Ostatni blackout na Arktyce potrwał aż dwa dni — spowodowała go potężna burza radiacyjna. Źródłem tego zjawiska był rozbłysk słoneczny, pochodzący z przeciwległej strony Słońca (tej, która nie jest zwrócona w kierunku Ziemi), natomiast głównym winnym była plama AR3664.
Blackout był efektem zjawiska "absorpcji czapy polarnej" (z ang. polar cap absorption), co spowodowało zakłócenia w kontekście sygnałów radiowych o częstotliwościach poniżej 30 MHz. Zdarzenie wywołały bezpośrednio wysokoenergetyczne protony rozpędzone w kierunku biegunów Ziemi.
Plama AR3664 już od kilku tygodni była bardzo aktywna, była odpowiedzialna za liczne rozbłyski słoneczne i koronalne wyrzuty masy. Jeden z takich rozbłysków miał miejsce całkiem niedawno, bo 10 maja i odpowiadał za zorze polarne widoczne m.in. na terenie Polski. I gdyby chodziło jedynie o regiony nadmorskie, to nie byłoby to niczym nadzwyczajnym. Tym razem mówimy jednak o zorzach widocznych na południu kraju — sam na własne oczy widziałem je w Rzeszowie.
Rozbłyski słoneczne są gwałtownymi, intensywnymi wybuchami na "powierzchni" gwiazdy, które przyspieszają protony oraz inne naładowane cząstki. Cząstki te podążają za pasami pola magnetycznego Ziemi, koncentrując się na biegunach i wywołują burze radiacyjne. Zwiększona jonizacja w dolnej części jonosfery powoduje absorpcję fal radiowych o wysokiej częstotliwości, co prowadzi do zakłóceń lub całkowitego zaniku komunikacji radiowej w regionach polarnych.
Fale radiowe są zwykle odbijane przez jonosferę, co umożliwia ich transmisję na duże odległości. Jednak gdy fale radiowe o wysokiej częstotliwości natrafiają na obszary o dużej gęstości wolnych elektronów, są one pochłaniane i nie mogą odbić się od jonosfery, co prowadzi do zakłóceń w komunikacji radiowej.
Zdarzenia tego typu mogą trwać od kilku godzin do kilku dni, w zależności od intensywności rozbłysku słonecznego i następującej po nim burzy radiacyjnej. Burze radiacyjne mogą wpływać na systemy satelitarne (GPS, GLONASS, itp.) oraz powodować zwiększenie dawek promieniowania wśród pasażerów i załóg samolotów latających w regionach polarnych.
Rozbłysk miał miejsce co prawda na drugiej stronie Słońca, która nie jest zwrócona w kierunku Ziemi, jednak protony były w stanie dotrzeć do Ziemi dzięki "spirali Parkera". Spirala Parkera opisuje kształt pola magnetycznego Słońca (przypominający spiralę), które jest rozciągane przez rotację Słońca i wiatr słoneczny. W pobliżu Słońca linie pola magnetycznego są stosunkowo proste, ale w miarę oddalania się od Słońca zakrzywiają się, tworząc spiralną strukturę. W ten sposób, podążając za spiralą, rozpędzone, wysokoenergetyczne protony zostały "przeniesione" na pasy pola magnetycznego Ziemi.
Dzięki spiralnemu polu magnetycznemu możemy doświadczać trudności na Ziemi z powodu aktywności Słońca, nawet gdy aktywny jego region nie jest bezpośrednio skierowany w stronę naszej planety. Stąd właśnie tego typu incydenty, w trakcie których nawet przez 2 dni (a czasami nawet dłużej), łączność radiowa na biegunach jest niemożliwa.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu