Seriale

Blood Drive - nowy serial gore, a w nim auta napędzane krwią

Konrad Kozłowski
Blood Drive - nowy serial gore, a w nim auta napędzane krwią
Reklama

Postapokaliptyczny klimat, deficyt wody pitnej, baryłka ropy warta 2000 dolarów i walka o życie na ulicach. A pomiędzy tym wszystkim szalony wyścig, w którym do zdobycia jest góra kasy, a samochody napędzane są… krwią.

Gdy usłyszałem o Blood Drive, nowym serialu stacji SyFy (w Polsce pozostała nazwa Sci-Fi), na myśl przyszedł mi emitowany przed dziesięcioma laty inny serial: Drive. Choć niewiele na jego temat pozostało mi w głowie, to jednak bardzo szybko połączyłem obydwa tytuły. W Drive główny bohater wbrew swojej woli brał udział w wyścigu przez całe Stany Zjednoczone, miewając po drodze przeróżne dziwne przygody walcząc o przetrwanie. Ogólny zarys pokrywa się z tym, co oglądamy w Blood Drive, ale tym razem jest o niebo, niebo lepiej. No i ten klimat!

Reklama

Blood Drive - gore, grindhouse


Blood Drive zapowiadało się na mało poukładany serial. Pierwszorzędną rolę miały odgrywać sceny akcji spychając fabułę na drugi plan. Na całe szczęście nic takiego nie ma miejsca. Opowieść śledzimy wraz z dwójką bohaterów, których losy łączą się dopiero w kluczowym momencie odcinka - rozpoczęciem wyścigu. Arthur to były-aktualny policjant - wszystko zależy od punktu widzenia - natomiast Grace młoda dziewczyna i kierowca jednego z potworów napędzanych ludzką krwią. Po sprywatyzowaniu policji Arthurowi nie przypada do gustu jej nowa odsłona - nie zgadza się z brutalnością z jaką zaprowadzają nowi oficerowie porządek na ulicach, ale musi się dostosować do nowych realiów. Grace ma bardzo jasny cel - potrzebuje gotówki, by pomóc siostrze. W wyniku kilku nie-zbiegów okoliczności obydwoje lądują w aucie na starcie wyścigu, w którym umierają pasażerowie ostatniego pojazdu docierającego do punktów kontrolnych.

Zabawa formą brutalnej, ale nie do przesady, produkcji bardzo mi się spodobała. Nie oglądamy zbyt wiele makabrycznych scen, a te których nie powinniśmy zobaczyć są w zgrabny sposób - za pomocą czarnego paska w wybranych miejscach na ekranie - wymazane. Krew leje się hektolitrami, ale wszystko utrzymane jest w raczej w atmosferze czarnego humoru, dlatego nikogo nie powinny zniesmaczyć sceny, gdy kierowcy karmią swoje samochody innymi ludźmi, a tryskająca krew pokrywa wszystko dookoła. A dzieje się to przy akompaniamencie rockowych kawałków nadających całości charakterystycznego nastroju.


Blood Drive - pierwszy odcinek staje na wysokości zadania

Pomysł na serial jest bardzo prosty, dlatego kluczową rolę odgrywa to, jak jest nakręcony. Choć stacja SyFy (Sci-Fi) ma w swoim dorobku wiele niesławnych tytułów, tak w przypadku Blood Drive trudno mówić o totalnym kiczu i niedopracowaniu. Pierwszy odcinek, zatytułowany The Fucking Cop, nie zawiódł zbyt niskim poziomem realizacji. To wciąż nie jest produkcja na miarę flagowych tytułów HBO, czy Netflixa, ale mnie - osobie uczulonej na niskiej jakości efekty specjalne - Blood Drive jeszcze nie zraził. Nie jest to z pewnością serial dla wszystkich, ale pierwszy epizod powinien rozjaśnić Wam sytuację.

Z przyjemnością zasiądę do kolejnych odcinków, które ShowMax pokazuje w Polsce zaledwie dzień po premierze w USA.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama