W czasie, gdy wszyscy zachwycają się Google+, powróćmy na moment do starych dobrych czasów, gdy to toczyły się spory o prywatność związaną z Facebooki...
W czasie, gdy wszyscy zachwycają się Google+, powróćmy na moment do starych dobrych czasów, gdy to toczyły się spory o prywatność związaną z Facebookiem. Bo oto może spory te powrócą z odkryciem nowej (choć już załatanej) dziury na Facebooku. Pozwalała ona ludziom na podglądanie prywatnych filmików swoich znajomych. Kontrola ustawień prywatności miała pozwalać na umożliwienie dostępu do filmów tylko odpowiednim, wybranym przez nas osobom - niestety, nie do końca się to udało.
W ciągu ostatniego tygodnia każdy mógł sobie zerknąć na pełną listę filmów naszych znajomych, zawierającą nazwy filmów, ich opisy, obrazki, a także listę osób otagowanych w danym filmiku. Dosłownie każdy z naszych znajomych mógł to zobaczyć, a ustawienia prywatności nie miały tutaj nic do powiedzenia. Samych filmów już nie dało się już obejrzeć, bo tutaj odpowiednie mechanizmy faktycznie broniły dostępu. Niestety, obrazek dla filmu czasem wystarczał, by doszło do małej kompromitacji właściciela - oraz osób występujących na filmie. Odpowiedni opis, nazwa, obrazek i już można zacząć się domyślać, co jest na danym filmie. A niektórzy uwielbiają spekulować.
Błąd został naprawiony, więc nie można już się bawić w podglądaczy, jednakże fakt pozostaje faktem - ot, kolejna dziura i ujma na bezpieczeństwie naszych danych na Facebooku. I znowu pojawia się wiadome stwierdzenie: gigant powinien lepiej dbać o prywatność użytkowników. Choć błędy można tłumaczyć rozległością kodu, w końcu Facebook mały nie jest i dziury będą się zdarzać. Nie ważne czy to Facebook, Twitter, czy Google+ - im bardziej skomplikowany program, tym więcej dziur może w nim powstać.
Warto jednak od czasu do czasu zwrócić uwagę na tego typu problemy serwisów społecznościowych, by ludzie nie zapomnieli o (oklepanym do bólu momentami) temacie prywatności w sieci. Co do podglądania filmów na Facebooku - z jednej strony należy się zastanowić, po co w ogóle wgrywać na Facebooka filmy, które z takich czy innych względów nie są przeznaczone dla ogółu - cóż, ekshibicjonistą internetowym nie jestem, więc nie wiem. Z drugiej strony łatwo się domyślić, iż nasz film z ostatniego LARPa, gdzie bawiliśmy sie w elfa w rajtuzach, nie koniecznie jest przeznaczony dla wszystkich naszych znajomych i tutaj odpowiednie ustawienia się przydają.
Ostatecznie jednak wszystko sprowadza się do prostego pytania: dlaczego traktujemy obcych ludzi jako przyjaciół tylko dlatego, że tak są nazywani przez system w serwisie społecznościowym? I kogo tak naprawdę dodajemy do znajomych? Ostatni błąd Facebooka nie tyle przypomina nam o bezpieczeństwie naszych danych, ale ponownie stawia pytanie: kogo tak naprawdę chcemy mieć wśród znajomych i przyjaciół w serwisach społecznościowych? Faktycznych znajomych, którzy nas znają, czy przypadkowych ludzi, by bić kolejne rekordy?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu