Każdego roku nie brakuje docenianych seriali, które omijają Polskę. Wiele osób nie zaprząta sobie głowy zaległościami. Ja też popełniłem ten błąd, ale cieszę się, że bardzo szybko postanowiłem nadrobić ten mało znany serial.
Z różnych powodów wiele nowości nie dociera do Polski na czas. Zdarza się to coraz rzadziej, głównie z powodu dostępności dużej liczby platform VOD nad Wisłą, ale nawet i to nie gwarantuje dostępności do wszystkiego. Nawet jeśli dany serwis działa w Polsce, to wcale nie oznacza, że seriale firmy-matki z USA będą debiutować tego samego dnia także u nas. Wpływa na to brak tłumaczenia, nagromadzenie innych premier albo chęć pokazania polskim widzom wszystkich odcinków sezonu danego tytułu już po emisji całości w Stanach Zjednoczonych. Najdziwniejszym z rozwiązań jest wstrzymanie deiubu w Polsce do premiery finału serii w USA, a później "emitowanie" nowych odcinków co tydzień w Polsce.
Polecamy na Geekweek: Apple TV+ za darmo na 2 miesiące. Promocja tylko dziś
Późne premiery seriali często przekreślają szanse na bycie hitem
Z łatwością mogę wymienić kilka tytułów, które ze względu na brak polskiej premiery albo znacznie przesunięty debiut, nie zyskały u nas ,od razu albo w ogóle, takiej popularności, jak w USA czy na świecie. Należy do nich serial Netfliksa pt. "Bloodline", którego drugi i trzeci sezon nie dorastają pięt pierwszemu, ale w mojej ocenie to jeden z najlepszych tytułów tej platformy. Podobny los spotkał "Boscha" i "Goliatha" na Prime Video - seriale miały premierę na długo przed pojawieniem się platformy w Polsce, nikt inny ich nie przejął, więc dopiero od stosunkowo niedawna polscy widzowie mogą je oglądać. O ile "Bosch", ze względu na wiele nowych sezonów oraz spin-off, zdołał zaskarbić sobie przychylność pewnej grupy widzów, o tyle "Goliath" już takiej szansy nie miał.
Dość późne wprowadzenie do Polski platformy SkyShowtime, której odpowiednikiem w USA jest Paramount+, spowodowało spore przesunięcia w premierach oryginalnych seriali tej usługi oraz innych stacji i studio należących do tego konglomeratu. Wśród nich są "Tulsa King", "The Offer" czy "Halo", a dopiero po wielu latach dotarły do nas seriale "Grimm" czy "Frasier". Nie wiadomo, dlaczego tak długo musieliśmy czekać na "Poker Face" Riana Johnsona, ale na całe szczęście dość prędko zmierza do nas inny hit platformy: "Burmistrz Kingstown".
Burmistrz Kingstown na SkyShowtime
Tytułowany w oryginale "Mayor of Kingstown" to produkcja, w której główną rolę gra Jeremy Renner - szerszej publiczności znany zapewne przede wszystkim jako Hawkeye z filmów Marvela. W serialu wciela się w byłego skazańca, który poza murami więzienia bierze na swoje barki bycie mediatorem pomiędzy gangami, policjantami i służbą więzienną oraz osądzonymi. W Kingstown, fikcyjnym mieście w stanie Michigan wymyślonym na potrzeby serialu, jest to niezbędne, by utrzymać za i poza murami więzienia względny porządek. Oczywiście nie wszystko idzie zgodnie z planem, Kingstown to miejsce, gdzie uliczne strzelaniny nikogo nie zaskakują, a Mike McLusky musi radzić sobie nie tylko z tymi obowiązkami, ale także rozwiązywać wiele innych problemów. Gęsta, niemiła i ciężka atmosfera serialu wynika przede wszystkim z mrocznej rzeczywistości i codzienności bohaterów zamieszkujących miasto, w tym bliskich Mike'a, z którymi nie zawsze się dogaduje.
Mogłoby się wydawać, że takie realia są dla nas niezwykle odległe i trudno będzie zaangażować się w tę historię, ale Taylor Sheridan (twórca m. in. "Yellowstone" i "Sicario") czyni ją bardzo przystępną i dość uniwersalną, z zachowaniem cech charakterystycznych dobrej produkcji i realności opowiadanych zdarzeń. Byłem zaskoczony, jak skutecznie "Burmistrz Kingstown" przyciąga do ekranu i żałuję, że zacząłem go oglądać tak późno. Teraz na SkyShowtime pojawia się już 3. sezon, który zbiera świetne recenzje, w tym od samego Stephena Kinga, co na pewno zapewnia produkcji rozgłos. Nie ma pewności, czy 4. sezon powstanie, ale w świetle takich ocen i zainteresowania, włodarze serwisu chyba nie będą mieli wyjścia i będą namawiać twórców oraz obsadę do kontynuowania pracy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu