moją uwagę po porannym włączeniu komputera było "przejęcie Nokii przez Huawei". Doniesienia dotyczące tej kwestii pojawiły się dosłownie we wszystkich branżowych (i nie tylko) serwisach i pewnie cieszyły się sporym powodzeniem wśród internautów. W skali całego globu przeczytały to zapewne tłumy ludzi, których przyciągnęły rewelacje podane (najczęściej) w formie pytania: Huawei kupi Nokię? Któż nie chciałby się dowiedzieć, jakie losy czekają fińską legendę i czy będzie to kolejny zachodni gracz przejęty przez korporację z Państwa Środka…?

Źródłem wspomnianych rewelacji był The Financial Times. Na ich stronie pojawił się tekst, w którym jeden z top menedżerów Huawei – Richard Yu stwierdził wprost, że jego firma rozważa opcję przejęcia Nokii w celu umocnienia swojej pozycji na rynku smartfonów. Efekty tej transakcji mogłyby szybko przynieść obu graczom wymierne korzyści: Chińczycy posiadają pieniądze, wielki potencjał produkcyjny oraz licznych partnerów biznesowych, Nokia z kolei może się pochwalić cenioną marką (nadal), dużym doświadczeniem, wartosciowymi pracownikami (choć tych ubywa) oraz bogatym portfolio patentowym. Układ idealny?

Na pierwszy rzut oka tak, ale, jak słusznie zauważył Richard Yu, podjęcie konkretnych kroków wymagałoby aprobaty ze strony Nokii. Tymczasem ta ostatnia wcale nie musiałaby patrzeć na zmiany przychylnym okiem. Po pierwsze, korporacja utraciłaby niezależność, po drugie, zapewne zostałaby zmuszona do rezygnacji ze strategii wspierania wyłącznie systemu Windows Phone – Yu nie wyrażał się zbyt przychylnie na temat tej platformy oraz jej obecnych udziałów w rynku mobilnym. Układ byłby zatem prosty: ratujemy wam skórę, ale teraz to my będziemy rozdawać karty w waszym biznesie i już teraz zapowiadamy, że będzie się działo.

Efektem wspomnianych rewelacji był m.in. wzrost ceny akcji Nokii. Z kursem działo się to samo, co blisko dwa lata temu mogliśmy oglądać w przypadku Motoroli, gdy ogłoszono, że firmę przejmuje Google. Nagły skok wartości zapewne ucieszył wielu akcjonariuszy i część z nich mogła na tym nieźle zarobić. Szybko miało się jednak okazać, że tym razem nie dojdzie do mariażu dwóch wielkich korporacji: Nokia była pewnie w szoku i nie wiedziała co zrobić z tymi doniesieniami, a Huawei szybko zaserwowało sprostowanie.

Kolejny top menedżer Huawei - William Plummer – stwierdził, iż Huawei nie jest zainteresowane przejęciem Nokii. Dziwne? Nie do końca – wystarczy zapoznać się z całym tekstem z The Financial Times oraz odnieść to do wczorajszej prezentacji smartfonu Ascend P6. Szybko okaże się, że Chińczycy prawdopodobnie zafundowali sobie darmową reklamę i zapewne nie była to akcja spontaniczna, a już na pewno nie dzieło przypadku.

Z tekstu wyłania się obraz firmy, która już dzisiaj ma silną pozycję w sektorze smartfonów, ale przy tym posiada wielkie ambicje i zamierza rzucić wyzwanie liderom tego rynku – korporacjom Apple oraz Samsung. Właściwie już to zrobiła – szef chińskiego producenta przekonywał po prezentacji Ascend P6, że ich sprzęt przebił propozycje konkurencji pod względem designu i zostawił w tyle urządzenia gigantów z USA oraz z Korei Południowej. Ta pewność siebie i buńczuczność stanowi zapewne kolejny element promocji nowej słuchawki.

Huawei zamierza wydać na reklamę najnowszego smartfonu 40 mln dolarów – całkiem sporo, ale celem jest nie tylko sprzedaż jednego modelu, lecz dotarcie do klientów z zasobniejszymi portfelami i przekonanie ich, że firma przeszła transformację, dzięki której stała się zupełnie innym producentem. Ich znakiem rozpoznawczym ma być obecnie atrakcyjny design sprzętu, wydajność oraz dobra jakość wykonania. Innowacje oraz nowe technologie mają iść w parze z dobrą ceną. Na papierze zapewnienia te wyglądają dość obiecująco – trzeba jednak umieć je przekazać klientom i sprawić, by w to uwierzyli.

Na marketing, który zmieni obraz firmy przeznaczono prawdopodobnie spore sumy (sprawa przecież nie kończy się na modelu Ascend P6), ale postanowiono też skorzystać z możliwości, jakie daje rozpętanie medialnej burzy w Internecie. Niskim kosztem wywołano szum informacyjny, w którym posłużono się Nokią do promocji swojego nowego produktu (nie uczyniono tego wprost, ale przecież dość łatwo można było przewidzieć, że autorzy wpisów nawiążą do premiery tego smartfonu). Trzeba przyznać Chińczykom, iż nieźle to wykombinowali i pozostaje czekać na ich kolejne posunięcia - zarówno na niwie produktów, jak i marketingu.

Źródło grafiki: indianexpress.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

NokiahuaweiPrzejęcie