Bloatware zaśmieca nasze telefony i stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa. Gdyby tylko był prosty sposób, żeby się go pozbyć.
Jeżeli czytacie Antyweb regularnie, wiecie, że często pokazuje, jak irytującą rzeczą dla mnie jest bloatware we współczesnych smartfonach. Nie tylko jest to sprzedawanie własnego konsumenta jako produktu, ale też - stanowi to element niechcianej reklamy, za którą dodatkowo płacą sami kupujący. Preinstalowanych programów bowiem bardzo często nie da się odinstalować (a więc - zabierają miejsce), ale też - często są to aplikacje, które albo są niewiadomego pochodzenia (np. podejrzane sklepy z aplikacjami) bądź też znane programy, które absolutnie nie kryją się z tym, że zbierają kolosalne wręcz ilości danych o użytkownikach. Z jednej strony więc bloatware to po prostu niechciane programy, a z drugiej - zagrożenie dla naszej prywatności, a czasem i bezpieczeństwa urządzenia. Dlatego kibicuję wszystkim markom (a tych jest niewiele) które decydują się ograniczyć te praktyki i czekam, aż w końcu użytkownicy dostaną możliwość, by z takim zjawiskiem się uporać.
I się doczekałem. Rządy w końcu biorą się za niechciane aplikacje
Jak się okazuje, nie jestem jedynym, który widzi bloatware w smartfonach jako zagrożenie. Ministerstwo IT w Indiach uważa tak samo i przygotowują prawo, wedle którego wszystkie preinstalowane aplikacje w smartfonach sprzedawanych na terenie tego kraju mają mieć opcje odinstalowania. Dotyczy to zarówno aplikacji firm trzecich, które "wykupiły" miejsce na telefonach użytkowników, jak Facebook czy Amazon, jak i aplikacji na samym telefonie. Dzięki temu, jeżeli będziemy chcieli mieć inną aplikacje galerii, SMS'ów czy stopera, nie skończymy z kilkoma programami, które robią dokładnie tę samą rzecz.
I szczerze? Uważam, że jest to kierunek, w którym powinny pójść regulacje także w innych krajach. Dlaczego? Przede wszystkim - coraz więcej rzeczy trzymamy na smartfonach. W Polsce dziś mObywatel równa się dowodowi osobistemu trzymanemu w kieszeni. To oznacza, że w telefonie możemy przechowywać cały szereg istotnych informacji i jeżeli nie będziemy ich odpowiednio chronić, narażamy się na spore kłopoty. Tak się bowiem składa, że globalnie najlepiej sprzedającą się grupą produktów są urządzenia za około 1000 zł, gdzie producenci zrobią wszystko, żeby zbić cenę, więc w przypadku tej grupy produków (szczególnie chińskich) bloatware jest po prostu wszechobecny i to do tego stopnia, że w niektóre ikonki strach jest tam klikać.
I tak - wiem, dlaczego rząd Indii zdecydował się na taki kierunek. Od lat są oni w konflikcie z Chinami i robią wiele, by ograniczyć technologiczną ekspansję Państwa Środka na swoje terytorium. W Indiach zbanowanych zostało wiele chińskich aplikacji (np. TikTok) a producenci z tamtego regionu świata nie mają łatwego życia. Zablokowanie bloatware'u również ma sprawić, żę mniej chińskich programów będzie znajdowało się na terytorium państwa.
Uważacie, że takie samo prawo powinno pojawić się u nas?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu