Technologie

Brak procesorów zatrzymuje lub ogranicza produkcję kolejnych fabryk motoryzacyjnych

Krzysztof Kurdyła
Brak procesorów zatrzymuje lub ogranicza produkcję kolejnych fabryk motoryzacyjnych
Reklama

Kryzys związany z pandemią Covid-19 mocno uderzył w dużą grupę firm. Część musiała zamknąć lub ograniczyć działalność, inne musiały przemodelować zasady swojego działania. Długofalowe szkody, jakie to bezprecedensowe zjawisko wywoła, nie są jeszcze znane, ale przykład branży samochodowej pokazuje, jak bardzo dotkliwe mogą być zaburzenia związane ze zmianami profilu produkcji dostawców różnych półproduktów. W tym przypadku mowa o półprzewodnikach, którymi dzisiejsze samochody są wypakowane pod sam dach.

Efekt domina

Problem wziął się ze względu na to że branża samochodowa, jako jedna z pierwszych mocno dotknięta skutkami obostrzeń i zmniejszenia popytu, mocno ograniczyła produkcję i w efekcie zamówienia na tego typu komponenty. Jednocześnie zmiany w charakterze pracy w innych branżach, z przenoszeniem się w szybkim tempie z biur do domów, powszechnością szkół online, konieczność rozbudowy baz serwerowych spowodował duży wzrost popytu na elektronikę komputerową, użytkową, ale także rozrywkową (np. konsole). Te firmy bez problemu przejęły moce produkcyjne odpuszczone przez producentów motoryzacyjnych.

Reklama

W tym momencie cały rynek znalazł się w specyficznym miejscu. Zamówienia wspomnianych producentów nie dość że częściowo są jeszcze w produkcji, to dodatkowo nie maleją. Firmy samochodowe w międzyczasie otrzepały się po pierwszym szoku i na nowo zaczęły rozkręcać produkcje. Tyle, że w świecie rozbudowanych łańcuchów dostaw i magazynów ograniczonych do minimum okazało się, że producenci półprzewodników nie mają już wystarczających mocy produkcyjnych, żeby zabezpieczyć popyt na nie.

Sygnały o tym zjawisku pojawiły się już pod koniec zeszłego roku w Volkswagenie, Fiat-Chrysler czy Toyocie, ale sytuacja coraz bardziej się zaostrza. Ostrzeżenie o możliwych brakach komponentów ogłosili tacy podwykonawcy komponentów jak Bosch czy Continental. W ostatnich dniach Ford zdecydował zawiesić całkowicie produkcję w jednej ze swoich fabryk, natomiast Nissan ogłosił ograniczenia w produkcji swojego popularnego modelu Note. Także inni producenci już  dostosowują produkcję do tempa dostarczania elementów elektronicznych.

Nie tylko TSMC

Co ciekawe, problem nie dotyczy tylko komponentów najwyższej klasy, produkowanych w najnowszych procesach litograficznych. Także firmy produkujące wafle na przykład w procesie 200 nm zgłaszają, że ich produkcja jest całkowicie zajętą na kilka miesięcy do przodu. W zakresie procesów poniżej 10n nm specjaliści wiążą braki nie tylko z Covid-19, ale też ogromnymi zamówieniami chińskich gigantów. Huawei gromadził ogromne zapasy w związku z możliwością otrzymania kolejnych sankcji od Stanów Zjednoczonych, natomiast Xiaomi zabezpieczyło się, ponieważ ma ambicję przejąć rynek po słabnącym konkurencie. Swoją cegiełkę dołożyło też przechodzące na własne procesory Apple.

Nie tylko rynek motoryzacyjny

Oczywiście sprawa niedoborów nie dotyczy tylko firm motoryzacyjnych, wszyscy wiemy, co się dzieje na rynku nowych konsol i kart graficznych. Także producencie komputerów, jak choćby Apple, wspominają o problemach z dostępnością części komponentów. Oznacza to tyle, że dziura po firmach które z powodu Covida ograniczyły zamówienia i tak nie wystarczyła na pokrycie zwiększonego zapotrzebowania innych branż. To nie najlepiej wróży firmom motoryzacyjnym.

Chaos nadchodzi

Wydaje się, że w obliczu bardzo kiepskiej skalowalności produkcji półprzewodników rok 2021 r. będzie w tym zakresie bardzo chaotyczny i możemy być świadkiem różnych wojenek półprzewodnikowych. Jednocześnie mogą się zwiększyć chińskie problemy w tym względzie. Amerykańskie uderzenia w tym zakresie mogą okazać się jeszcze mocniej odczuwalne niż wcześniej, ale tutaj dużo zależy od polityki nowej administracji Bidena, a także stanowiska coraz mocniej emancypującej się w kierunku azjatyckim  Unii Europejskiej.

Jedynym z niewielu wygranych będzie zapewne holenderski producent maszyn litograficznych ASML, choć w najbliższym czasie i tak nie będzie w stanie nic poprawić. Trzeba pamiętać, że ilość maszyn dostarczanych przez tę firmę to kilkadziesiąt sztuk rocznie (na 2021 planowane jest 50 szt.) a czas wdrożenia ich do produkcji jest długi. Nawet jeśli Holendrzy staną na głowie, ich działania rynek odczuje najwcześniej za rok, o ile nie dłużej.

Osobiście najbardziej ciekawi mnie to, jakie środki przeznaczą w obliczy tego wszystkiego na rozwój tej coraz bardziej krytycznej gałęzi mocno zapóźnieni Chińczycy. Wydaje się, że możemy spodziewać się dynamicznej rozbudowy fabryk w bardziej prymitywnych procesach litograficznych, tak aby w tym zakresie całkowicie uniezależnić się od produkcji zagranicznej. Znacznie gorzej wyglądają próby wprowadzenia litografii UAV, z przecieków wynika, że chińskie próby w SMIC nie dały satysfakcjonujących rezultatów i rząd chiński zaczął znów przekonywać ASML i Holandię do sprzedaży swoich technologii do Chin.

Reklama

Źródła: [1], [2], [3], [4]

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama